Reklama

Cały świat płacze

25 czerwca, tuż przed północą polskiego czasu, pojawiły się pierwsze doniesienia o ciężkim stanie Michaela Jacksona. O godzinie 1.30 poinformowano, że król popu odszedł. Fani na całym świecie pogrążyli się w żałobie.

Ten rok miał być przełomowy w jego karierze. Po 12 latach przerwy Michael Jackson zdecydował się wyruszyć w wielką światową trasę koncertową. 750 tys. biletów sprzedano w rekordowym tempie, bo chociaż piosenkarz od lat nie nagrał nowej płyty, wciąż miał miliony oddanych fanów. Nie zdążył się z nimi pożegnać.

Ameryka w szoku

Wkrótce po tym, jak media poinformowały o przewiezieniu Michaela do Centrum Medycznego UCLA, przed szpitalem zaczęli zbierać się wielbiciele króla. Pojawiły się też dziesiątki dziennikarzy i reporterów. Wszystkie wejścia do szpitala zostały błyskawicznie zablokowane, nawet pracownicy nie mogli swobodnie wchodzić do środka. Ludzie trzymali się za ręce, modlili się. Kiedy oficjalnie ogłoszono śmierć króla, wielu nie kryło łez i rozpaczy. Podobnie było w dziesiątkach amerykańskich miast.

Reklama

W centrum Manhattanu nowojorczycy zbierają się zawsze, kiedy dzieje się coś, co ich porusza. W noc śmierci Michaela na ogromnych telebimach na Times Square śledzili najnowsze doniesienia z Los Angeles. Fani zebrali się także przed teatrem Apollo w Harlemie. Jedni żegnali Michaela, tańcząc i skandując jego imię. Inni modlili się za jego osierocone dzieci.

Michael spędził dzieciństwo w miasteczku Gary w stanie Indiana. Choć wyjechał stąd jako jedenastolatek i od tamtego czasu tylko jeden raz odwiedził rodzinne strony, dla mieszkańców miejscowości pozostał Mike'em z sąsiedztwa. Przed dom, w którym dorastał, przynieśli świece, kwiaty i pluszowe zabawki. Utworzyli też krąg i śpiewali "We are the World".

Hołd polskich fanów

Po informacji o przewiezieniu króla w stanie ciężkim do szpitala, internet zwolnił. Internauci masowo wertowali portale, szukając najnowszych wiadomości o stanie Jacksona. Czas ładowania stron wydłużył się z 4 do 9 sekund. By oddać hołd zmarłemu piosenkarzowi, na Facebooku utworzono setki grup. Do Michael Jackson RIP w każdej minucie dołączało około 100 osób.

Polscy fani też zorganizowali swoje spotkanie przez internet. Przed stacją metra Centrum w Warszawie przynosili w piątek zdjęcia artysty, zapalali znicze, słuchali jego hitów. Tańczyli, płakali. O 18.00 muzyka ucichła na minutę.

Króla już nie ma. Drugiego nie będzie.

(D.N-W.)

Show
Dowiedz się więcej na temat: doniesienie | Król Popu | świat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy