Reklama

Skok w nieznane

Józef Czapski - postać mityczna - artysta i intelektualista, malarz, pisarz, eseista, znawca i krytyk sztuki oraz - wnikliwy krytyk własnej sztuki.

Przed II wojną zakładał Komitet Paryski, potem współtworzył paryską Kulturę. Świadek epoki, wielki patriota - uczestnik wojen w 1914, 1920 i 1939 roku. W łagrze w Grizowcu wygłaszał po francusku odczyty o malarstwie i Prouście. Jeździł po Związku Radzieckim z misją od generała Andersa szukając zamordowanych polskich oficerów. Czas wojny opisał w książce Na nieludzkiej ziemi. Do malowania powrócił dopiero w latach 50.

Wędzidła

Trudno mówić o Czapskim - malarzu, pomijając Czapskiego - pisarza, publicystę. Te dwie dziedziny twórczości stanowiły jego wędzidła, sens życia. Nie wyobrażał sobie dnia bez swojego dziennika - zapisków, rysunków, refleksji: To konieczność pcha do pisania i malowania. Mieszka w nas albo nas opuszcza, jej intensywność jest zmienna, ale bez niej nie ma sztuki.

Reklama

Dla wielu ważniejsza jest jego twórczość literacka oraz krytyka artystyczna. Dla niego nieustannym wyzwaniem był kolejny obraz. Wystarczy, żebym stracił wiarę, że coś mogę zrobić w malarstwie - wszystko się rozprasza i tracę wszelka świadomość kolejności ważności - pisał.

Urodził się w 1896 roku w Pradze, dzieciństwo spędził w Przyłukach na Mińszczyźnie w pięknym majątku dziadka. Maturę zdał w Petersburgu i rozpoczął studia prawnicze. "I już chciałem malować, już byłem zdecydowany, że będę malował - wspomina. - Mało rysowałem, zawsze myślałem o muzyce, a nie wiem, dlaczego nigdy nie wątpiłem, że będę malarzem". W 1921 roku Czapski został przyjęty na krakowską akademię Sztuk Pięknych do pracowni Józefa Pankiewicza.

Dziwne światy

Józef Czapski miał opinię inteligentnego, pracowitego, świetnego teoretyka, i... mało zdolnego malarza. Twoje obrazy nigdy nie będą złe, bo one są potworne - powtarzał Czapskiemu Jan Cybis w czasie pobytu kapistów w Paryżu. Czapskiego do malowania pchała jednak głucha konieczność. Tygodniami kopiował w Luwrze Poussina, męczył się, piłował pejzaż.

Olśnienie przyszło w Londynie, przed obrazem Corota. Nigdy nie trzymał się sztywno kapistowskiej doktryny, jak Cybis czy Rudzka. "Moja generacja postawiła w moim Kraju problem peinture-peinture - pisał - chcąc odżegnać się od malarstwa przedstawiającego. "Pożarto temat", tak bardzo miano dość jako idei wiodącej - malarstwa patriotycznych, dramatycznych treści. Z grupy kolegów najbliższy był mu Waliszewski ze swoim wyczuciem groteski świata".

Sztuka francuska, a przede wszystkim Bonnard, to było dla kapistów wielkie odkrycie. Czapski mówił nawet, że czuje się przez sztukę francuską zgwałcony. Miał też jednak inne fascynacje, choćby Goyę, Daumiera, Soutine`a, niemieckich ekspresjonistów, potem skromny świat martwych natur Morandiego, malarstwo De Staëla. Miał swoje olśnienia, refleksje, ale do obrazu dochodził powoli, żmudnie, z trudem, bez rutyny. "Świat, zrodzony z mózgowego, abstrakcyjnego zestawienia plam barwnych i linii, stawać się będzie coraz bardziej konkretny - pisał o Czapskim Jerzy Wolff w 1938 roku - malarstwo narzucać się będzie widzowi coraz silniej swoją prawdą. (...) artysta zaczynając płótno ma wrażenie, że skacze w nieznane, dlatego, że ośmiela się być sobą, że mając poczucie tworzenia w ramach malarstwa, chce wypowiedzieć to, co ma pod czaszką".

Malarstwo było dla Czapskiego wizją, kontemplacją. Twierdził, że tu tak naprawdę niczego nie da się wymyślić, trzeba jedynie patrzeć wokół siebie z uwagą i pokorą. Wciąż mówią o samotności, którą wyraża moje malarstwo, może to i prawda - powiedział w jednym z wywiadów - Nigdy nie stawiam sobie pytań tego rodzaju. Kiedy maluję, nigdy nie myślę, że robię to dla kogoś lub w jakimś celu. Jestem sam (może z Bogiem) i maluję to, co muszę malować. Postawa bezinteresowna wydaje mi się fundamentem. Poddaję się codziennemu życiu, odkryciom, jakie czynię, widząc na przykład stół z ukosa, jakiś koszyk czy twarz, która mignie mi w pociągu czy w kawiarni...

"Dziwny ten świat Józia" - pisał Cybis w latach 50., patrząc na zdjęcia nowych obrazów zakazanego w Polsce kolegi - "Trochę jakby na jego dziwaczny wzrost. Nastrój z Dostojewskiego i Kafki".

Obraz Czapskiego

W malarstwie Czapskiego jest coś z naiwności dziecka, a może to właśnie trudna do pojęcia, zagadkowa prostota. Ekspresyjne, czasem nawet ryzykowne zestawienia barw, silne kontrasty światła, pozorna nieporadność rysunku, czułość spojrzenia - rozmach i skupienie. Pod koniec życia mówił, że widzi wszystko ze swojego pokoju. I malował ten skromny świat. Chciał umrzeć, malując. Jego ostatnie martwe natury, czarno-biało-szare, są piękne, syntetyczne i wzruszające. To mój ostatni obraz - zanotował Czapski na odwrocie jednego z tych płócien - bo nic już nie widzę. Zmarł w 1993 roku.

"Obraz Czapskiego - pisze Richard Aeschilmann, którego kolekcję prac Czapskiego mogliśmy niedawno oglądać w Zachęcie - Wy nim jesteście i nagle coś jeszcze. Obraz Czapskiego. Wy nim jesteście i cały spektakl rozwija się już na płaszczyźnie waszych oczu. Obraz Czapskiego. Jesteście sami wewnątrz obrazu, a jego obecność nazywa się wspomnieniem, miłością, smutkiem lub szczęściem".

Małgorzata Czyńska

Antyki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy