Reklama

Damska rzecz - służba

Aż 40 proc. chętnych do pracy w policji to kobiety. Liczą na ciekawe zajęcie i na to, że nie będą miały ulg. Naszej armii też przybywa pań.

Co przyciąga damy do służb mundurowych? Jak powiedziała w rozmowie z INTERIA.PL Bożena Szubińska, która jest przewodniczącą Rady ds. Kobiet w polskim wojsku, wiele dziewczyn traktuje sprawę ambicjonalnie i chce pokazać wątpiącym, że one też potrafią znaleźć się w rzekomo męskich zawodach.

Ale nie chodzi tylko o przekorę i ambicje. - To było moje marzenie. Zawsze chciałam robić to, co robię - przekonuje młodszy chorąży Małgorzata Szczepanik z 2. Korpusu Zmechanizowanego z Krakowa, która jest w wojsku już 5 lat..

Reklama

- To nie praca, to służba - dodaje inspektor Alicja Hytrek, rzecznik prasowy komendanta głównego policji, która ma za sobą 23 lata służby.

Jest też aspekt bardziej przyziemny. Pensja wojskowa czy policyjna nie jest może bardzo wysoka, ale za to stała. W wojsku jest też szansa na mieszkanie. A w obecnej sytuacji na rynku pracy to istotne zalety.

W policji codzienność, w wojsku - folklor

Według oficjalnych danych, w styczniu br. w czynnej służbie wojskowej było w Polsce 512 pań, a dalszych 167 uczyło się w szkołach wojskowych. Kobiety stanowią w naszej armii ok. 0,7 proc. kadry zawodowej. To niewiele, ale trzeba pamiętać, że panie mogą służyć w polskich siłach zbrojnych dopiero od 1999 roku, kiedy w związku z wejściem do NATO otworzono dla nich szkoły wojskowe. Wcześniej mogły być co najwyżej pielęgniarkami i innymi pracownikami cywilnymi, zatrudnionymi na rzecz armii. Teraz kobieta oficer nie jest już taką rzadkością.

Znacznie więcej kobiet pracuje wśród stróżów porządku. To nie tylko policjantki, ale i panie zatrudnione na cywilnych stanowiskach. Jak podaje zespół prasowy komendanta głównego, w Polsce - według stanu na 31 grudnia 2004 roku - jest 10581 policjantek, czyli 11 proc. wszystkich funkcjonariuszy. Liczba ta stale rośnie i wygląda na to, że ta tendencja będzie się utrzymywać. Obecnie panie stanowią bowiem 24 proc. adeptów szkół policyjnych, a w ciągu kilku pierwszych dni składania podań w ramach nowego naboru do policji okazało się, że aż 40 proc. chętnych do tej służby to kobiety. W Łódzkiem było ich nawet więcej niż połowa kandydatów.

Na początku są fory

Przy rekrutacji zarówno do policji, jak i do wojska kobiety mogą liczyć na taryfę ulgową tylko w zakresie testów sprawności fizycznej. Jak powiedziała nam kmdr Szubińska, kiedyś w jednej ze szkół wojskowych zrobiono eksperyment i postawiono takie same warunki mężczyznom i kobietom. W efekcie nie dostała się do niej żadna z pań. Kiedy już jednak kobiety zostaną przyjęte do szkoły, w czasie nauki "nie wykrusza się" ich więcej niż mężczyzn. - Oczywiście zdarzają się takie, które się nie nadają do służby, ale nie jest to odsetek większy niż wśród panów - tłumaczy Szubińska.

Inspektor Hytrek powiedziała nam z kolei, że wprowadzone ostatnio nowe zasady naboru do policji zwiększą szanse kobiet. Z wyjątkiem etapu testu sprawności fizycznej, gdzie wymagania dla pań są nieco obniżone, każdy kandydat ma bowiem swój kod, z którego nie będzie można wywnioskować, czy kryje się za nim mężczyzna, czy kobieta. Liczyć się będzie suma punktów i nie będzie mowy o preferowaniu panów.

Z czasem ulgi nikną

Jak mówi kmdr Szubińska, panie w wojsku były początkowo traktowane jako rarytas, ot, dobrze było zabrać koleżankę na imprezę, żeby się pochwalić, jak przystojnie wygląda w mundurze. Ale kobiety nie chcą być tylko ozdobami i nie oczekują żadnych przywilejów.

- Nie potrzebujemy ulg. Po co? Przecież ze wszystkim sobie radzimy - potwierdza chor. Szczepanik.

W przypadku mundurowych dam nie zawsze sprawdza się też przekonanie, że kobieta "łagodzi obyczaje". - Paniom też nieraz zdarzy się wiązanka mocnych słów. To jest takie środowisko, że żołnierz często nie rozumie, co się do niego mówi, jeśli się tego odpowiednio mocno nie wyrazi - mówi kmdr Szubińska.

Także insp. Hytrek zapewnia, że w policji nie ma ulg dla kobiet. - Może czasem rano jakieś miłe słowo od naszych kolegów. Ale kiedy jest zadanie do wykonania, to nie ma komendant Kasi, tylko komendant, który ma zrobić to i to - zapewnia. Dodaje, że nieraz panowie wolą nawet, żeby ich szefem była kobieta, bo panie cieszą się opinią świetnie zorganizowanych i skrupulatnych.

Do awansu droga daleka

Insp. Hytrek przekonuje, że kobiety coraz częściej zajmują w policji eksponowane stanowiska. Poza samą panią rzecznik kobieta jest m. in. komendantem wojewódzkim w Bydgoszczy, kilka pań jest komendantami powiatowymi, kobiety są też szefowymi zespołów policyjnych negocjatorów oraz psychologów. Wciąż jednak nie jest to wiele. Ze statystyk wynika jednak, że na stanowiskach kierowniczych (komendanci, zastępcy komendantów) panie stanowią tylko 3 proc. kadry. Choć policjantki przyznają, że o awans jest teraz łatwiej niż kiedyś.

Także w wojsku kobiety wciąż służą w głównie w korpusie medycznym. Jednak pojawiają się coraz częściej żeńskie rodzynki w łączności, logistyce, obsłudze lotnisk czy wśród wojskowych pilotów. Choć są to na razie pojedyncze przypadki, to absolwentki szkół wojskowych są ambitne, zdeterminowane i wcale nie chcą pełnić funkcji drugoplanowych. Chorąży Szczepanik zapewnia przy tym, że kobiety nie czują się w żaden sposób dyskryminowane, jeśli idzie o perspektywy awansu i rozwoju kariery.

Trzeba dodać, że oficjalnie w polskim wojsku nie ma - choć były takie plany - formalnego zakazu pełnienia jakichkolwiek funkcji przez kobiety. - Stanowisko MON jest takie, żeby kobiety mogły służyć wszędzie tam, gdzie się sprawdzają - tłumaczy kmdr Szubińska. Dla porównania - w armii USA, gdzie kobiet jest najwięcej, panie nie mogą pracować na stanowiskach związanych z bezpośrednimi działaniami bojowymi.

Inna sprawa to zasadnicza służba wojskowa. Rada ds. Kobiet dostaje wiele listów od pań, które pytają, dlaczego nie mogą odbyć takiego przeszkolenia. Jak wyjaśni kmdr Szubińska, formalnie co prawda nie ma żadnej przeszkody, ale praktycznie sprawa jest trudna do wykonania, ponieważ trzeba by rekrutkom zapewnić odpowiednie warunki zakwaterowania i przeszkolenia. Komisje wojskowe dla wygody wolą więc odrzucać zdarzające się coraz częściej podania kobiet w tej sprawie.

"Idź gotować i prać pieluchy"

Jeśli wierzyć oficjalnych danym, w służbach mundurowych praktycznie nie występuje problem molestowania seksualnego kobiet. Bożena Szubińska zapewnia, że w armii nie było żadnych oficjalnych meldunków w tej sprawie. Inspektor Hytrek mówi z kolei, że w policji przypadki molestowania zdarzają się sporadycznie. - Przez ostatnie lata było może 2-3 takie przypadki, z tego jeden na pewno się potwierdził i pan policjant natychmiast stracił pracę - twierdzi.

Szefowa wojskowej Rady ds. Kobiet przypuszcza jednak, że takie rzeczy się zdarzają, ale kobiety boją się wciąż o nich mówić głośno. - Boją się, że usłyszą: chciałaś przyjść do wojska, to czego się spodziewałaś? - mówi.

Kmdr Szubińska dodaje, że większym problemem, jeśli idzie o stosunek wojskowych do ich koleżanek po fachu, jest dyskryminacja "słowna". - Zdarzało się, że wykładowcy w szkole wojskowej zwracali się do studentek: a ty lepiej idź gotować i prać pieluchy - przyznaje.

Za mundurem chłopcy sznurem...

Zresztą jeśli idzie o pieluchy, sprawa nie jest taka prosta. W policji w przypadku matek w mundurach obowiązuje cywilny kodeks pracy. Z karierą wojskową pogodzić macierzyństwo jest już nieco trudniej. Jeszcze do ubiegłego roku studentka szkoły wojskowej, która zaszła w ciążę, była automatycznie usuwana z uczelni. Teraz ma prawo do 12-miesięcznego bezpłatnego urlopu, po którym może wrócić "do szeregu". Nie ma już jednak powrotu w przypadku drugiej ciąży.

Jeśli zaś w ciążę zajdzie pani w służbie czynnej, przysługuje jej wyłącznie prawo do urlopu macierzyńskiego, nie ma zaś możliwości wzięcia urlopu wychowawczego. A to dlatego, żeby... nie dyskryminować mężczyzn.

- Zdarzało się bowiem, że kobiety rodziły jedno dziecko, potem drugie, brały urlop za urlopem, a awansowały i zarabiały tyle samo, co mężczyźni, którzy wtedy byli na poligonach - tłumaczy zmiany w przepisach Bożena Szubińska.

Małgorzata Szczepanik zapewnia jednak, że nie zniechęca to kobiet w wojsku do zakładania rodzin. Zwłaszcza, że ze znalezieniem amanta umundurowane panie nie mają problemów, bo - jak przyznaje - stare powiedzenie "za mundurem panny sznurem" sprawdza się także w układzie odwrotnym.

Nasza rozmówczyni niedawno w jednostce świętowała narodziny dziecka jednej z jej koleżanek. Panie żałowały tylko, że nie ma specjalnych mundurów ciążowych. Ale jeśli nadal będzie tak duże zainteresowanie kobiet służbami mundurowymi, to zapewne pojawią się i takie...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: służby specjalne | pieluchy | szkoły | inspektor | damska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy