Reklama

Małgorzata z Warszawy:

Chociaż na co dzień jestem mieszkanką wielkiego miasta, to jednak często dopadają mnie myśli i marzenia o ucieczce stąd i zaszyciu się gdzieś z dala od cywilizacyjnego zgiełku. I jest takie jedno, wynalezione przeze mnie miejsce - zresztą niezbyt odległe. Nie są to wcale Wyspy Kanaryjskie lub temu podobne - chociaż lubię słońce i ciepłą wodę. Moja przystań - na razie tylko - marzeń znajduje się po prostu w Ustce. Tak, tej samej Ustce, o której od czasu do czasu przypominają media: a to z powodu rywalizacji z Łebą o miano najlepszego nadbałtyckiego kąpieliska albo z powodu projektu powiększenia biustu syrenki w herbie miasta (który rzeczywiście jest mało atrakcyjny), ale to tylko chwyty marketingowe, w gruncie rzeczy mało istotne. Do Ustki pierwszy raz pojechałam przed kilkunastu laty i... przepadłam z kretesem. Do dzisiaj pozostaję pod wrażeniem tego, co zobaczyłam wtedy, i co odkrywam każdego roku... Tak, bo teraz jestem już stałą bywalczynią tego nadmorskiego kurortu. Oczywiście, najbardziej w Ustce urzeka mnie morze, które - chociaż Bałtyk nie należy do ciepłych - działa na mnie, jak magnes. Tym bardziej że w pobliżu jest wiele małych przytulnych plaż i nie jestem skazana na tę jedną - w sezonie niesamowicie zatłoczoną. Uwielbiam zarówno kąpiele, jak i kilometrowe spacery po nadmorskim piasku. Wciąż mam nadzieję, że gdzieś po drodze czeka na mnie ogromny, wciąż nieodkryty jantar! Oddycham wtedy zupełnie inaczej, pełniej i czuję się taka... wolna. Mówi się, że "muzyka łagodzi obyczaje". Podobnie działa na mnie morze, a dodatkowo jeszcze "ładuje moje akumulatory". Ale morze to nie wszystko, w okolicy jest też dużo lasów - nadających się wyjątkowo do piknikowych wypadów. Również samo miasteczko jest niezwykle urokliwe. Zachowało swój dawny układ architektoniczny i ocalało w nim wiele starych, już zabytkowych budowli oraz uroczych zaułków. Dobrze się czuję w takich miejscach, gdzie przeszłość spotyka się z teraźniejszością i - nie przeszkadzają sobie. Nieraz wyobrażam sobie, że mieszkam w jednym z takich starych, uroczych domków, z którego okien widzę morski bezmiar i słyszę szum fal. Byłabym wtedy chyba najszczęśliwszą osobą pod słońcem. Gdybym tylko mogła pogodzić takie miejsce z wykonywaną pracą... Bez niej też nie wyobrażam sobie życia! Na razie jest to niemożliwe, ale w przyszłości, kto wie??

Reklama

Praca nagrodzona w konkursie "Tam chciałabym mieszkać"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama