Reklama

Raul jest marynarzem

Jest ciepły czerwcowy dzień. Stoję na progu mojego domu. Obserwuję oddalające się dzieci z ich ojcem. Niestety ojciec moich dzieci nie jest moim mężem, chociaż miałam ich trzech. Ojcem moich dzieci jest biskup Rodrigez.

Jest ciepły czerwcowy dzień. Stoję na progu mojego domu. Obserwuję oddalające się dzieci z ich ojcem. Niestety ojciec moich dzieci nie jest moim mężem, chociaż miałam ich trzech. Ojcem moich dzieci jest biskup Rodrigez.

Zabiera je właśnie do swojej rezydencji na drugim końcu miasta. Prawdopodobnie nie zobaczę ich szybko. Ojciec ma zająć się wychowaniem i edukacją naszych dzieci. Zrobi to lepiej niż ja - biedna wdowa. Nie osiągnęłam nic w życiu, cały swój majątek zawdzięczam moim mężom. Wiec stoję na progu z najmłodszym dzieckiem na ręku. Łzy powolutku płynął po policzku. Zastanawiam się czy dobrze zrobiłam godząc się na małżeństwo z Raulem. Raul jest marynarzem. Nie zapewni mi bogactwa, ale być może zwiedzę z nim świat.

Pozostały tylko ostatnie przygotowania do uroczystości. Dziś jeszcze muszę odebrać suknię ślubną. I zrobić drobne zakupy na targu. Muszę zakupić rzeczy potrzebne mi do podróży Zaraz po ślubie wyruszamy w podróż do Polski. Raul ma tam jakieś interesy, więc wykorzystamy okazję i zobaczymy ten kraj.

Reklama

Idę ulicą, żar spływa z nieba. Dźwigam mojego syna, który wydaje się coraz cięższy . Och gdybym tylko mogła zostać żoną Rodrigeza, na pewno powodziłoby mi się dużo lepiej. Nie musiałabym dźwigać dziecka i sama kupować sprawunków. Miałabym służbę która wyręczałaby mnie w tych obowiązkach. Tymczasem idę wąską ulicą prowadzącą na targ. Ale kto to? To przecież moja przyjaciółka z lat dziecinnych dawno jej nie widziałam, ciekawe co u niej. Zatrzymujemy się i rozmawiamy. Fiona jest wysoką smukłą brunetką. I też idzie odebrać suknię ślubną. Co za zbieg okoliczności. Księżniczka Fiona wychodzi za mąż. Już wiem czemu nie widywałam jej przez ostatnie kilka lat. Była uwięziona w wieży przez strasznego smoka, ale została uwolniona. A teraz wychodzi za mąż za swojego wybawcę. Dziwne ma imię ten książę ? Shrek. Hmmm dziwne nie słyszałam takiego imienia, to pewnie jakiś cudzoziemiec, może z Polski. Idziemy razem do krawcowej i przymierzamy swoje suknie. Szkoda, że nie będę mogła być na ślubie księżniczki Fiony, bierzemy ślub tego samego dnia. Po przymiarce wybieramy się na spacer. Jest bardzo gorąco. Dźwigam syna, mam wrażenie że jest coraz cięższy. Próbuję się rozebrać, ale nie mam co zdjąć. Właśnie gdy mijamy pewien mały kościółek rozbrzmiewają dzwony. Ale nie brzmią tak jak zawsze. Dźwięk jest głośny i natrętny "drrrrrrrrrrryyyyyyyyynnnnnnnn dryn drrrrrrrrrrryyyyyyyyyyynnnnnnnnn" to nie brzmi jak dzwony kościelne głośne i ciężkie "dzyń dzyń".

No tak, to dzwoni mój telefon. Odbieram w półśnie. Koleżanka Ania dzwoni, żeby ustalić szczegóły jutrzejszego spotkania. Nasi mężczyźni będą w tym czasie oglądać mecz, a my idziemy na zakupy. Ale cóż za dziwny sen. Już wiem, w poniedziałek byłam u Krysi, oglądałyśmy na DVD Shreka. A wczoraj, gdy siedziałam w domu, a mój mężczyzna oglądał mecz ,czytałam powieść Mario Puzo "Rodzina Borgiów". Dziś próbowałam obejrzeć mecz i tak się to skończyło.

Izabela

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama