Reklama

To moje ciuchy!

Koleżanka w takim samym ciuchu jak nasz i znajoma wiecznie pożyczająca od nas ubrania - to chyba największe zmory w dziedzinie garderobianej. Z jedną i drugą trudno sobie poradzić, nie ryzykując, że stosunki koleżeńskie nie zostaną zerwane a nasz image nie ucierpi.

Koleżanka w takim samym ciuchu jak nasz i znajoma wiecznie pożyczająca od nas ubrania - to chyba największe zmory w dziedzinie garderobianej. Z jedną i drugą trudno sobie poradzić, nie ryzykując, że stosunki koleżeńskie nie zostaną zerwane a nasz image nie ucierpi.

Podobno z pożyczania ciuchów się wyrasta. O ile w pewnym, raczej nastoletnim wieku, wymienianie między sobą ubrań, jest jednym z przejawów dziewczęcej przyjaźni, o tyle później robi się nieco infantylne.

Świadczy o tym, że wciąż nie znalazłaś jeszcze swojego stylu i musisz ratować się pomysłami innych. Co zrobić, gdy Ty sama masz ten etap już za sobą, ale chętnych, które skorzystałyby z zawartości twojej szafy nie brakuje? Trzeba ratować własną garderobę, aby nie zamieniła się w ogólnodostępną wypożyczalnię. Pierwszym sygnałem zniechęcającym potencjalne pożyczające powinien być fakt, że ty sama nie korzystasz z tego rodzaju przysług. Jeśli to nie pomaga, trzeba zdobyć się odwagę i powiedzieć, że ciuchów nie pożyczasz. Taka dawka szczerości dla niektórych może być nie do przełknięcia. Twój wizerunek przestanie jednak szwankować - poczujesz, że twoje ubrania są naprawdę wyłącznie Twoje, a Twój styl - niepowtarzalny.

Reklama

Nie znaczy to jednak, że Twój budowany przez laty ubraniowy image jest już zupełnie bezpieczny. Odprawiona z kwitkiem koleżanka, której nie udało się niczego od ciebie pożyczyć, może przecież takie same ciuchy sobie kupić. Gdy tylko pojawiasz się w pracy w nowym ubraniu, od razu wypytuje, gdzie je kupiłaś. Po paru dniach ma na sobie takie samo. Wyglądacie jak bliźniaczki. Masz tego już dosyć. Owszem, może zdarzyć się, że na jakiejś imprezie pojawiacie się przez przypadek w identycznej bluzce czy spódnicy, czego jednak żadna kobieta sobie nie życzy. Ale żeby co chwilę patrzeć na koleżankę, jak na własne odbicie w lustrze - to już przesada. Zamiast podawać adresy "swoich" sklepów, możesz oczywiście powiedzieć, że ciuch dostałaś w prezencie albo, że nie pamiętasz już, gdzie go kupiłaś. Jeśli jednak naśladowczyni nie da się zbyć w ten sposób, nie pozostaje nic innego, jak powiedzieć jej wprost, żeby ubierała się według swoich pomysłów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ubrania | koleżanka | ciuchy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy