Reklama

Rozdział 3. - Siedem spotkań z żonatym facetem

Spotkanie pierwsze

Jest czarujący i na pierwszy rzut oka jakby trochę niedostępny. Ma starannie wyprasowaną koszulę, ale źle dobrany krawat. Doskonale wiesz, że nigdy nie popełniłabyś podobnego błędu, pozwalając swojemu mężczyźnie wyjść w czymś równie niegustownym na ulicę.

Tymczasem słuchasz go z wyrazem twarzy słodkiej kretynki, potakujesz głową, co chwila przerywając jego wywody okrzykami "Naprawdę? Podziwiam cię, że to zrobiłeś! Jak ty sobie dajesz radę z tyloma problemami?".

Zachęcony twoimi okrzykami opowiada ze szczegółami, do czego doszedł w życiu i jak ważne jest to, co robi. Z błogim uśmiechem na ustach pokazuje zdjęcie dwóch pyzatych dziewuszek z warkoczykami. Na koniec dodaje, że właśnie skończył budowę domu, ale chyba w nim nie zamieszka. Chce się oderwać od dotychczasowego życia, nie interesuje go świat materialny i pragnie wyjechać jako wolontariusz do Palestyny.

Reklama

O żonie na razie cisza. Przez moment zastanawiasz się, czy ją w ogóle ma.

Spotkanie drugie

Przychodzi lekko spóźniony i wyraźnie podenerwowany, odpala jednego papierosa od drugiego. Mimo wszystko nie zapomniał o kwiatach. Czule głaszczesz go po ręce, żeby się uspokoił. Pierwszy raz pada słowo "żona".

Żona, która właśnie zrobiła awanturę, że zapomniał o imieninach jej matki, wkracza po raz pierwszy do akcji. Z opisu wynika, że nigdy się nie maluje, ciągle ma o wszystko pretensje i kompletnie go nie rozumie. Rozmawiają tylko w niedzielę, nad dymiącym rosołem z makaronem. Wiedział, że źle robi już wtedy, gdy sznurował buty do ślubnego garnituru, ale pokaźny brzuszek panny młodej przekonał go, że honor i uczciwość nade wszystko. Bardzo mu współczujesz i starasz się dawać dobre rady przeczytane w Cosmo "Wyjedźcie na Seszele, tylko we dwoje. To na pewno uzdrowi wasze małżeństwo".

Krzywi się i niespodziewanie wyznaje "Jesteś kobietą mojego życia, gdybym cię poznał 15 lat temu, byłbym innym człowiekiem. Teraz nie wiem, w którą stronę mam podążać". Jesteś tak zdruzgotana i współczująca, że zapraszasz go do siebie na kawę. "Tylko ty jesteś moim prawdziwym przyjacielem" - słyszysz między jednym pocałunkiem a drugim.

Spotkanie trzecie

Przyjeżdża po Ciebie najnowszym modelem mercedesa i ostentacyjnie trąbi. Sąsiadki wypadają z okien z zazdrości. Masz na sobie szpilki, czarne okulary. Nie masz na głowie przewiewnej chusteczki - pamiętasz jak zginęła Isadora Duncan. Pomyślałaś o wszystkim.

Wsiadając do auta jesteś bardzo podniecona, czujesz zapach dymu papierosowego połączonego z waniliowym zapachem dyndającej u lusterka choinki. Twoje podekscytowanie szybko mija, kiedy kątem oka zauważasz mały, niewinny, dziecięcy fotelik wciśnięty na tylnym siedzeniu. Nie wiadomo, dlaczego nagle kompletnie się rozsypujesz i zaczynasz płakać.

"O co chodzi?" grzmi Twój ukochany. "Przecież foteliki są teraz obowiązkowe!". Łkając wyznajesz, że zepsułaś wszystko. Nienawidzisz samej siebie. Jesteś taka głupia i emocjonalna. I go kochasz. Niespodzianie Twoja histeria wzrusza go. Pozwala sobie na poważną deklarację, którą wryjesz sobie na zawsze w zwoje mózgowe.

"Odejdę od żony. Już postanowiłem. Tylko z Tobą jestem szczęśliwym człowiekiem. Ale musisz poczekać dwa lata, aż moje córki pójdą do komunii". Padacie sobie w ramiona.

Spotkanie czwarte

Jesteś szczęśliwa i wniebowzięta. Wczoraj oznajmił, że wyjeżdżacie na trzy dni w góry do cudownego, małego hoteliku. Wyłączacie komórki i cały dzień spacerujecie po mało uczęszczanych szlakach, trzymając się za ręce.

Rozpoczynasz niezwykle drobiazgowe przygotowania. Trzeba opracować każdy szczegół garderoby: fioletowa szminka do fioletowej sukienki (bo to modne), pożyczyć traperki od sąsiadki (przy okazji pochwalić się, że jedziesz z narzeczonym do Szwajcarii) i kupić nową odjazdową bieliznę od Victorii Secret (najwyżej będziesz potem z braku forsy jadła tylko jogurty).

Oddając kota pod opiekę, po raz pierwszy zwierzasz się najlepszej przyjaciółce, że kogoś masz i że to poważna sprawa. Typowa dla kobiet tak wrażliwych jak ty intuicja podpowiada ci, że to właśnie tam, w romantycznej scenerii gór zmieni zdanie i przeprowadzi się do ciebie natychmiast po powrocie.

Przyjeżdża niespodzianie dwie godziny przed czasem i oznajmia, że musi służbowo lecieć do Kanady, by ratować firmę przed bankructwem.

Spotkanie piąte

Odbierając kota od przyjaciółki oznajmiasz jej, że właśnie masz zamiar wysłać do niego SMS zrywający znajomość. Tłumaczysz, że jesteś zmęczona huśtawką nastrojów, zerwałaś wszystkie inne znajomości. Ominęło cię kilka cudownych imprez, a przede wszystkim wesele twojego najlepszego przyjaciela ze studiów. Nie chciałaś znowu przychodzić sama i jak zwykle przyprawiać cnotliwe mężatki o palpitację serca, gdy ich mężowie będą się ścigać w prawieniu ci miernych komplementów.

Właśnie wtedy do głowy przychodzi ci cudowny pomysł, żeby zacząć się spotykać z miłym, sympatycznym kolegą z pracy. Co prawda ma 40 lat, na nosie bryle, podobny jest do Gucia z "Pszczółki Mai" i mieszka z mamą. Jest jednak w tobie zakochany, odkąd szef przedstawił cię w pracy jako nową pracownicę. Wasze feromony nie wchodzą co prawda w żadne związki chemiczne, ale przecież chodzi o to tylko, by z kimś być.

Jesteś twarda i nieustępliwa - krótką informacją tekstową kończysz romans z nim. Przyjeżdża niespodzianie w 10 minut po otrzymaniu wiadomości, choć to dziwne - zawsze tłumaczył, że drogę z jego domu do twojego mieszkania pokonuje w godzinę.

Tak naprawdę nie spodziewałaś się tylko jednego. Po raz pierwszy widzisz, jak twój wymarzony George Clooney płacze. Ryczy pijąc herbatę, łka jak dziecko, kiedy wsadzasz go pod prysznic i nie może powstrzymać się od łez w łóżku. Po raz pierwszy nie wychodzi przed północą, tylko zostaje do rana. On jednak cię kocha. Wasze feromony wchodzą w związki chemiczne tak, że aż wióry lecą.

Spotkanie szóste

Zaczyna się niezła draka. Astrolog powiedział jego żonie, że mąż zakochał się w jakiejś lafiryndzie i żeby uważała.

Na dodatek jej znajoma widziała was całujących się w kawiarni.

"Co za nieostrożność, jak mogłaś mnie pocałować w miejscu publicznym?!" pada jego oskarżenie.

W skrytości ducha cieszysz się, że tak się stało. Nareszcie zapadną jakieś decyzje. Malujesz usta i paznokcie na krwistoczerwono i tym samym dopełniasz obrazu kobiety upadłej, która rozbija porządną, katolicką rodzinę. W nocy budzisz się z krzykiem, bo śniło ci się, że ktoś z zemsty przejechał twojego kota. Jak sroka w kość wpatrujesz się w komórkę, bez przerwy sprawdzasz też, czy nie przyszła wiadomość internetem.

Wreszcie dzwoni telefon. On szepcze konspiracyjnie. Tak, że ledwo go słychać "Jestem w łazience, w domu, nie mogę gadać. Jutro o 18.00 w restauracji "Ulubiona". Jesteś pewna, że dzwoniąc do ciebie trzymał głowę w sedesie.

Spotkanie siódme

Spotykacie się w restauracji "Ulubiona", gdzie wszystko się zaczęło. Przychodzi w garniturze i z bukietem róż, co nie wróży nic dobrego. Oznajmia, że ma tylko pół godziny, ponieważ zaraz musi odebrać dziewczynki z baletu.

"Będę Cię kochał do końca życia" - rozpoczyna swoją oskarową przemowę lekko zachrypłym głosem. "I już zawsze, do końca życia, będę nieszczęśliwy. Ale nie mogę tego zrobić:

żonie (bo chorowita);

mamusi (bo rzuci na mnie klątwę);

teściowej (ktoś musi jej nosić węgiel);

cioci Czesi (pożyczyła w trudnych czasach pieniądze);

Frankowi (zawsze był moim idolem, jeżeli chodzi o zasady)".

Natalia Chanek

RMF
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy