Reklama

Agnieszka z Gdańska:

Noworoczne obietnice są po to by je łamać, burzyć, nie przestrzegać, szybko o nich zapomnać. Dlaczego tak twierdzę? Śmiem opierać się na przeróżnych doświadczeniach z lat poprzednich. Miałam schudnąć w 2001 roku, a przytyłam apetycznie, bo któż mógł przewidzieć, że na swojej drodze spotkam swoją wielką miłość i słabość zarazem czyli białą czekoladę i partnera, który lubi krągłe kształty. W 2002 roku miałam skończyć studia, a skończyłam wcześniej bo chciałam trochę odpocząć i mieć dyplom w dłoni. W 2003 miałam zostać szczęśliwą mamą, ale nie przewidziałam aż takiego ogromu szczęścia i wielkich zmian w moim życiu, oraz w życiu moich bliskich. Gdyby ktoś zapytał co postanawiam na rok 2005 powiedziałabym, że wreszcie muszę podjąć decyzję co do mojej przyszłości zawodowej i postawiam zająć się tą sprawą. Nie wiem jednak gdzie los mnie rzuci, na którą stronę przeciągnie, kogo spotkam na swojej drodze, jakie wydarzenia ukształtują moje życie. Dlatego postanawiam nic nie postawiać, tylko pomogać losowi jak tylko mogę, korzystać z tego co mnie spotyka każdego dnia by w końcu uporządkować swoją przyszłość. Jeśli mi się to nie uda to nie będę czyć rozczarowania, bo w końcu przecież nic nie postanowiłam...

Reklama

Praca nagrodzona w konkursie "Noworoczne obietnice"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy