Reklama

Zakazane lektury

O poezji i o swoich ulubionych książkach opowiada poetka Ewa Lipska.

Jakie książki wywarły na panią największy wpływ?

Ewa Lipska: To się zmienia na przestrzeni całego życia człowieka. Inaczej to było kiedy miałam osiemnaście lat, inaczej potem, kiedy byłam starsza. Muszę powiedzieć, że większy wpływ miała na mnie proza, a potem eseje takie jak "Człowiek zbuntowany" Alberta Camusa, czy wspaniałe eseje Jana Tomkowskiego "Dom chińskiego mędrca", które czytałam kilka lat temu. Teraz są to przede wszystkim książki wspomnieniowe i historyczne. Dawniej była to przede wszystkim wspaniała proza: amerykańska, niemieckojęzyczna, południowoamerykańska. To były różne etapy jakie w życiu przechodziłam. Była też oczywiście poezja. Bardzo lubiłam poezję rosyjską: Achmatowa, Cwietajewa, Mandelsztam. Potem dużo czytałam Eliota, potem poezja amerykańska, potem poezja francuska. To zmienia się razem z człowiekiem, z jego przeżyciami, z jego zmieniającym się stosunkiem do świata.

Reklama

A czy którąś z tych książek poleciłaby pani jako "lekturę obowiązkową"?

Ewa Lipska: W żadnym razie obowiązkową. Najlepsze są lektury zakazane. Wtedy młodzież bardzo lubi je czytać. Nie można zrobić ze sztuki obowiązku. Myślę, że trzeba zachęcać do czytania. Poprzez poezję śpiewaną, poprzez internet trzeba próbować poezją zarazić czytelnika. Oczywiście nie każdy musi czytać wiersze, ale jeżeli ktoś słucha pięknych piosenek Grechuty, Ani Szałapak, czy Grzegorza Turnaua może się potem tym bliżej zainteresować. Może będzie chciał bliżej poznać tego autora, a potem może sięgnie po tomik. Jest to jedna z form propagowania poezji, ale to nie ma być obowiązek to trzeba lubić.

Czy w dzisiejszych czasach poezja ma dobry odbiór?

Ewa Lipska: Myślę, że tak. Wiadomo, że poezja jest gatunkiem elitarnym, ale zawsze znajduje się pewna grupa ludzi zainteresowanych poezją. To widać na spotkaniach autorskich z czytelnikami w różnych większych i mniejszych miastach i miasteczkach naszego kraju i nie tyko naszego kraju, bo to samo jest za granicą.

A jak jest z twórcami?

Ewa Lipska: Poezja młoda, najmłodsza ma się bardzo dobrze. Mamy bardzo dużo młodych utalentowanych poetów, o których na pewno niebawem usłyszymy.

Co pani myśli o publikowaniu poezji w internecie?

Ewa Lipska: Uważam, że to jest bardzo dobry sposób na reklamowanie poezji. Ponieważ internet jest w tej chwili największą gazeta świata. Oczywiście, z jednej strony, jest to śmietnik. Znajduje się tam mnóstwo rzeczy bezużytecznych, ale z drugiej strony są rzeczy niezwykle cenne. Widzę na przykład, jak ludzie komunikują się ze sobą na blogach, jak wiele miejsca poświęcają poezji. To jest jedna z form przemycająca, ten bardzo elitarny i niewielki gatunek jakim jest poezja.

Czyli forma warsztatów...

Ewa Lipska: Nie tylko. Na przykład ktoś sobie przepisuje wiersz, który lubi, który jest mu bliski i wysyła go przyjaciołom. To jest fantastyczne, ta wymiana i kontakty przez poezję. Ludzie czasem się poznają w ten sposób. Spotkałam kiedyś taką parę, która się poznała w internecie dzięki moim wierszom. Akurat zaczęli ze sobą na ten temat rozmawiać. Mam nadzieję, że dalej są ze sobą. To jest wspaniałe miejsce. Są już specjalne wydawnictwa, tłumaczenia wierszy, to żyje. Internet żyje i tętni takim poetyckim życiem.

Z Ewą Lipską rozmawiała Izabela Grelowska.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy