Reklama

Polka w ciąży - część IV

Mamy w Polsce baby boom. Rodzą młode kobiety z pokolenia wyżu demograficznego i te, które decyzję o macierzyństwie odkładały na później.

Coś się w nas zmieniło. Już nie kariera i domek za miastem są naszym najważniejszym celem. Chcemy mieć dziecko - z mężem, z ukochanym, czasem same. Decydujemy się na krok, który całkowicie przebuduje nasze życie. Jesteśmy na to gotowe. O swoich najważniejszych dziewięciu miesiącach opowiada Magda.

Magda, 31 lat, nauczycielka polskiego, Rafał, 32 lata, właściciel firmy budowlanej

Zdecydowali się na dziecko dwa lata po ślubie. Magda: - Wolałam poczekać, aż kupimy własne mieszkanie, ale w małym mieście mężatce, która nie ma dziecka, radzi się: "Może się przebadaj. Im dłużej będziesz czekać, tym większe szanse, że urodzisz z zespołem Downa". Ja miałam tylko jedną obawę: skoro nie lubię małych dzieci, czy swoje pokocham? Magda jest dziś mamą sześciomiesięcznego Filipa. Z mężem kupili większe łóżko, żeby mogli spać we trójkę.

Reklama

Szósty tydzień

Poniedziałek. Prawdopodobnie jestem w ciąży. Nie kupuję jednak testu, nie są wiarygodne, zaoszczędzę 30 złotych. Żeby się przekonać, muszę zrobić poziom HCG. Dziś idę do przychodni.

Środa. Robię rano klasówkę dzieciom, więc po wyniki wysłałam Rafała. O 9.30 przysyła SMS: "Mała, jesteśmy rodzicami". Kręci mi się w głowie, to chyba radość.

Piątek. Zapisuję się do poleconej ginekolog w państwowej przychodni. W ten sposób na wizytach w ciąży zaoszczędzę ponad 1200 złotych. Na pierwsze usg. idziemy razem z Rafałem. Lekarka zapisuje mi kwas foliowy, magnez i daje skierowanie na morfologię, badanie poziomu cukru, określenie grupy krwi i wykluczenie możliwości konfliktu serologicznego, cytologię i badanie moczu. Dużo. Jeśli chcę robić państwowo, muszę długo czekać. Na prywatne badania jednak nas nie stać. To koszt około 400 złotych. Stoję w kolejce z paniami po siedemdziesiątce, mam 38. numerek. Wszystkie krzesła w poczekalni zajęte. Po godzinie robi mi się słabo, proszę pielęgniarkę o wodę, ta prowadzi mnie za rękę do gabinetu, bez kolejki. "Wepchała się, paniusia jedna!", słyszę w poczekalni krzyki.

Sobota. Pół dnia spędzam w księgarni wśród poradników dla przyszłych mam. Kupuję cztery, staram się nie zagiąć rogów, jak przeczytam, wstawię do antykwariatu. Z nich dowiaduję się, że moje dziecko ma już nie tylko głowę, ale też oczy, uszy, usta i nos. Zastanawiam się po kim.

Dwunasty tydzień

Piątek. Moje urodziny. Rafał zorganizował przyjęcie niespodziankę. Zaprosił najbliższych znajomych, musiałam zdmuchnąć 30 świeczek. Pokazuję gościom trójwymiarowe zdjęcie mojego dziecka. "Fasolka", "krewetka" mówią. - Mamo, na tym usg. nawet się nie popłakałam, kobiety wtedy płaczą - zwierzyłam się w kuchni. Mama pogłaskała mnie po głowie: - Nie wiem, co ci powiedzieć, ja już z ciąży nic nie pamiętam.

Sobota. Urosły mi piersi. O dwa numery. Ciągle mam ochotę na seks. Rafał jest zachwycony.

Niedziela. Właśnie kupiliśmy nowszy samochód, nissana almerę z 2002 roku. Chcieliśmy mieć bezpieczne auto dla dziecka, a tylko to w komisie miało poduszki przednie i boczne. Na marginesie: ma mój ulubiony kolor, srebrny.

Osiemnasty tydzień

Sobota. Czuję się dobrze, tylko co kilka dni leci mi krew z nosa, ale lekarz powiedział, że to normalne. Obcięłam włosy, bo chodziłam tak śpiąca, że rano nie chciało mi się ich myć i suszyć. Teraz zajmuje mi to 10 minut i jest dużo wygodniej.

Niedziela. Rafał poszedł z kolegami na piwo, miał wrócić przed 22. Przyszedł nad ranem. A ja się nie wykąpałam, bo sama nie mogłam wejść do wanny, i nie zjadłam kolacji, bo nie było chleba. Mąż i przyszły ojciec. - Olewasz mnie, a do tego palisz! - Przecież wychodzę na balkon! - I tak śmierdzi w całym domu!

Poniedziałek. Kolejne usg. Doktor mówi, że podejrzewa wodogłowie, i wysyła mnie na badanie prenatalne. Pokazuje mi zdjęcie dziecka. Z główki jakby wyrastał balon. Dostaję silnego bólu brzucha, dzwonię do Rafała, robimy rodzinną naradę. Teściowa mówi: "Boś za stara już na dziecko". Rafał na nią wrzeszczy, jedziemy do prywatnej kliniki do Kielc, mąż pożycza na wszelki wypadek 3000 zł z Providenta. Jedziemy 30 kilometrów w ciszy. Wiem, że oboje myślimy o tym samym: co, jeśli diagnoza się potwierdzi? Robią mi usg., dziecko jest zdrowe, poprzedni lekarz zrobił złe zdjęcie. Niewiele brakowało, żebym z nerwów poroniła.

Dwudziesty tydzień

Czwartek. Za becikowe zapisuję się do szkoły rodzenia. Słucham, jak rodzić, żeby nie przeszkadzać personelowi. "W szpitalu jest mnóstwo porodów, musicie być samowystarczalne". A nie jesteśmy? Po macierzyńskim wrócę do pracy, nie możemy sobie pozwolić na bezpłatny urlop wychowawczy. Mama jest już na wcześniejszej emeryturze, obiecała, że zajmie się wnukiem.

Trzydziesty pierwszy tydzień

Środa. Mam zgagę, opuchnięte kostki, nie mogę zawiązać butów. Chcę kupić drogi krem na rozstępy, więc postanowiłam dawać korepetycje. Odwiedziły mnie trzy szczupłe i zadbane przyjaciółki. Gdy wyszły, stanęłam przed lustrem: ogromne piersi z ciemnymi brodawkami, po dwie czerwone pręgi rozstępów na każdej, brązowa kreska od pępka w dół, grube uda. Nie uprawiamy seksu, stwierdziliśmy, że głupio tak przy dziecku.

Czwartek. Śpioszki, sweterki dostaję od koleżanki. Wiem, że jak moje dziecko z nich wyrośnie, dam sąsiadce, która jest w trzecim tygodniu. Rafał nie chce być przy porodzie. Koledzy mu powiedzieli: "kiedy baba rodzi, chłop siedzi w knajpie". Nie protestuję. Wolę, żeby była ze mną przyjaciółka.

Poród

Skurcze dopadają mnie tydzień przed terminem w trakcie zajęć z uczniami. Rafał jest w pracy, wsiadam do autobusu, dwa przystanki i jestem na miejscu. Po badaniu lekarka stwierdza, że pójdzie rach-ciach. Na szczęście na sali jestem sama. Z czym mogę porównać ból? Krojenie nogi na żywca? Ale trwa krótko. Od pierwszego skurczu dwie godziny. Matka była silna, babka też, więc rodzę bez jednego jęknięcia. Kładą mi syna na piersi. Od początku ciąży płaczę po raz pierwszy. Przychodzi Rafał, przynosi mi ciepłe pączki. Chyba mam dziecko z nieodpowiednim mężczyzną. Mały nie umie ssać piersi. Położna mówi: "Trzeba go przegłodzić, to się zorientuje". Dziecko płacze. W nocy idę do pielęgniarek po glukozę dla syna. Korytarz ma ze trzysta metrów, słaniam się na nogach.

Pół roku później

Przed pojawieniem się w domu dziecka Rafał odmalował wynajęte mieszkanie. Planują wziąć kredyt na własne. Magda wróciła do pracy w szkole, w wychowaniu Filipa pomagają babcie. -

Natalia Kuc

Przeczytaj także:

Część I
Część II
Część III

Twój Styl
Dowiedz się więcej na temat: piersi | USG | dziecko | Polka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy