Reklama

Marta z Wrocławia:

To zdarzyło się dziesięć lat temu. Mój ukochany porzucił mnie dla innej. Wcale nie była ode mnie ładniejsza, ani mądrzejsza. Była tylko mniej chłopakowata niż ja. Taka słodka wielkooka Barbie, co to boi się wieczorem sama pójść do sklepu, a jak ma podnieść wiadro ze śmieciami to drżą jej ręce ze zmęczenia.

Strasznie mnie to wtedy, 16 -letnią zbuntowaną dziewczynę, zraniło. Postanowiłam pobić wroga jego własną bronią. W tajemnicy przed rodzicami nabyłam szampon koloryzujący do włosów, ktory miał lekko rozświetlić moje ciemnoblond włosy i nadać im niezwykle romantyczny połysk. Za resztę pieniędzy sprawiłam sobie niezwykle pokręcający i wydłużający tusz do rzęs i czerwoną seksowną pomadkę.

Reklama

Kiedy za mamą zamknęly się drzwi wyskoczyłam z łóżka i dziarsko przystąpiłam do zmiany wizerunku na bardziej kobiecy. Nakładanie farby jak na pierwszy raz poszło mi niezwykle sprawnie. Jak na szpilkach odczekałam pół godziny. Już podczas spłukiwania kolor wydał mi się nieco dziwny, ale w sumie to było moje pierwsze farbowanie więc mogłam się jeszcze nie znać...

Ale kiedy naprędce wysuszyłam wlosy suszarką... okazało się, że kolor "złocisty blond" oznacza w praktyce marchewkowy pomarańcz!!!

Wyglądałam jak Ania z Zielonego Wzgórza albo i gorzej...

O malowaniu rzęs i ust nie było już mowy, bo i bez tego mialam dość kłopotów. Ów szampon koloryzujący, jeden z pierwszych polskich produktów tego typu, trzymał się lepiej niż nie jedna dzisiejsza farba!!! Zużyłam butelkę szamponu do mycia, ale kolor nie zbladł ani o ton.

Nie chcę mówić co się działo, kiedy moja mama wróciła z pracy i zobaczyła moje włosy. Za karę zabroniła mi się spotykać z jakimkolwiek chłopakiem, zarekwirowała tusz i pomadkę i pozbawiła kieszonkowego, by inne głupie zakupy nie przyszły mi do głowy.

I na dodatek zapisała mnie do harcerstwa, by pod okiem jej znajomego wyprostowano mi mój zepsuty charakter.

W harcerstwie szybko ochrzcili mnie "Wiewiórką", a ja... bez pamięci zakochalam się w szczepowym;) Na szczęście ze wzajemnością.

A mój niewierny ożenił się w końcu z tą swoją Barbie. Tyle tylko, że daleko mu było do Kena i Barbie podczas pracy w Niemczech rzuciła go dla jakiegoś Turka.

Ha, dobrze mu tak.

A ja chociaż dzisiaj mam na swoim koncie wiele radykalnych zmian swojego wizerunku, nigdy więcej nie zdobyłam się na nabłyszczanie włosów polskim szamponem w kolorze "zlocisty blond".

Praca została nagrodzona w konkursie "Moje metamorfozy"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy