Reklama

Pomieszanie z poplątaniem

"Kobieta, która miała już cesarskie cięcie, często boi się kolejnych ciąż i z tego powodu rezygnuje z następnych dzieci. Walczymy, żeby przyrost naturalny się zwiększył i system emerytalny nie padł" - w ten sposób profesor Chazan tłumaczy potrzebę ograniczenia cesarek. Wiceminister Piecha twierdzi, że lekarze i kobiety idą na łatwiznę, wybierając cesarskie ciecie.

Artykuł Iwony Dudzik kończy się wypowiedzią znanego ponoć, lecz anonimowego ginekologa: "Gdyby Bóg chciał, żeby kobieta rodziła przez cesarskie cięcie, to by jej brzuch wyposażył w zamek błyskawiczny." W tych wypowiedziach nie ma słowa o względach medycznych, o bezpieczeństwie matki i dziecka.

Reklama

Nic dziwnego, że artykuł rozpalił emocje i wzbudził sprzeciw redaktorek "Dziennika". Zuzanna Dąbrowska napisała: "Mam dość tego, że wciąż zajmują się mną jacyś mężczyźni, którzy są przekonani, że jak tylko spuszczą mnie z oka, to natychmiast zrobię aborcję, a jak już zdecyduję się rodzić, to zaordynuję sobie cesarkę, bo tak mi będzie wygodniej." Protestuje również Barbara Kasprzycka. Tylko Renata Kim w wypowiedziach profesora Chazana nie widzi nic złego, ale to mnie nie dziwi.

Zdziwiła mnie natomiast reakcja Elżbiety Cichockiej z "Gazety Wyborczej", od lat prowadzącej akcję "Rodzić po ludzku". "Chodziło nam o to, by kobieta miała prawo do wyboru swojej pozycji rodzenia, do obecności bliskich, do pełnego kontaktu z dzieckiem i do szacunku personelu. Walczyliśmy o to, by nie była poddawana niepotrzebnym zabiegom medycznym służącym tylko wygodzie personelu. Zbędna medykalizacja szkodzi i kobietom, i noworodkom i wciąż jest jej w Polsce za dużo. Przekonywaliśmy i przekonaliśmy wiele kobiet i mężczyzn, że poród, zwłaszcza rodzinny, może być wielkim, wspaniałym przeżyciem, w którym obok bólu jest i wzruszenie, i radości, i miłość." Akcji "Gazety" naprawdę nie sposób przecenić. Zmieniła świadomość kobiet i lekarzy, w wielu szpitalach poród przestał być głównie zabiegiem medycznym. Ale dalej pani Elżbieta pisze: "Teraz dwie nieodpowiedzialne dziennikarki budzą lęki kobiet, propagują szkodliwą modę i absurdalnie oskarżają lekarzy."

I to z kolei wzbudziło mój protest. Bo jeśli już chodzi o oskarżanie lekarzy, to najwyraźniej oskarża ich minister Piecha, twierdząc, że robią cesarskie cięcie nie ze względu na dobro dziecka i kobiety, lecz ze względu na to, że "zwalnia ono z obowiązku czuwania przy długotrwałym porodzie". Pomysł, żeby ukrócić tę praktykę poprzez zmniejszenie opłacalności cesarek świadczy o tym, że zarówno prof. Chazan, jak i minister Piecha uważają, że o stosowaniu cesarek decydują względy finansowe, a nie medyczne. A więc to oni oskarżają lekarzy.

Prawdą jest, co zarzuca "Dziennikowi" Cichocka, że artykuł utrzymany był w sensacyjnym tonie, żonglował wypowiedziami, by budzić emocje. Niemniej, znalazły się w nim słowa, które emocje wzbudzić mają prawo. Akcja "Rodzić po ludzku" służyła zwiększaniu świadomości kobiet i personelu medycznego. Akcja Ministerstwa Zdrowia żmudnej pracy nad zmianą świadomości nie przewiduje. Rozwiązania finansowe mają doprowadzić do tego, żeby cesarskie cięcia stały nieopłacalne, wtedy ich liczba zmaleje. Ani słowa o kobiecie, jej dziecku, wskazaniach medycznych. To może budzić protest, a nawet powinno. Z dwóch powodów.

Pierwszy to słuszna obawa, że zabiegi nieopłacalne i źle widziane przez władzę będą wykonywane niechętnie. Czas do podjęcia decyzji o zastosowaniu cesarskiego cięcia wydłuży się, co może zagrażać przede wszystkim zdrowiu i życiu dziecka. Drugi powód, o którym pisze Zuzanna Dąbrowska, to traktowanie kobiet jak bezmyślnych stworzeń, które podejmują niesłuszne decyzje, kierując się własną wygodą.

Moja opinia o kobietach jest zupełnie inna. Jestem zdania, że ministerstwo powinno przedstawiać argumenty za i przeciw, a nie stosować fortele finansowe, żeby ograniczyć liczbę cesarek. A już wypowiedź lekarza o zamku błyskawicznym jest kuriozalna. Jak zgodnie z tą logiką pisze Barbara Kasprzycka: "Gdyby Bóg chciał, byśmy latali, to by nam dał skrzydła - więc zezłomujmy samoloty". Ale może lepiej uznajmy, że kobiety to istoty racjonalne. Jeśli podejmują niesłuszne decyzje, to zwykle dlatego, że brak im rzetelnej informacji. To stosunek do kobiet budzi protest, a nie fakt, że należy zmniejszać liczbę cesarek. Wbrew pozorom, akurat w sprawie porodów cel "Dziennika" i "Gazety Wyborczej" wydaje się wspólny: traktować kobietę jak człowieka. I nawet w ferworze dyskusji nie warto o nim zapominać.

Hanna Samson

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy