Reklama

Magdalena z Leżajska:

Jestem przede wszystkim... wieczną narzeczoną. Spotkaliśmy się 6 lat temu, ciągle jesteśmy razem, ciągle na niego czekam, ciagle wiem, że kiedyś, ciągle, ciągle, kiedyś... Tak bardzo go kocham, że czekam, że inne sprawy mnie nie obchodzą, że składam pieniądze na pierwsze meble, że gram w konkursach o pralkę i samochód.

Jestem od niego 3 lata starsza. I jakoś tak poprzez to całe życie na niego czekałam. Czekałam na niego, aż się urodzi, aż się gdzieś spotkamy, aż skończy liceum (kiedy ja byłam na studiach), aż skończy studia, kiedy ja mam pracę i mój zegar biologiczny powoli bije. Powoli bije szybciej, przypomina mi, że już czas, na rodzinę, na dzieci. Ale czekam, cierpliwie. Na pozór cierpliwie, choć chwilami mam dość, ale go kocham, i czekam. Wiecie jakie to trudne, kiedy wszyscy dookoła pytają, czemu my jeszcze nie jesteśmy małżeństwem, a tu trzeba uśmiechać się i grzecznie odpowiadać, że nie ma sensu się spieszyć. Czasem wydaje mi się, że wszyscy śmieją mi się za plecami i drwią z moich słów: a po co się spieszyć?... No tak, przez 6 lat się tak spieszymy.

Reklama

Tak wiec ja kocham i czekam. A czekam, bo wiem, że on kocha mnie. Piorę jego skarpetki, koszulki, pakuję go jak wyjeżdża na studia, a w weekendy kiedy wraca robię romantyczne kolacje. Dbam o niego w każdej chwili, na zakupach myślę, co kupić, aby spodobało się jemu, czy też mu smakowało. Moją marną wypłatę odkładam gorsz do grosza, abyśmy kiedyś mieli gdzie mieszkać, na czym spać, na czym siedzieć.

Jestem taką wieczną narzeczoną. Jestem takim jego portem, do którego zawsze wraca i gdzie naprawdę jest mu dobrze. Jestem w nim szalenczo i obłąkanie zakochana. Jestem bardzo szczęśliwa, że jestem narzeczoną.

Praca nagrodzona w konkursie "Jestem przede wszystkim..."

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy