Reklama

Naucz się zdrowego egoizmu

Pamiętasz, jak byłaś małą dziewczynką? Kiedy zaczęłaś akcentować swoje własne "ja"? Mówiłaś: "Nie chcę", "Nie pójdę".

Tupałaś, krzyczałaś, płakałaś i ponad wszystko chciałaś postawić na swoim. Wtedy mama mówiła: "Nie lubię, kiedy tak się zachowujesz", "Nie będę cię zmuszać, ale jeszcze pożałujesz". A gdy dziecko sąsiadów w piaskownicy chciało pobawić się akurat tym wiaderkiem, którego używałaś? Stwierdzała: "Nie bądź egoistką. Możesz pobawić się czymś innym". To były pierwsze lekcje, które nauczyły cię... braku egoizmu. Niestety także tego zdrowego. Dowiedziałaś się, że powinnaś poświęcić to czego ty chcesz na rzecz tego, czego chce ktoś inny. Potem wpajano ci to jeszcze wiele razy, aż w końcu zakodowałaś, że potrzeby innych są ważniejsze niż twoje.

Reklama

Oczywiście mama chciała dobrze, przecież ją też tak wychowano. Ile razy jako nastolatka słyszałaś, że jesteś taka niewdzięczna, a ona tak się dla ciebie poświęciła. Kiedy rodzice się sprzeczali, twoja rodzicielka wypominała ojcu: "Ja tyle dla ciebie robię, a ty...?".

Mimo że wtedy cię to tak bardzo denerwowało, podświadomie powtarzasz ten schemat. Ile razy zdarzało ci się mówić "tak", a potem miałaś do samej siebie pretensje? Godziłaś się na coś, na co nie miałaś ochoty, dla świętego spokoju albo z obawy, często nieuświadomionej, że kogoś skrzywdzisz swoim "nie". Mimo że jesteś dorosła, od lat słyszysz w głowie głos mamy, która mówi, że nie wolno być egoistką. I zaraz rugasz samą siebie. "No przecież jestem dorosła. Zrobię, co uważam za słuszne. Nie będę taka jak ona". Ale mała dziewczynka w tobie podpowiada, że przecież nie chcesz być zła. A egoizm kojarzy ci się z czymś negatywnym. Tak cię wychowano. Tak wychowano nas wszystkie! Na matki Polki, zbawicielki świata, które powinny zapomnieć o własnych potrzebach, marzeniach i poświęcać się całe życie. Najważniejsze jest przecież dobro rodziny. Tylko czy to koniecznie musi być twoim kosztem? Czy aby na pewno poświęcanie się daje ci szczęście? Jeśli tak, to wszystko w porządku i nie ma sensu nic zmieniać. Ale jeśli nie czujesz się z tym do końca dobrze, to wiedz, że możesz zapłacić za to w przyszłości wysoką cenę.

Niezadowolenie z siebie samej to pierwszy krok do nerwicy i depresji. Dlatego czas pobyć trochę egoistką! Oczywiście w granicach rozsądku. Nikt nie każe ci spakować się nagle i wyjechać daleko w świat, ale powoli, małymi kroczkami, można zacząć żyć trochę inaczej.

Zdrowy egoizm to nic innego jak mieszanka miłości do siebie samej i umiejętności odmawiania. To zdolność mówienia "nie" wtedy, gdy nie masz na coś ochoty. Tak, by nikogo nie obrazić, nie skrzywdzić. Powinnaś zadbać o własne marzenia i zastanowić się, czego chcesz. Jeśli ty będziesz szczęśliwa, twoi bliscy też będą. Może trudno ci uwierzyć, ale naprawdę nie musisz się poświęcać.

Najpierw musisz pokochać siebie

Wszyscy cię kochają, bo jesteś dobra, uczynna, zawsze służysz pomocą. I nic w tym dziwnego, ale czy ty kochasz samą siebie? Niektórzy psychologowie każą swoim pacjentom stanąć przed lustrem i powiedzieć patrząc sobie w oczy: "Kocham cię". I wiele osób... ma z tym problem. Takie szczere wyznanie wcale nie jest proste. A gdybyś miała wymienić 30 swoich zalet? Weź kartkę i spróbuj je spisać. Na pewno z wadami poszłoby ci szybciej. Miłość własna nie jest prosta, ale jest kluczem do szczęścia. Dlatego warto nad nią popracować.

Przypomnij sobie, jaka byłaś kiedyś. Jeśli ktoś spyta cię, kim jesteś, bez namysłu odpowiadasz: matką, żoną, córką. To właśnie role społeczne określają całe twoje życie. I w pewnym sensie cię ograniczają. Zastanów się, jak o sobie myślałaś kiedyś, gdy byłaś młodsza. O czym marzyłaś? Wyobrażałaś sobie swoją rodzinę? Teraz żyjesz głównie kłopotami dzieci, sprawami męża, chorobami rodziców, itd. Dla siebie samej już ci brakuje czasu. "Przecież ja tak naprawdę nie mam problemów" - myślisz, i spychasz siebie na drugi plan.

Pamiętaj jednak, że jeśli ty tak robisz, inni też cię tak traktują. Mimo że bardzo cię kochają. Sama nauczyłaś ich, że nigdy się nie żalisz, nie narzekasz. Jesteś na każde zawołanie, bo tak trzeba. Kiedy mąż ostatnio spytał, co u ciebie? Kiedy rozmawialiście o tym, co czujesz, myślisz? Czas to zmienić. Wciąż opowiada tylko o sobie? Powiedz wprost: "Mam kłopot i chciałabym, żebyś mnie posłuchał. Potrzebuję się komuś pożalić". Naucz bliskich, że twoje życie jest dla ciebie ważne i chcesz o nim mówić. Gdy mama znów zadzwoni, nie zbywaj jej jak zwykle słowami: "U mnie wszystko w porządku". Przyzwyczajaj ich powoli, że nie tylko oni są ważni. Twoje sprawy też się liczą.

Za co siebie kochasz? Stań przed lustrem i spójrz na siebie. Nie okiem krytyka jak zwykle, ale inaczej, z dystansem. Nie myśl o, że ci przybyło, że masz odrosty na włosach. Pomyśl, co tobie jest dobrego. Z czego jesteś dumna, a czym jeszcze można popracować. Jaki masz charakter? Jesteś intro- czy ekstrawertyczką? Raczej optymistką czy pesymistką? Dowiedz się więcej osobie samej. Czy jesteś szczęśliwa? Bądź szczera. Traktuj się trochę jak zagubione dziecko. Czasem jest ci źle, smutno? Zaakceptuj to udawaj, że się nic nie stało. Masz prawo do huśtawki nastrojów, do płaczu, nawet histerii. Nie zawsze musisz być idealną matką, doskonałą żoną. Okaż serce samej sobie i nie wyrzucaj sobie potknięć. Właśnie się złamałaś i kupiłaś synowi lody, choć miał nie jeść słodyczy? Co z tego, że czasem bywasz niekonsekwentna? Raz na jakiś czas małe odstępstwo od normy jest nawet bardzo wskazane.

Co dziś zrobiłaś dla siebie. Nie chodzi o to, byś nagle zaczęła myśleć tylko o sobie i swoich przyjemnościach, ale byś umiała je sobie sprawiać, bez wyrzutów sumienia. Tak już zostałyśmy wychowane, że zwykle dobro rodziny stawiamy na pierwszym miejscu. Chciałabyś mieć tę nową książkę ulubionej autorki? "Przecież są ważniejsze wydatki" - myślisz. Jednak kiedy mąż namawia cię na nowe DVD, zgadzasz się, bo jemu na tym zależy, nawet jeżeli uważasz, że was na to nie stać. Za to swoje przyjemności zwykle stawiasz na ostatnim miejscu. Widzisz na wystawie piękne buty i choć mogłabyś sobie na nie pozwolić, nie kupujesz ich. W myślach przeliczasz już, co mogłabyś kupić dzieciom za tę sumę.

Spytaj tak szczerze, co dziś dla siebie zrobiłaś? Ale pamiętaj: zakupy czy pieczenie ciasta to nie są przyjemności. To obowiązki. Zrób takie ćwiczenie: codziennie wieczorem zapisuj w kalendarzu, co zrobiłaś tylko dla siebie. To mogą być małe rzeczy. Zrób sobie kąpiel z pianą i zamknij się w łazience na godzinę. Kup sobie słoneczniki. Posiedź z książką na ławce. Chodzi o to, byś zrobiła to tylko dla własnej przyjemności, radości. Naucz się o siebie troszczyć i rozpieszczać siebie. Oderwij się na chwilę od domowego, błędnego koła obowiązków. Jeśli nie odkurzysz w tej chwili, tylko zrobisz to po spacerze, naprawdę nic się nie stanie. Zobaczysz - dom się nie zawali, rodzina to przeżyje, a pewnie nawet nie zauważy że wyszłaś. Masz tyle obowiązków, więc należą ci się też przyjemności. Pewnie tak wychowujesz swoje dzieci? Dlaczego siebie masz traktować inaczej? Daj sobie czasem chwilę wytchnienia.

Częściej mów po prostu: nie

Jak często zdarza ci się zgadzać na coś, na co kompletnie nie masz ochoty? Pewnie w codziennym natłoku zajęć nawet się nie zastanawiasz, czy robisz coś wbrew sobie. Czy tego chcesz. Najgorsze, że dla wszystkich wokół jest to całkiem naturalne. Mama dzwoni i mówi, że koniecznie musicie jechać dziś na targ po warzywa. Byłaś umówiona z przyjaciółką, ale przecież zawsze można to odwołać. Cieszyłaś się na to spotkanie, ale mama jest w końcu ważniejsza. Jeśli z nią nie pojedziesz, sama będzie dźwigać zakupy, a ma chory kręgosłup. Bez mrugnięcia rezygnujesz z własnych planów i nawet nie przyjdzie ci do głowy powiedzieć: "Mamo, dziś nie mogę, ale możemy pojechać jutro".

Twoje błędne założenia. Czasem wydaje ci się, że po prostu nie wypada odmówić, a innym razem zgadzasz się bez specjalnego powodu, mimo że wcale nie należysz do tych potulnych, bez własnego zdania. Kiedy trzeba, potrafisz huknąć i doprowadzić rodzinę do porządku, więc skąd w tobie tak mało asertywności? Siostra dzwoni na służbowy telefon, bo koniecznie musi z kimś porozmawiać, a najchętniej wpadłaby do ciebie po pracy. Marzyłaś, by dziś pobyć sama, bo mąż zabrał dzieci do teściowej. Zamiast tego, będziesz cały wieczór wysłuchiwać opowieści o małżeńskich kłótniach, choć wiesz, że siostra i szwagier zaraz się pogodzą. A co by się stało, gdybyś odmówiła? Siostra pewnie padła by ze zdumienia, bo ty przecież nigdy nie odmawiasz. Ale czy przestała by cię kochać? Na pewno nie! Zacznij już dziś stosować zasady asertywności w praktyce. Grzecznie, ale stanowczo odmawiaj, jeśli naprawdę nie masz na coś ochoty. Na początku bliscy będą pewnie okazywać niechęć, a nawet stosować mały szantaż emocjonalny. Ale z czasem się przyzwyczają i zaczną szanować twoje decyzje.

Nie rób nic wbrew sobie. Jak często zgadzasz się na coś, bo uważasz, że ktoś tego potrzebuje, a nie dlatego, bo sama tego chcesz? Bardziej przejmujesz się cudzym losem niż swoim. To właśnie skutki wychowania. Kiedy ktoś o coś cię prosi, budzi się w tobie ta mała dziewczynka, której mama mówiła, żeby nie była egoistką. Ale przeżywanie cudzych trosk to dla ciebie też dwa razy więcej stresu. Nie umiesz postawić granicy i oddzielić, co dotyczy ciebie, a co innych. Trudno to zrobić, jeśli chodzi o dzieci, ale już problemy siostry nie są twoimi problemami. Warto, byś sobie to uświadomiła. Nie znaczy, że masz ja zostawić. Spróbuj się jednak zdystansować. Naucz się oddzielać sprawy ważne od mniej ważnych. Powiedz: "Pomogę ci, na ile będę potrafiła, ale nie mogę twoich spraw załatwić za ciebie".

Podejmuj tylko przemyślane decyzje. Kiedy ktoś z bliskich cię o coś prosi, zawsze daj sobie czas do namysłu. Na przykład gdy ciotka proponuje, byście wpadli do niej na niedzielny obiad, bo dawno was nie widziała, poproś o chwilę do namysłu. Nie gódź się na wszystko od razu. Siostra chce pożyczyć pieniądze, a zdarza jej się zwlekać ze zwrotem długu? Dokładnie określ warunki, np.: "Pożyczę, ale musisz mi je zwrócić za tydzień". Bądź stanowcza i pewna tego, co mówisz. Kategorycznie zapowiedziałaś dzieciom, że nie będziesz po nich zmywać naczyń? Nie łam się, kiedy stos w zlewie urośnie do rozmiarów Mount Everestu. To ich obowiązek i przypominaj im o tym spokojnym, pewnym głosem. Zaciśnij zęby i wytrzymaj. Jeśli znów to za nie zrobisz, będziesz to robić zawsze. Kiedy czegoś odmawiasz, nie tłumacz się, bo wychodzi na to, że nie jesteś przekonana do swojej decyzji. Jeśli masz kłopot z mówieniem "nie", ćwicz przed lustrem i na co dzień, przy załatwianiu drobnych spraw. Sprzedawczyni namawia cię na kupno przecenionej bluzeczki? Powiedz pewnym głosem: "Nie, dziękuję". Jeśli do tej pory nie potrafiłaś w takich sytuacjach odmówić, zobaczysz, ile to ci da przyjemności i dumy z samej siebie.

Robisz to dla... swojej rodziny

Kiedy twoja mama podczas jakiejś kłótni wypominała ci, że tak się dla ciebie poświęcała, a ty jesteś taka niewdzięczna, nie miałaś ochoty krzyknąć: "Nikt nie kazał ci się poświęcać!"? Przecież nie zmuszałaś jej do wyrzeczeń, nie żądałaś, żeby dla ciebie rezygnowała z siebie. A ciebie ktoś zmusza? Na pewno nikt inny prócz... ciebie samej. Tylko po co? Dobrze pokazuje to film "Komedia małżeńska" z Janem Englertem i Ewą Kasprzyk. Główna bohaterka, pewnego dnia doprowadzona do ostateczności przez swoją rodzinę, niedoceniana i niespełniona, rzuca wszystko i wyjeżdża do innego miasta. Chcesz dojść do tego momentu w życiu? Nie licz, że rodzina doceni twoje starania, jeśli sama zbytnio ich nie cenisz. Tu też zaprocentuje zdrowy egoizm.

Nie rób nic wbrew sobie. Nie masz ochoty jechać z rodziną na ryby, boli cię głowa, nie czujesz się najlepiej i nie przepadasz za tego typu rozrywką, ale mąż i syn tak bardzo cię proszą. Próbujesz się uśmiechać i cieszyć, ale nijak ci nie idzie. Nie umiałaś odmówić, a teraz obaj twoi panowie mają do ciebie pretensje, że się źle bawisz i psujesz im wypad. Nie lepiej było zostać w domu? Przecież mogłaś w tym czasie odpocząć. Może ugotować coś dobrego na kolację? I wieczór spędzilibyście razem w miłej atmosferze, a nie ze skwaszonymi minami. Jeśli nie masz na coś ochoty, nie rób tego na siłę. Czujesz się niedoceniana przez bliskich? Masz żal, bo mąż dawno nie powiedział ci, że ugotowałaś pyszny obiad. A jak najczęściej reagujesz na jego miłe słowa? Machasz lekceważąco ręką na znak, że "to nic takiego". Brakuje ci czasem dobrego słowa? Upominaj się o nie! Po obiedzie spytaj wszystkich, jak im smakowało. Nikt nie zauważył nowej fryzury? Powiedz mężowi wprost: "Zobacz, jak ładnie wyglądam". Domagaj się tego, co ci się należy. Twoja rodzina może nawet nie zdawać sobie sprawy, że potrzebujesz akceptacji. Są pewni, że wiesz, że jesteś wspaniała i cię kochają, więc po co ciągle o tym mówić?

Szczęśliwa mama to zadowolone dzieci. Chcesz być idealną mamą, świetną gospodynią, genialną kucharką, która serwuje rodzinie obiad z trzech dań, a co wychodzi z takiej mieszanki? Przepracowana, zmęczona i podenerwowana mama, która na nic nie ma czasu. Nie musisz być idealna. Jeśli któraś z twoich koleżanek twierdzi, że świetnie łączy te wszystkie role z pracą zawodową, a jej dom błyszczy, nie powinnaś jej wierzyć. Nie miej wyrzutów, że zła z ciebie żona, bo na obiad była tylko zupa, a na meblach jest kurz. Najważniejsze, że byłaś z dziećmi na basenie. Kiedy ty jesteś zmęczona, bo cały dzień robiłaś wszystko, by dom błyszczał, nie dziw się, że każdy głośniejszy krzyk twoich pociech doprowadza cię do szału. Dlatego czasem musisz sobie po prostu odpuścić. A jeśli rodzina raz w tygodniu zje pizzę zamówioną przez telefon, nic im się nie stanie. Może trudno w to uwierzyć, ale oni zdecydowanie wolą oglądać twój uśmiech niż upieczony przez ciebie trzywarstwowy tort.

Na nowo podzielcie domowe role. Wszystko w domu robisz sama, bo tak już się utarło od lat. Dlatego najwyższa pora przeprowadzić małą rewolucję. Dorastające dzieci spokojnie mogą sprzątać, a młodsze wynosić śmieci. Nie wspominając już o mężu, który w zasadzie mógłby przejąć połowę twoich obowiązków. Pamiętasz, kiedyś chciał ci nawet pomagać, ale odganiałaś go albo wszystko po nim poprawiałaś, głośno narzekając na jego niedokładność. Więc zniechęcił się i przestał.

Czas wprowadzić nowy porządek, ale żeby tak się stało, musisz też trochę zmienić swoje myślenie. Do tej pory uważałaś, że najlepiej zrobisz wszystko sama? Spróbuj zrobić bilans. Czy nie lepiej mieć godzinkę dla siebie w łazience i mniej perfekcyjnie posprzątane mieszkanie? Zastanów się dobrze . Możecie też wypracować pewne kompromisy, np. ty pieczesz ciasto, ale za to dzieci potem zmywają. Nauczcie się współpracować. To będzie dla ciebie ulga, a dla całej rodziny świetna zabawa i bezcenny czas spędzony razem, który na pewno was zbliży. Siądźcie i ustalcie wspólnie nowy grafik. Na początku rodzina pewnie będzie trochę marudzić, ale sama ani się spostrzeżesz, jak szybko wejdą w wyznaczone przez ciebie, nowe role.

A jeśli chcesz być naprawdę szczęśliwa, przestań myśleć o sobie jak o męczennicy. Naucz się poświęcać czas sobie. Cieszyć się i spełniać swoje zachcianki bez wyrzutów sumienia. Zobaczysz, że jeśli oddasz trochę domowych obowiązków w ręce rodziny, oni jakoś się do tego przyzwyczają i na pewno z chęcią cię odciążą. Wreszcie zobaczą też, ile dla nich robisz.

Twój zdrowy egoizm służy nie tylko tobie, ale i twojej rodzinie, więc jeśli nie jesteś do końca przekonana, zrób to dla nich. Tobie należy się trochę przyjemności, a im - szczęśliwa żona i mama.

Anka Kawalec

Świat kobiety
Dowiedz się więcej na temat: siostra | obiad | egoizm | przyjemności
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy