Reklama

Związek z bogatym facetem

Mam 25 lat. W zeszłe wakacje wyjechałam do Anglii do pracy, na 3 miesiące. Jak obiecywano mi jeszcze przed wyjazdem, miałam być kelnerka. Rzeczywistość okazała się inna.

Mam 25 lat. W zeszłe wakacje wyjechałam do Anglii do pracy, na 3 miesiące. Jak obiecywano mi jeszcze przed wyjazdem, miałam być kelnerka. Rzeczywistość okazała się inna.

Trafiłam na zmywak i sprzątanie pokoi. Na szczęście nie byłam tam sama, wyjechała ze mną dobra koleżanka Basia. Wspierałyśmy się wzajemnie, głównie ona mnie. Nie czułam się tam najlepiej, nawet nie chodziło o prace. Skończyłam w tamtym roku studia i z wyjazdem wiązałam pewne nadzieje. Myślałam, że jeśli spodoba mi się praca, to może będę mogła zostać dłużej i z czasem poszukać czegoś lepszego. Wcale nie uśmiechało mi się pracować na zmywaku. Odliczałam tylko dni do powrotu do Polski, choć tak naprawdę wolałabym się zapaść pod ziemie. Nie wyobrażałam sobie poszukiwań pracy w kraju. Miałam poważny problem sama ze sobą. Nie wiedziałam co będę robić po powrocie. Ze względu na miejsce w jakim się znajdowałyśmy, a była to maleńka wioska, nie miałyśmy w wolnych chwilach nic ciekawego do roboty. Jedyną naszą rozrywką były dla nas odwiedziny pewnego Anglika, który pracował dla tego samego szefa co my. Zajmował się marketingiem i wieloma innymi sprawami w browarze. Był bardzo bogaty, miał wspaniałe samochody, cudny dom i związek z kobieta o 10 lat od niego starszą. Byli ze sobą już dobrych parę lat, mieszkali razem i uważano ich za najnormalniejsza parę, chociaż nie mieli ślubu. Po paru tygodniach przychodzenia do nas zaczął się zwierzać. Mówił, że wcale nie jest z nią szczęśliwy, że poważnie popsuło się miedzy nimi i zamierzają się rozstać. Mieli sprzedać dom i podzielić się pieniędzmi. W tym czasie moja koleżanka miała urodziny i chcieliśmy je hucznie spędzić. Zabrał nas do dyskoteki. Na początku kupował drinki, tańczył z nami, wygłupialiśmy się. Po pewnym czasie poszłam sobie usiąść, a on poszedł za mną. Zaczął mnie całować... byłam zaskoczona. Tego samego wieczora powtórzyło się to jeszcze kilka razy. Miałam mieszane uczucia, nie wiedziałam co o tym myśleć. Wydawało mi się niemożliwe, że ktoś taki jak on, facet z wyżyn społecznych i ja, przeciętna polka, która nic nie ma mogą być razem. Pojechaliśmy we trójkę do jego domu. Koleżanka poszła spać, a my zaczęliśmy pieszczoty, które szybko przerwałam. Powiedziałam "nie, nie miedzy nami..." zapytał "dlaczego nie?". Nie odpowiedziałam, poszłam spać. Następnego dnia przyszedł do mnie do pracy spytać, czy się dobrze czuję i chyba o to, czy żałuję tego, co się stało. Powiedziałam, że nie. Po tym wszystkim pomyślałam, że dla niego byłam kolejną dziewczynką, z którą trochę się pobawił. Ale nie. Przyszedł wieczorem wyjaśnić całą sprawę, powiedział, że mnie lubi i spodobałam mu się od pierwszego spotkania, ale wtedy wszystko jeszcze wyglądało inaczej. Powiedział, że chce być ze mną i już dawno tak cudnie się nie czuł. Pisał też wtedy sms-y do mojej koleżanki, o tym, że bardzo się mu podobam i może dać mi dużo miłości. Na drugi dzień nasz szef zorganizował urodziny w pubie dla mojej Basi. Zjawiliśmy się na nich wszyscy. Kochaliśmy się w tą noc po raz pierwszy. Za 4 dni miałam wracać do Polski, był załamany tym faktem. Jeśli chodzi o mnie to nie czułam nic. Żyłam chwilą nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Byłam szczęśliwa, choć nie mogę powiedzieć, że zakochana. Widziałam w nim smutek, ciągle powtarzał, "nie chce żebyś wyjechała, musisz tu szybko wrócić". Już rozglądał się za nowym domem, znalazł mi inną pracę. Powiedział, że jeśli tylko postanowię wrócić, to będziemy mieszkać razem, pozwoli mi udekorować caly dom i będziemy sobie szczeliwie żyć i co najważniejsze będziemy razem. Na lotnisku płakał, ja zachowałam stoicki spokój. Powiedział, że będzie tęsknić, że nie wyobraża sobie kilku tygodni beze mnie i że wolałby teraz umrzeć. Zaraz po wylądowaniu w kraju dostałam od niego sms-a, napisał że mnie kocha. Kiedy zadzwonił, słyszałam jak rozpacza i chce żebym wróciła. Już po 2 tygodniach przyleciał do mnie, do Polski. Spędziliśmy ze sobą 3 wspaniale dni i upojne noce. Miał plany na przyszłość, chciał założyć interes, w który by mnie zaangażował. Dom już był wybrany...wrócił do Anglii, nadal pisał 100 sms-ów dziennie i dzwonił każdego dnia. W końcu po 3 tygodniach przysłał sms mojej koleżance. Napisał, że jego uczucia w stosunku do mnie się zmieniły, że to był błąd. Chciałam umrzeć, cały pokój zawirował mi przed oczami. Poczułam ogromny ból i strach przed tym, co będzie. Już nie pamiętam co mu odpisałam, w każdym razie napisał do mnie, że jego życie nie jest dostosowane do bycia z kimś w związku, że nie ma na to po prostu czasu, a poza tym jestem tak daleko. Że może z czasem się wszystko poukłada i będziemy mogli być razem. Nigdy więcej nie napisał do mnie pierwszy, jedynie odpowiadał na moje sms-y. Po trzech miesiącach postanowiłam wrócić do Anglii. Przyjechałam do Londynu. Początek był straszny i bardzo ciężki. Oczywiście poinformowałam go, że jestem w Londynie, Zadzwonił i powiedział, że jak będzie w stolicy, to się spotkamy. I tak, na dzień dzisiejszy, jestem tu już pół roku, ale nie widzieliśmy się. Wiem,ze wrócił do swojej byłej. Stwierdził, że za dużo zainwestował pieniędzy w tamten związek. Podejrzewam, że nie ma miedzy nimi jakiegoś wielkiego uczucia. Wiem, że zdradzają się na wzajem. Może to brytyjska kultura... On zapytał tylko raz moją koleżankę, czy nadal jestem w Londynie i na tym koniec. Zaczęłam nowy związek, ale nie wyszło. Ciągle nie mogę zapomnieć o tamtym. Mam mieszane uczucia, raz go nienawidzę, a innym razem współczuję mu. Zastanawia mnie jedna sprawa, której pewnie nigdy się nie dowiem, dlaczego tak się stało? Co nim kierowało, czy faktycznie mnie kochał? Bardzo chciałabym poznać odpowiedź na to pytanie. Ja mogę sobie tylko pogdybać... Dziękuje za wszystkie komentarze i rady, szczególnie psychologów:)

Reklama

Czasami nawet najlepsza "książkowa" rada nie zastąpi tej, która wynika z naszych doświadczeń. Do naszej redakcji przychodzi wiele takich listów, na które jednej osobie trudno jest mądrze odpowiedzieć, ale liczymy na was.

Redakcja

Jeśli potrzebujesz rady naszych czytelniczek - napisz do nas na adres: kobieta@firma.interia.pl!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: koleżanka | uczucia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy