Kocha, nie kocha...
Grzesia poznałam prawie dwa lata temu. Zaczęliśmy się spotykać, bez zobowiązań, na luzie.
Później okazało się, że on ma nieuregulowane pewne sprawy z przeszłości z byłą dziewczyna, co mnie rozwścieczyło i postanowiłam zerwać kontakt.
Najpierw milczał, przez jakieś dwa tygodnie. A potem się zaczęło, kwiaty, smsy, telefony, przyjeżdżał, przepraszał, prosił, błagał, obiecywał. Zakończył tamto, ale ja nie potrafiłam mu już uwierzyć. Albo nie chciałam.
Próbowałam mu wytłumaczyć, że nic z tego nie będzie, nie poddawał się. I tak przez parę miesięcy. Potrafił nawet za mną jeździć, chodzić. W niektórych momentach mnie przerażał. Potem się uspokoił, chyba zrozumiał. Ale co jakiś czas chciał wiedzieć, co u mnie. Minęło kolejne parę miesięcy, aż spotkaliśmy się gdzieś przypadkiem. Później, nawet nie wiem jak to się stało, była kawa, potem następna. Później kino i tak się zaczęło od nowa...
Ja podchodziłam do niego i do tych spotkań z ogromnym dystansem aż... zakochałam się po uszy. Szaleję za nim, czasem wydaje mi się, że on za mną też. A czasem, że dla niego jestem, bo jestem. Jesteśmy razem od paru miesięcy. Na początku stawał na rzęsach, żeby mnie zdobyć a teraz... niby o mnie dba, ale... Nie okazuje uczuć, nie mówi, że kocha. W sumie to raz powiedział, przez smsa, po pijaku, romantycznie prawda?
Nie wiem co mam myśleć, kocham go, ale czasem wydaje mi się, że bez wzajemności i wtedy łzy same cisną się do oczu...
Czasami nawet najlepsza "książkowa" rada nie zastąpi tej, która wynika z naszych doświadczeń. Do naszej redakcji przychodzi wiele takich listów, na które jednej osobie trudno jest mądrze odpowiedzieć, ale liczymy na was.
Redakcja
Jeśli potrzebujesz rady naszych czytelniczek - napisz do nas!