Reklama

Walentynkowy atak majtkowy

Nisha Susan jest bardzo zajętą kobietą, która wypełnia niezwykłą walentynkową misję. Sortuje sterty kartek, listów i masę różowej bielizny - wszystko to jest przeznaczone dla prawicowych, hinduskich grup "strażników moralności".

"Każdego dnia przychodzi mnóstwo tych rzeczy, ta para jest na przykład z Jaipur" w zachodnich Indiach - 20-letnia Susan wskazuje na parę jaskrawo-różowych majtek.

Susan jest założycielką "Konsorcjum chodzących-do-pubów, wolnych i postępowych kobiet" - grupy stworzonej jako prowokacyjna odpowiedź na ostatnie ataki hinduskich ekstremistów na młode kobiety, pijące w barach w południowych Indiach.

Telewizyjny materiał o aktywistach Sri Ram Sena (SRS), wstrząsnął kobietami i wywołał falę oburzenia i potępienia.

Napastnicy, którzy przedstawiają się jako obrońcy tradycyjnych wartości, byli natychmiast zatrzymani a następnie zwolnieni za kaucją - to sprowokowało Susan do wzięcia sprawy w swoje ręce.

Reklama

Za pośrednictwem Facebooka, internetowego serwisu społecznościowego, zaapelowała do hinduskich kobiet o wysyłanie ich różowych "chaddis" - czyli majtek.

Bielizna zostanie przesłana do SRS jako specjalny "prezent" z okazji walentynek - święta, które prawicowi aktywiści uznaną za zachodnie i dekadenckie.

"Chcemy pokazać tym ludziom, że są inne sposoby wyrażania protestu, a w szczególności sposoby pozbawione przemocy" - mówi Susan..

Aktywiści jednej z największych hinduskich organizacji nacjonalistycznych są czasami lekceważąco nazywani "majtkowymi facetami", z powodu szortów w kolorze khaki jakie noszą .

Na stronach Facebooka do "Konsorcjum chodzących-do-pubów, wolnych i postępowych kobiet" zapisało się już 20 000 członków, a bielizna napływa w ogromnej ilości.

Wsparcie - w tym również ze strony mężczyzn - nadchodzi z całego kraju i ze strony wszystkich grup wiekowych - mówi zaangażowana w kampanię Isha Manchanda.

"Jedna ze wspierających nas kobiet ma 55 lat i twierdzi, że nigdy w życiu nie była w pubie ani nie obchodziła walentynek, ale dołączyła do sprawy bo była wstrząśnięta tym, co zobaczyła w telewizji" - mówi Machanda.

Po atakach Renuka Chowduri, minister do spraw kobiet i dzieci porównała SRS do talibów, ale przywódca organizacji pozostał niewzruszony.

Nie tylko bronił użycia przemocy, ale zapowiedział ataki na sklepy handlujące walentynkowymi upominkami.

"Picie, spotkania towarzyskie, obchodzenie walentynek są częścią zachodniej kultury, która niszczy naszą hinduską kulturę" - powiedział V. K. Rajesh z SRS. "Nie jesteśmy przeciwko miłości, ale jesteśmy przeciwko swobodzie obyczajowej, którą widzimy wśród młodego pokolenia, które ślepo małpuje Zachód. Nie będziemy oszczędzać tych ludzi i podejmiemy wszelkie niezbędne akcje jakie dopuszcza prawo" - dodał.

Rajesh nie wydawał się speszony mającym nadejść zalewem "prezentów": "Przyjmiemy prezenty. Tym, którzy wyślą nam różowe majtki, wyślemy różowe sari. To symbol hinduskiej kultury" - zapowiedział.

Ale dla Susan i jej towarzyszy to ludzie z SRS łamią reguły społeczne: " Hinduska kultura nie nakazuje bicia kobiet. Co ci ludzie mają do powiedzenia na ten temat?"

Według należącej do grupy Aswini Shetty z Mombaju majtkowy protest dotyczy ochrony praw kobiet: "dzisiaj zabraniają nam pójścia do pubów, jutro zażądają abyśmy zasłaniały twarze. To może się wymknąć spod kontroli" - powiedziała.

Elizabeth Roche (AFP) tłum. i opr. IG

Czytaj też:

Rozpustników zmusza do ślubu

Kobieta - puch marny...

Współczesna Hinduska dba o swoje potrzeby

Radzą sobie z klientami

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Hinduska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama