Reklama

Jestem z nim nieszczęśliwa

Mam 24 lata, z chłopakiem jestem od 3 lat. Mieszkamy razem (u moich rodziców), ale nie czuje się z nim szczęśliwa. Często się smucę, mam wszystkiego dosyć... Jestem z nim, a jednak czuje się bardzo samotna.

Gdy on przychodzi z pracy około 17, siada przed komputerem, trochę poszpera w necie, a później włącza grę i gra do 22.23. A ja w tym czasie siedzę i się nudzę. Chciałabym żebyśmy spędzali czas razem, ale on uważa, że skoro przebywamy w tym samym pomieszczeniu to przecież spędzamy czas razem. Nie rozumie tego, że chciałabym się poprzytulać, wyjść na spacer. Rozumiem, że po pracy jest zmęczony i chciałby odpocząć. Ale w weekendy nie pracuje, a i tak nie chce ze mną nigdzie wychodzić. Czasem było tak, że namawiałam go żebyśmy gdzieś się przeszli, a on nie chciał, ale kiedy przyszedł mój brat - pogadali trochę i obaj gdzieś sobie poszli (a ze mną nie chciał).

Reklama

Nie jestem zbyt atrakcyjną dziewczyną, nie przebieram w chłopakach, więc nie bardzo chce z nim zrywać. Nie chcę być sama, a wiem, że mało jaki chłopak by mnie chciał, mało komu się podobam. Pierwszego chłopaka miałam w wieku 20 lat, byłam z nim przez rok. Zerwałam z nim, bo gdy się przeprowadził (po pół roku znajomości) to nawet nie chciał powiedzieć gdzie zamieszkał. Nie zaprosił mnie do siebie. Gdy mieszkał niedaleko widywaliśmy się dość często i nieraz u niego bywałam, ale po przeprowadzce zaczął przyjeżdżać do mnie dosłownie raz w miesiącu. Gdy się go zapytałam czy powie mi gdzie mieszka i czy mnie zaprosi, to powiedział, że nie bo mieszka u kumpla. Po kilku miesiącach takiego spotykania miałam go już dosyć. Kiedy przyjeżdżał do mnie, to zamiast od razu przyjść i się przywitać, szedł do kuchni do mojej mamy. Czasem siedział tam z pół godziny zanim do mnie przyszedł (ja nawet nie miałam pojęcia że jest), a gdy już do mnie przyszedł, włączał tv i siedział czasem kilkanaście minut, czasem godzinę i sobie szedł...

Gdy chodziłam do szkoły, to zazdrościłam innym dziewczynom, że mają chłopaków. Na mnie nikt nie zwracał uwagi. No dobra, zwracali uwagę, ale nie w takim sensie jakim bym chciała. Od podstawówki zawsze dzieciaki mi dokuczały, bo zawsze byłam najbrzydsza w klasie. Zawsze cichutka, mało co się odzywałam. Zawsze ktoś mi dokuczał, nie miałam dnia spokoju. W zawodówce było tak samo. Znalazło się kilku takich, którzy bardzo lubili mi dokuczać. Dziewczyny raczej mi nie dokuczały, ale chłopacy - okropnie. Gdy byłam na podwórku, lub gdy gdzieś jechałam, to nawet nieznajomi mi dokuczali.

W liceum było lepiej. To była wieczorówka dla dorosłych i chyba wszyscy już wyrośli z takiego zachowania. Wśród ludzi z podstawówki i zawodówki nie mam żadnych przyjaciół, koleżanek, czy kolegów. Tak naprawdę nigdy nie miałam z kim pogadać. Jestem bardzo małomówną dziewczyną, no bo z kim miałam rozmawiać? Nie miałam żadnych koleżanek. Teraz to nie wiem o czym miałabym z kimkolwiek rozmawiać. Chciałabym, ale nie potrafię, niestety...

Mam też trudności z znalezieniem pracy. Tam gdzie ja bym chciała, to mnie nie chcą, a tam gdzie bym się nadawała, to nawet nie próbuję. Wszędzie wymagają komunikatywności, a ja mam bardzo duże problemy z nawiązywaniem kontaktów, nawet z osobami, które znam, a co dopiero z obcymi. Czasem zdarza się, że chcą zatrudniać ładne dziewczyny, a jak już wspominałam ja nie jestem ładna. Przykład? Proszę: Złożyłam cv do hotelu na pokojówkę, Następnego dnia zadzwonił telefon - poproszono mnie abym przyjechała, ponieważ pilnie potrzebują pokojówki. Na miejscu jakaś kobieta kazała mi poczekać na szefa, który akurat wyszedł. Kiedy się zjawił stałam tyłem do drzwi. Powiedział, że fajnie, że już jestem, ale gdy zobaczył mnie z przodu, to spojrzał na mnie dziwnie i stwierdził, że jednak nikogo nie potrzebują.

Ja mam chyba jakiegoś pecha. Potrzebuje czułości i zrozumienia, a od chłopaka tego nie dostaję. Czasem mi mówi, że siedzę w domu i nic nie robię. Nie mam pracy, co wcale nie znaczy, że nic nie robię. Porządek przecież sam się nie robi, że kanapki dla niego do pracy też się same nie robią. Mieszkamy u moich rodziców. Mama gotuje obiady, a jej jej przy tym nie pomagam, ale to nie znaczy, że nic nie robię. Staram się znaleźć jakąś pracę, ale czasami nie jestem w stanie wyjść z domu, bo myślę, że znowu znajdzie się jakiś idiota, który będzie się śmiał z mojego wyglądu. Rok temu pracowałam przy rozdawaniu ulotek i też znajdowali się tacy, którzy mówili niemiłe rzeczy, np. z jakiej ty planety się wzięłaś (taki głupi tekst a jednak potrafi dobić), albo: patrzcie na nią, co to ma być...

Jestem szczupła, ale płaska jak deska. Nie mam ładnego ciała. Moja twarz też nie jest ładna, mam dużo piegów, ale nawet bez nich nie wyglądałabym zbyt dobrze. Nie uważam się za jakąś wstrętną dziewczynę, ale mężczyźni chyba myślą, że taka jestem (może nie wszyscy, ale większość). Chciałabym poczuć się atrakcyjna, ale nawet mój chłopak nie stara się żebym się tak czuła. Chciałabym usłyszeć czasem od niego jakiś komplement. Nie oczekuję, że będzie mówił, że jestem najpiękniejsza na świecie, bo to przecież nie prawda, ale chciałabym żeby czasami powiedział, że ładnie wyglądam. On czasem sprawia, że czuje się najbrzydszą dziewczyną na świecie. Zdarzyło się, że przyłapałam go jak oglądał w necie jakieś gołe dziewczyny z dużymi piersiami, lub oglądał krótkie filmiki porno.

Nie raz mu mówiłam, że kiedy widzę jak to ogląda, to robi mi się smutno, bo myślę, że chciałby mieć ładniejszą dziewczynę z dużymi piersiami, która porusza się jak te na filmach. Skoro jest ze mną, powinien patrzyć na mnie, a nie na inne. Ale on i tak nie przestał tego oglądać tylko zaczął usuwać te strony z historii.

Czasem ogląda te strony kiedy idę się kąpać, albo zrobić kolacje, a potem chce seksu. To jest dla mnie naprawdę przykre. Czasem myślę, że on chce się napatrzeć na inne żeby potem je sobie wyobrażać, gdy się ze mną kocha (nie wiem czemu mam takie wyobrażenie). Jeśli chodzi o seks, to jest do kitu. Nie mam z niego żadnej przyjemności, nie wiem co to orgazm. Podczas stosunku jestem cichutka, nie krzyczę, nie sapię, nie jęczę. Czasem mówię tylko, że za mocno, że boli. Dla mnie seksu mogłoby w ogóle nie być. Jeżeli już muszę to robić to wolałabym żebyśmy byli przytuleni. Tymczasem mój chłopak chce, żebyśmy robili na jeźdźca, lub od tyłu. Tak ciężko mu zrozumieć, że nie lubię tych pozycji. Myślę, że nie jestem do kitu "w te klocki", no ale może się mylę.

Może nie jestem w tym dobra. Czasem się ruszam, i wydaje mi się, że jemu jest dobrze, ale czasem leżę jak kłoda. Wynika to z tego, że czuję ból i każdy mój ruch tylko go pogłębia. A przecież w seksie nie chodzi o to, żeby tylko jedna osoba miała z niego czerpać przyjemność, a druga cierpiała...

Chciałabym mieć chłopaka, który by mnie wspierał, który by sprawiał żebym czuła się choć trochę atrakcyjna, który by był wyrozumiały i szczery. Mój chłopak taki nie jest.

Kiedy go o coś pytam, to albo nie odpowiada, albo coś odburknie. Czasami myślę, że coś ukrywa, lub że ma kogoś. Czasem mam go już naprawdę dosyć, czasem go nie lubię. Przez te 3 lata już kilka razy chciałam z nim zerwać, tylko że mieszkamy razem i nie jest to takie proste. Kiedy ja mówię, że nie chce już z nim być, że to koniec, żeby się wyprowadził, on prosi żebym dała mu kilka tygodni żeby mógł sobie wynająć jakieś mieszkanko. Mija jakiś czas, a mi przechodzi złość i dalej jesteśmy razem.

W maju przyłapałam go na tym, że ściągnął film pornograficzny z internetu. Spakowałam go i powiedziałam żeby się natychmiast wyniósł. Wziął kilka rzeczy i wyszedł, powiedział, że wróci po resztę. Wtedy moi rodzice zaczęli mieć do mnie pretensje o to, że z nim zerwałam. Mówili, że przecież jesteśmy już tyle czasu ze sobą, że on się stara, że pracuje a ja nie, i co ja sobie myślę.

Później tata przyszedł do mnie do pokoju i powiedział, że nie może się do niego dodzwonić, żebym ja zadzwoniła i powiedziała żeby wracał. powiedział, że jestem głupia że to zrobiłam. Moi rodzice w ogóle nie przejmowali się tym, co ja czuje, co myślę. Martwili się o niego, o mnie nie. Po kilku godzinach on wrócił i zaczął się tłumaczyć. Wybaczyłam mu bo bardziej byłam zła na rodziców za ich reakcje. Popłakałam się i chciałam się przytulić, a on był pod ręką, no i wciąż jesteśmy razem. Ale coraz bardziej nie chcę z nim być, przestaję go kochać, może nawet już go nie kocham. Bo co to za związek? Ja się po prostu męczę. Ale tak jak mówiłam wcześniej, nie chce być sama. Już nie wiem co mam robić. Czy mam być z kimś z kim nie chce być, czy może lepiej żyć w samotności? Ale boję się spędzić całe życie sama. Czasem tak sobie marzę, że spotykam jakiegoś chłopaka który się we mnie zakocha, ja w nim też i będziemy żyć długo i szczęśliwie...

Wiem, że inni w życiu mają dużo gorzej i nie mam powodów do narzekań, ale czasem już nie mogę tego wszystkiego znieść...

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią - napisz do nas!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dziewczyny | chłopak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama