Reklama

Czekolada na smutki

Na jesienne smutki doskonałym lekarstwem jest czekolada. Poprawi humor, wzmocni pamięć, złagodzi stres. Jej zalety znane są od wieków, dawniej służyła nawet jako... alibi.

Na jesienne smutki doskonałym lekarstwem jest czekolada. Poprawi humor, wzmocni pamięć, złagodzi stres. Jej zalety znane są od wieków, dawniej służyła nawet jako... alibi.

Gdy markiza de Coetlogon urodziła czarne dziecko, wmówiła mężowi, że winna temu jest czekolada, którą piła w ciąży.

Małżonek uwierzył. Nie wiadomo, czy dlatego, że czekoladę uznawano wówczas za napój o ogromnej i tajemniczej mocy, czy też dlatego, że markiz był wyjątkowym idiotą. Nie skojarzył koloru skóry niemowlęcia z afrykańskim służącym, który codziennie przynosił jego żonie do łóżka słodki napój.

Działo się to w połowie XVII wieku, dziś wiadomo już na pewno, że czekolada nie wpływa na karnację skóry potomstwa, ma za to mnóstwo innych właściwości. Głównie poprawiających nastrój.

Reklama

Słodki masaż

Amerykanie, czuli na wszelkie nowinki, oszaleli niedawno na punkcie czekoladowych kuracji, po których znikają nerwice i apatia. Czekolada zawiera bowiem węglowodany, które są podstawowym źródłem energii, zwłaszcza dla mózgu, a także cynk i selen, które podnoszą poziom endorfin (substancji redukujących stres) oraz aminokwasy biorące udział w wytwarzaniu serotoniny (tzw. hormon szczęścia).

Pod wpływem czekolady o 20 proc. wzrasta poziom przeciwutleniaczy we krwi. A to one chronią przed wolnymi rodnikami przyspieszającymi proces starzenia się. W USA masło kakaowe i czekolada z upodobaniem stosowane są również zewnętrznie. Dzięki temu wolniej powstają zmarszczki, a skóra staje się jędrniejsza.

Czekoladowe zabiegi można już zafundować sobie także w polskich salonach kosmetycznych. Czekolada, dzięki lecytynie, wspomaga pamięć i pobudza mózg do pracy. Wiedział o tym Napoleon, choć w jego czasach nie było na to dowodów naukowych. Tuż przed każdą bitwą wypijał filiżankę czekolady. Dziś jest to zalecane studentom przed sesją.

Bo chilli było za ostre

To, że z ziaren kakaowca można zrobić napój o właściwościach pobudzających, odkryli Majowie i Aztekowie. Nazwali go chocolatl (gorzka woda). W jego skład wchodziły tłuczone na miazgę ziarna kakaowca, cynamon, gałka muszkatołowa, miód i chilli (pamiętacie film "Czekolada", w którym główna bohaterka - w tej roli Juliette Binoche - dodawała do swoich wyrobów szczyptę ostrej papryki?).

Krzysztof Kolumb nie przepadał za napojem Azteków. Chociaż przywiózł ziarna kakaowca do Europy, to się nimi specjalnie nie chwalił. W "gorzkiej wodzie" zakochał się natomiast Hernan Cortes. Ale kiedy przywiózł do Europy przepis na jej przygotowanie, musiał zmierzyć się z... kościelną cenzurą.

Duchowni uznali, że ostre przyprawy odpowiadają za porywczość mężczyzn oraz wzmagają ich cielesne żądze. Wyrzucili je z przepisu Cortesa, w ich miejsce dodając śmietanę, wanilię i cukier. Dopiero wtedy uznali, że napój jest "bezpieczny".

Mimo to czekolada - wtedy jeszcze występująca wyłącznie jako napój - zyskała sławę fantastycznego afrodyzjaku. Pijali ja markiz de Sade oraz Casanova. Jak wykazali po wiekach naukowcy, zmiany w recepturze nic nie dały: pobudzająco na zmysły działały nie tyle ostre przyprawy, co zawarte w ziarnach kakaowca alkaloidy. Na cóż jednak panom superpotencja, skoro aż połowa Polek twierdzi, że od seksu woli... czekoladę?

jag

Tekst pochodzi z magazynu

Dzień Dobry
Dowiedz się więcej na temat: stres | pamięć | czekolada
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy