Reklama

Hanna z Poznania:

Największe pragnienie zmiany odczuwam zawsze, gdy niestety, nadmiernie przytyję. Dawno nie noszone ciuchy wołają z szafy i urągliwie wyśmiewają się. Te które noszę, złośliwie uciskają gdzie niegdzie, usłużnie ukazując nadmiar ciałka.

Gdy byłam w ciąży z ostatnim dzieckiem, musiałam leżeć plackiem sześć miesięcy. Utyłam wtedy jak krokodyl, włosy urosły mi do pasa a popędzane hormonami były gęste jak chaszcze. Wyglądałam monstrualnie. Z utęsknieniem oczekiwałam dnia porodu. Nie tylko nie mogłam doczekać się mojej córeczki, ale chciałam wreszcie przypominać człowieka, a może nawet tę dawną, szczupłą dziewczynę. Oczywiście, nadszedł ten dzień wytęskniony. No i jak możecie się domyślić krokodyle kształty nie zniknęły , dołączyły do nich krokodyle łzy. Ponieważ bardzo chciałam karmić o drastycznych metodach odchudzania nie było mowy. Jednak pragnienie zmiany swojego wyglądu, marzenie o nowych ciuchach, fryzurze (tylko łącznie z powrotem do dawnej figury) pulsowało we mnie natrętnie. Było tak silne, intensywne i wręcz dokuczliwe, że zmusiło mnie do poszukiwań. Musiałam

Reklama

pamiętać o karmieniu. Z pomocą przyszła mi wyobraźnia. Tak bardzo potrafiłam wyświetlić sobie w mózgu swój upragniony wizerunek, że aż bolało. Widziałam zaskoczonych znajomych, którzy na jawie, życzliwie i wyrozumiale kiwali głowami, słyszałam ich szepty pełne zdumienia - dopadła mnie prawdziwa obsesja. I wtedy odkryłam jogę - genialny sposób na moją duszę i ciało. Nawet nie wiem, kiedy stałam się spokojna, całkiem wygimnastykowana no i szczupła!!! W nagrodę kupiłam sobie czerwoną, prostą, obcisłą mini-sukienkę. W czarnych rajstopach i czerwonych bucikach na niebotycznym obcasie z burzą blond włosów wyglądałam naprawdę jak swoje marzenie.

W porównaniu z krokodylem to naprawdę metamorfoza. I tylko tak trudno znowu zacząć ćwiczyć jogę.

Praca została nagrodzona w konkursie "Moje metamorfozy"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama