Reklama

W zawieszeniu

Są już ze sobą ładnych parę lat. Nie podejmują żadnych przyszłościowych decyzji - o małżeństwie, dziecku, wspólnym domu, itd. Żyją z dnia na dzień. Do czasu...

W wielu związkach jedna ze stron - zwykle jest to kobieta - po jakimś czasie ma dość takiego stanu przejściowego rozciągającego się w nieskończoność i wywiera na partnera presję, by ten wreszcie się określił - zdecydował się na sformalizowanie związku, założenie rodziny bądź przyznał, że małżeństwo mu nie odpowiada, a tym bardziej obowiązki rodzicielskie.

Zdarzają się też związki, w których żadna ze stron nie ma planu na przyszłość - nie chce bądź nie może zdecydować się na ostateczny krok i trwa w zawieszeniu.

Reklama

Taki pomysł na życie, a właściwie jego brak, przez wiele lat może sprawdzać się całkiem nieźle - wynajmuje się wspólnie mieszkanie, dzieli wydatkami, ma wspólnych znajomych, razem spędza wolny czas, itp. Prędzej czy później musi jednak pojawić się pytanie "i co dalej?". Najpierw na pewno padnie ono z ust rodziców, którzy będą mieli dość kolejnych mało precyzyjnych odpowiedzi na pytanie o ślub.

Znajomi też zaczną się wpraszać na wesele, nie przyjmując do wiadomości, że nikt takiego nie planuje. W końcu sami zainteresowani, wyrwani ze stanu zawieszenia, zaczną mieć wątpliwości, czy wybrany przez nich sposób na życie im odpowiada. Wahania będą się coraz bardziej mnożyć, gdy grono znajomych trwających również w stanie przejściowym zacznie się kurczyć.

Nagle okaże się, że kompanów do beztroskiej zabawy jest coraz mniej - mają rodziny, domy, dzieci. Coraz trudniej namówić kogoś na piątkowy wypad w miasto czy z dnia na dzień "wsiąść do pociągu byle jakiego". To już ostatni dzwonek, by na coś się zdecydować.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy