Reklama

O piłce wie więcej niż niejeden facet

Faceci cenią ją, bo naprawdę zna się na rzeczy. Jest na bieżąco z wynikami większości dyscyplin i plotkami ze sportowych aren. Kobiety zazdroszczą jej wyczucia stylu, bo to właśnie ona dyktuje trendy mody na stadionach. Bez Pauliny Czarnoty-Bojarskiej polska piłka byłaby znacznie mniej kolorowa.

Paulina Czarnota-Bojarska to jedna z tych osób, które od razu ujmują innych ludzi swoim sposobem bycia. Otwarta, uśmiechnięta i bezpośrednia. Wystarczy kilka minut rozmowy, by poczuć się tak, jakbyście znali ją od paru ładnych lat. Zresztą pewnie znacie, tyle, że z ekranu telewizora. W końcu to aktualnie najpopularniejsza polska dziennikarka sportowa.

Z gwiazdą sportu w szkolnej ławce

Chociaż najczęściej macie okazję oglądać ją podczas transmisji z piłkarskich meczów, to ona sama nie ukrywa, że sportem numer jeden zawsze będzie dla niej... pływanie.

W młodości trenowała tę właśnie dyscyplinę na basenie stołecznej Polonii. Zapowiadała się całkiem nieźle, zdobyła nawet medal na Mistrzostwach Polski, ale - jak sama mówi - w pewnym momencie poczuła, że nie starczy jej talentu, by wskoczyć na najwyższy poziom.

Reklama

- Miłość do sportu zaszczepili mi rodzice i jako młoda osoba byłam bardzo aktywna. Poświęcałam dużo czasu na treningi, ale po jakimś czasie zrozumiałam, że nie mam potencjału, by zostać takim "supersportowcem" - wspomina Czarnota-Bojarska. - Po latach mogę chyba stwierdzić, że moim największym pływackim sukcesem było to, że... siedziałam w szkolnej ławce obok Bartka Kizierowskiego! - żartuje nasza rozmówczyni.

Dziennikarka na polu minowym

Chociaż z marzeń o wielkiej karierze pływackiej trzeba było zrezygnować, to pani Paulina wcale nie zamierzała rozstawać się ze sportem i postanowiła spróbować swoich sił jako dziennikarka. - Kiedy jeszcze byłam czynną zawodniczką, to niejednokrotnie koleżanki z Polonii dowiadywały się ode mnie, na kogo muszą uważać w danym wyścigu. Zawsze byłam na bieżąco - uśmiecha się Czarnota-Bojarska.

Pierwsze kroki skierowała do rozwijającej wówczas w Polsce skrzydła stacji Canal+. Szansę dał jej redaktor naczelny Janusz Basałaj i po kilku miesiącach młoda reporterka została rzucona na głęboką wodę. - Moje szczęście polegało na tym, że w redakcji była już jedna kobieta - Aldona Marczuk. To właśnie ona wprowadzała mnie w tajniki pracy dziennikarskiej i nie zaliczyłam jakiegoś szczególnie '"twardego lądowania" w realiach polskiej piłki - opowiada pani Paulina.

Dziennikarka wspomina początki swojej pracy z właściwym sobie dystansem i poczuciem humoru, chociaż zaznacza, że kilka lat temu kibice patrzyli na reporterki podejrzliwie. - Wiecie, jak to jest. Kiedy facet się pomyli, to fani pomyślą sobie: "Och, to nic takiego, każdemu może się zdarzyć". No, ale kiedy pomyłkę na wizji zaliczy kobieta, to od razu pojawiają się docinki, że się nie zna, że nie doczytała, że to nie dla niej taka robota - żartuje reporterka.

O piłce wie więcej niż niejeden kibic

Zarzuty o brak fachowości rzadko pojawiają się jednak pod adresem pani Pauliny. Ona naprawdę kocha piłkę i na każdym kroku widać, że zna się na niej jak mało który kibic. Sama zdaje sobie sprawę, że musi być na bieżąco by nie zawieść telewidzów. - Rozległa wiedza to podstawa. Kibice mają przecież na co dzień dostęp do tylu informacji, że ciężko ich czymś jeszcze zaskoczyć. Dlatego kiedy uda się opowiedzieć coś ekstra, to satysfakcja jest podwójna - mówi Czarnota-Bojarska.

Stara się nigdy nie tracić dobrego humoru i być optymistką. Kiedy pytamy o to, czy do polskiej piłki nie zniechęcają jej korupcyjne afery i wybryki chuliganów, natychmiast odpowiada, że stara się dostrzegać przede wszystkim jasną stronę futbolu. - Chociaż nie wszyscy piłkarze są wielkimi talentami, to jednak większość ciężko pracuje i stara się dawać z siebie wszystko. Jako były sportowiec bardzo to doceniam - podkreśla pani Paulina.

W dziennikarskiej pracy nic nie jest jej już chyba w stanie zaskoczyć, bo jadła chleb z niejednego pieca. Piłkarze traktują ją "jak swego": to zaczną zmieniać... spodenki przed nosem pani Pauliny, to znów poskarżą się na arbitra. Zobaczcie zresztą sami!

Z uśmiechem i bez stresu

Od kilku lat Czarnota-Bojarska prowadzi program "Czempioni w Plusie", do którego zaprasza największe osobowości świata sportu. Gościła już m.in. legendarnego polskiego piłkarza Zbigniewa Bońka, znakomitą duńską tenisistkę polskiego pochodzenia Karolinę Woźniacką, ale jako najbardziej wzruszający moment wspomina spotkanie z Bartoszem Kizierowskim.

- To było dla mnie wyjątkowe przeżycie, bo w końcu z Bartkiem znamy się od tylu lat... W trakcie programu przypomniałam sobie, jak siedząc w szkolnej ławce robiliśmy sobie quizy na temat różnych dyscyplin sportu. A tu nagle spotkaliśmy się w studio: Bartek jako mistrz Europy a ja jako dziennikarka. Nasze marzenia się spełniły i to było dla nas niezwykle wzruszające - wspomina pani Paulina.

Czy po tylu latach czuje jeszcze stres przed wejściem na wizję? - Nie, raczej cieszę się, że mam okazję spotkać się z wybitnymi sportowcami. No, może przed programem z Karoliną Woźniacką byłam trochę spięta, bo w końcu Dunka to światowa gwiazda - mówi Czarnota-Bojarska i po chwili dodaje: - Na co dzień tym bardziej się nie stresuję. Jestem bardzo szczęśliwa, bo mogę realizować swoją pasję, robić to, co kocham. I czym tu się przejmować?

Bartosz Barnaś

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: piłka nożna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy