Reklama

"Bliźniacze" wioski i miasteczka

Przeciętnie ciąża bliźniacza zdarza się raz na 80 porodów. Są jednak punkty na mapie świata o zupełnie innych statystykach. Co jest tego przyczyną i jakie tajemnice skrywają mieszkańcy „bliźniaczych wiosek”?

"Coś jest w wodzie..."

Jedno z najbardziej znanych miejsc, gdzie odsetek ciąż mnogich jest szczególnie wysoki, to ukraińska wieś Wełyka Kopanja. W osadzie zamieszkanej przez 4000 osób żyje aż 58 par bliźniąt. Według słów najstarszych rezydentów taki stan rzeczy utrzymuje się odkąd pamiętają.

Okoliczni mieszkańcy twierdzą, że za wszystko odpowiadają cudowne właściwości miejscowej wody. Legenda głosi, że przed laty pewna kobieta uchodząca za bezpłodną zaczęła zaopatrywać się tam w wodę i po krótkim czasie powitała na świecie upragnione bliźnięta.

Współcześni naukowcy pobrali próbki z miejscowego ujęcia i poddali je analizom, jednak nie udało się znaleźć w jej składzie niczego niezwykłego. Nie zniechęciło to jednak przyjezdnych tłumnie odwiedzających wieś. Wełyka Kopanja stała się swego rodzaju atrakcją turystyczną przyciągającą m.in. pary starające się o powiększenie rodziny.

Reklama

Teoria bardzo kontrowersyjna

Candido Godoi to niewielkie brazylijskie miasteczko założone w 1963 roku. Bliźnięta rodzą się tu raz na dziesięć porodów, a według niektórych źródeł - nawet raz na pięć. Fenomen ten opisał nieżyjący już dziennikarz i historyk Jorge Camarasa w książce zatytułowanej "Mengele: Anioł Śmierci w Ameryce Południowej". Autor publikacji przekonywał, że nazistowski lekarz słynący m.in. z obsesji na punkcie bliźniąt i okrutnych eksperymentów medycznych, kontynuował swoją działalność także na emigracji. Zbrodniarz miał upatrzyć sobie nowo powstałą miejscowość, w której żyła też społeczność niemiecka, by tam, na ludziach i zwierzętach bez przeszkód wypróbowywać specyfiki rzekomo zwiększające ilość ciąż wielopłodowych, snując chore marzenia o stworzeniu czystej rasy aryjskiej.

Książka i zawarte w niej tezy odbiły się w świecie szerokim echem, jednak nie wszyscy mieszkańcy Candido Godoi zgadzają się z argumentami Camarasa, szukając wyjaśnień gdzie indziej. Trudno im bowiem zaakceptować myśl o byciu "dziećmi" eksperymentów Mengelego.

Inna, zdaniem wielu, bardziej prawdopodobna hipoteza zakłada, że jest to efekt swoistej mutacji genowej, co nie powinno dziwić w raczej zamkniętej, nielicznej społeczności. Takie okoliczności doprowadzają do zawierania małżeństw między dalekimi krewnymi, co po pewnym czasie sprawia, że dopływ obcych genów jest dość ograniczony. Dodatkowo, są kobiety, które mają genetyczną skłonność do poliowulacji, czyli uwalniania dwóch (lub więcej) komórek jajowych w okresie jajeczkowania. Jeśli panie odznaczające się taką cechą zamieszkują zamkniętą społeczność nietrudno o przekazanie tej właściwości kolejnym pokoleniom.

Bez cieni przeszłości

Wysoki odsetek ciąż wielopłodowych jest też m.in. w indyjskiej miejscowości Kodinhi, zwanej miasteczkiem bliźniąt (Twin Tower). Wśród 2000 mieszkańców żyje 408 osób zrodzonych z ciąż mnogich. Sprawia to, że bliźnięta stanowią ponad 10 proc. populacji. Tam jednak nie ma mowy o żadnych podejrzanych eksperymentach. Podobnie zresztą jak w zachodniej Nigerii, w plemieniu Yoruba, które również wyróżnia się z powodu częstego występowania ciąż wielopłodowych wśród tamtejszych kobiet.

W Polsce też jest miejsce, które swego czasu zasłynęło z powodu niespotykanej kumulacji "podwójnego szczęścia" przydarzającego się młodym rodzicom. W Mnichu, malowniczej wsi położonej w województwie śląskim, przy jednej ulicy, liczącej zaledwie 300 metrów, w ciągu trzech lat cztery rodziny doczekały się bliźniąt.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy