Reklama

Alina z Krakowa:

Z mężczyzną moich marzeń poznałam się cztery lata temu. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Po kilku spotkaniach zamieszkaliśmy razem, a po roku postanowiliśmy się pobrać. Dzisiaj jesteśmy szczęśliwymi rodzicami. Mieszkamy razem z moimi rodzicami, a wszystkie zarobione pieniądze odkładamy na kupno wymarzonego domku. Wierzymy, że to marzenie na pewno zrealizujemy. Podobnie jak wiele innych. Przecież jesteśmy razem. Od pierwszej chwili, kiedy się spotkaliśmy.

Czy wierzę w miłość od pierwszego wrażenia? Wiele razy się nad tym zastanawiałam. Miłość to uczucie wynikające ze wspólnych przeżyć i doświadczeń. Nie można kogoś pokochać na śmierć i życie na podstawie pierwszego wrażenia. Gdy pierwszy raz go zobaczyłam, pomyślałam, że mogłabym się z nim związać. Bałam się, że jest bardziej zainteresowany moją koleżanką. Ale jednocześnie czułam jakąś tajemną siłę, która mnie do niego przyciągała. Uległam jej działaniu. Być może to ludzie nazywają miłością od pierwszego wejrzenia. To znaczy, że mnie też się przydarzyła, choć w nią wcześniej nie wierzyłam.

Reklama

Przyznam się, że nie widziałam w nim mojego przyszłego mężczyzny, z którym mam się związać. Pomyślałam, że jest bratnią duszą, przyjacielem. Po raz pierwszy nie pisałam w myślach scenariusza i nie myślałam o tym, co by było, gdyby… Może dlatego ten związek przetrwał. Od początku nie próbowaliśmy w nim grać. Zdaliśmy się na intuicję. I to okazało się najlepszym rozwiązaniem.

To był w moim życiu moment niezależności. Nie spieszyło mi się do małżeństwa. Wydawało mi się, że mam mnóstwo czasu. Dlatego nie zrobiłam nic. Pomyślałam, że jeżeli ma się coś wydarzyć, to stanie się i tak, bez mojej pomocy.

Myślę, że czas w wyborze partnera nie ma znaczenia. Można chodzić ze sobą kilka lat i nie wiedzieć o sobie wiele. My znaleźliśmy sposób: zamieszkaliśmy pod jednym dachem, by poznać swoją codzienność, wady i zalety. Tak naprawdę czas dla każdego z nas ma inne znaczenie. Dla nas ta decyzja była naturalna. Myślę, że nie zrobilibyśmy tego, gdybyśmy nie wierzyli, że nam się uda. A jednak to powszednie odkrywanie siebie ma wielki urok. Miłość trzeba pielęgnować. To jedno jest pewne. Nam los podarował szansę, z której skorzystaliśmy. Najpierw coś zaiskrzyło, potem się rozwinęło, a teraz przechodzi kolejne fazy. Ważne, że nasze uczucie ciągle się rozwija.

Opisując swoją historię chciałam pokazać, że nie szukałam księcia z bajki. Mężczyzną moich marzeń okazał się mój przyjaciel. Człowiek, na którym mogę zawsze polegać, z którym chcę przejść przez życie - jeść, tworzyć, mieć z nim dzieci i dobrze się zestarzeć. Jesteśmy szczęśliwi i wszystkim życzę tego samego. Przekonałam się, że jesteśmy połówkami tej samej pomarańczy.

Praca została nagrodzona w konkursie "Mężczyzna moich marzeń".

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy