Reklama

Oraz że cię nie opuszczę...

Nie wszyscy ludzie są szczęśliwi. Świat aż roi się od zdradzonych, porzuconych, samotnych... Dzieje się tak, mimo że wiele z tych osób podczas uroczystej ceremonii słyszało i wypowiadało sakramentalne: "(...) oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci...". Czy musi dochodzić do dramatów, które doprowadzają do łamania tej przysięgi?

Te dramaty to nie tylko wynik świadomej działalności człowieka czy gry hormonów, czyli rozstań wywołanych odejściami do innych partnerów. To także ludzki los: tragiczne śmierci, nieprzewidywalne przypadki, katastrofy...

W komentarzach do różnych zamieszczanych w tym serwisie artykułów znaleźć można takie oto "westchnienia": "Zdradził mnie wielokrotnie, ale ze względu na dzieci zostaję przy nim... Dlaczego one mają cierpieć"?; albo: "Wiem, że ona należy już do kogoś innego, ale co temu jest winne nasze dziecko? Dlatego nie odchodzę, tylko jestem z nimi i tylko czasem w nocy płaczę, zamiast spać"...

Reklama

To są decyzje na całe życie, boleśniejsze od wyroków losu... Podobnie jak w przypadku wielu innych "dorosłych" rozstrzygnięć musimy je niestety podejmować w samotności, i samodzielnie, niekiedy przez wiele lat, czasem do końca życia, ponosić ich konsekwencje.

Pisząc te słowa chcę Wam przypomnieć, że ten świat nie jest wyłącznie kraina szczęśliwości. Że męsko-damskie sprawy to ogromna radość, ale też wielka odpowiedzialność... Że "tak" na ślubnym kobiercu to wielkiej wagi decyzja, ze wszystkimi konsekwencjami - zwłaszcza wtedy, kiedy pojawia się dziecko.

Człowiek jest zdolny znieść bardzo wiele. Pomaga mu w tym uczucie! I to jest tylko tyle, i aż tyle... To przychodzi mi do głowy teraz, kiedy myślę o tych zdradzonych, porzuconych i samotnych...

Ola

olamola@interia.pl

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: świat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy