Uciekająca panna młoda

Miało być jak ze snu - ty w śnieżnobiałej sukni z welonem, on w ciemnym garniturze, kościół tonący w kwiatach, łzy radości, miodowy miesiąc, a potem długie i szczęśliwe życie.

Uciekająca panna młoda
Uciekająca panna młoda123RF/PICSEL

Gdy marzenia stawały się coraz bardziej realne, nagle poczułaś, że wcale nie masz jeszcze ochoty na ich spełnienie. Nie teraz, nie z tym człowiekiem. Wycofałaś się w ostatniej chwili, no w prawie ostatniej.

Spektakularne ucieczki sprzed samego ołtarza zwykle zdarzają się tylko w filmach. Cały kościół zamiera w ciszy, by usłyszeć słowa małżeńskiej przysięgi, a sakramentalne "tak" wcale nie pada. To ona zwykle rzuca ślubny bukiet i czym prędzej wybiega przez główną nawę świątyni, wprawiając wszystkich w zdumienie. W prawdziwym życiu rzadko zdarza się, aby ze zmianą decyzji w tak istotnej sprawie czekać do samego końca. Częściej dochodzi do zrywania zaręczyn.

Oni nie chcą się żenić?

Niechęć do małżeństwa zwykło przypisywać się płci męskiej. To na panach "wieszamy psy" za to, że tacy nieodpowiedzialni, ciągle niegotowi, że wymagają wielu podchodów, które w końcu zaprowadzą ich przed ołtarz.

Nawet ci, którzy zupełnie poważnie traktują swoje związki, z decyzją o ślubie zwlekają jak najdłużej się da. "Przecież to tylko papierek", "Potem wszystko zacznie się psuć", "A kto by się tam teraz żenił?!" - takie argumenty słyszą czekające mniej lub bardziej cierpliwie partnerki.

Nie wiadomo nawet, jak z facetami rozmawiać na ten temat, aby ich za bardzo nie przestraszyć i całkiem nie zniechęcić.

Jeśli nawet zakładają możliwość zmiany stanu cywilnego, to ich wymagania co do przyszłej żony są bardzo wysokie, często trudne do spełnienia przez kandydatki na życiową partnerkę.

One nie chcą wychodzić za mąż

Coraz więcej pań też przestaje spieszyć się do ołtarza. To one zwlekają z ostateczną decyzją albo w ostatniej chwili się z niej wycofują. Rozsmakowały się w niezależnym życiu - mają satysfakcjonującą pracę, zarobki, mieszkanie, grono przyjaciół. Nie dla nich rola żony, zwłaszcza tej ze stereotypowych wyobrażeń - uległej, zapatrzonej jedynie w dom i dzieci, spełniającej zachcianki pana męża. Nie chcą zmieniać stanu cywilnego z podobnych powodów jak mężczyżni - czują się jeszcze niegotowe, boją się odpowiedzialności, przeraża je fakt, że decyzja o małżeństwie to zwykle decyzja na całe życie. Nawet jeśli są z kimś związane, to wciąż towarzyszy im niedosyt - że to jeszcze nie ten wymarzony, jeden, jedyny.

Jest jeszcze inny powód, dla którego nie dajemy sobie tak szybko wcisnąć obrączki na palec - to chęć życia według własnego scenariusza, wbrew temu, czego oczekują od nas inni. Jedni dopatrują się w tym egoizmu, inni podziwiają za odwagę. Wyjść za mąż, bo wypada, bo nie można wiecznie czekać na księcia z bajki, bo czas nagli a rodzina wywiera presję....Trzeba mieć w sobie nie lada siłę, aby przeciwstawić się tym wszystkim oczekiwaniom. Trzeba też dojrzałości, aby o swym niezdecydowaniu i niegotowości powiedzieć partnerowi wprost, zwłaszcza gdy ten już wiele obiecywał sobie po takim związku. Lepiej to zrobić choćby w ostatniej chwili, niż później skazywać siebie i drugą osobę na konsekwencje tej niepewności.

Z dala od ołtarza

Kobiecej rewolucji przeciw małżeństwu w sporej mierze winne są słynne gwiazdy. Badacze stosunków społecznych twierdzą, iż znane trzydziestokilkulatki ponoszą odpowiedzialność za coraz powszechniejszą ucieczkę pań przed małżeństwem i oddawanie się monogamii. Coraz więcej kobiet hołduje krótkim, niezobowiązującym związkom, nie chcą się wiązać z jednym człowiekiem, którego - nota bene - nie mogą być pewne.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas