Reklama

Zakazany owoc

Nie zawsze możemy się zachowywać tak, jak byśmy chcieli. Takie są konsekwencje życia w społeczeństwie. Przekraczanie norm obyczajowych zawsze grozi konsekwencjami - to wiemy - ale czasem uczucie bywa silniejsze...

Nie zawsze możemy się zachowywać tak, jak byśmy  chcieli. Takie są konsekwencje życia w społeczeństwie. Przekraczanie norm obyczajowych zawsze grozi konsekwencjami - to wiemy - ale czasem uczucie bywa silniejsze...

Właśnie w zakresie uczuć, gdzie tak naprawdę nikt nigdy niczego do końca nie jest w stanie zmierzyć i ocenić, właśnie tutaj najczęściej jesteśmy świadkami braku zahamowań, sięgania po... zakazany owoc.

"(...) Byliśmy z narzeczonym zaręczeni, mieliśmy wyznaczoną datę ślubu, zapewnialiśmy się wzajemnie o wielkiej miłości. Nasi rodzice to nawet zdążyli się już zżyć ze sobą przy okazji planowania naszego ślubu i naszej przyszłości (...) I wtedy poznałam faceta, który przyjechał do naszej firmy na delegację. Miał spotkanie z moim działem, potem jeszcze była jakaś biznesowa kolacja w większym gronie (...) Po dwóch dniach zadzwonił (...) Zerwałam wszystko to co było gotowe do ślubu i jeszcze wykrzyczałam zdenerwowanym rodzicom, za co później ich przeprosiłam, że moje zachowanie nie jest przekroczeniem norm obyczajowych (...) Dzisiaj jestem już po ślubie z tym moim Panem Na Delegacji, wkrótce urodzi się nasz potomek (...)" - napisała D., pytając na zakończenie, czy zrobiła źle?

Reklama

Nie ma się co oszukiwać, na pewno nie zrobiła dobrze z punktu widzenia człowieka, któremu przysięgała miłość, i którego porzuciła dla innego tuż przed ślubem. A czy zrobiła źle sobie lub nowemu partnerowi itd., to dopiero pokaże czas.

Inna jest sprawa Artura, któremu wszedł w drogę rodzony brat: "(...) Byliśmy z żoną już dwa lata po ślubie. Kiedyś wyjechałem na dwa miesiące do Niemiec, a kiedy wróciłem, dowiedziałem się od siostry, że moja żona co rusz znikała z moim bratem (...) Kiedy ją wprost o to zapytałem, rozpłakała się i zaczęła przepraszać (...) Świat mi się zawalił, myślałem, że ludzie, którzy co tydzień chodzą do kościoła nie są w stanie zrobić czegoś takiego najbliższej osobie (...)".

Artur też prosi o radę. Co ma robić? Czy budować od nowa? Wybaczyć? Jak żyć z tym bagażem życiowym w ogóle? Jak żyć w środowisku wiejskim?

Można szukać wielu dróg wyjścia z tej sytuacji, ale na końcu każdej z nich pojawia się kolejne pytanie: czy aby na pewno dobrze postępuję? Bo przecież raz już życie oszukało, to dlaczego ma tego nie zrobić drugi raz...

Arturowi spróbuję odpowiedzieć na jego list prywatnie, a Was proszę, byście przynajmniej na ten temat - na temat zakazanych owoców, na temat nagłych porywów serca, odejść i powrotów - zechcieli się trochę pozastanawiać...

Ola

olamola@interia.pl

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zakazy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy