Reklama

Gdzie są granice miłości?

Wyszłam za mąż z wielkiej miłości, prawie 20 lat temu. Zakochałam się w Jacku po uszy i on we mnie też. Co prawda nigdy nie lubił przesadzać z czułościami i prawieniem komplementów, ale jednak okazywał mi miłość i zainteresowanie.

Był dobrym człowiekiem. Albo może tylko udawał? Bo, niestety, przez te wszystkie lata małżeństwa zmienił się nie do poznania. Mieszkam pod jednym dachem z tyranem, który traktuje mnie nie jak żonę, ale jak niewolnicę. Wszystko musi być w naszym życiu pod jego dyktando. A jeśli tylko zrobię coś nie po jego myśli, staje się wulgarny i agresywny. Uderzyć też potrafi. Tyle łez przez niego wylałam! Ale też tyle razy pytałam go, dlaczego tak mnie traktuje, skoro ja go wciąż kocham? Bo na tym właśnie polega moja tragedia - bardzo kocham męża. I nie potrafię od niego odejść. Wciąż wierzę, że on się zmieni. Mam przyjaciółkę, która stale mi powtarza, że powinnam odejść od niego. A ja nigdy tego nie zrobię, bo nie potrafiłabym bez niego żyć. Ale może powinnam?

Reklama

Agata, 44 lata

Co robić w takiej sytuacji? Masz takie doświadczenia i chcesz się nimi podzielić z czytelnikami "Chwili dla Ciebie"? Skomentuj. Cały artykuł z waszymi komentarzami ukaże się w numerze 24 (w sprzedaży od 16 czerwca br.) i na stronie:

www.kobieta.interia.pl/sprawy-rodzinne

Osoby na zdjęciu są modelami i nie mają nic wspólnego z opisywaną historią.

Chwila dla Ciebie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama