Reklama

„Kevin sam w domu”, czyli świąteczny niezbędnik

Dwanaście potraw wigilijnych, przystrojona choinka, rodzinne kolędowanie i wspólny spacer na pasterkę – wielu z nas nie wyobraża sobie, żeby któregoś z tych zwyczajów mogło zabraknąć w Boże Narodzenie. Tak jak… przepędzającego rabusiów Kevina McCallistera, rozliczającego się z dawną miłością George’a Michaela czy ratującego świat przed terrorystami Johna McClane’a.

Nie wyobrażamy sobie świąt bez śniegu. Bez zjeżdżania na sankach z dziećmi, lepienia bałwana i wojny na śnieżki. Bez wspólnego ubierania choinki, przyjemnego dreszczyku emocji, kiedy pojawiają się pod nią szczelnie zapakowane prezenty. Bez przygotowywania wigilijnego stołu i wypatrywania za oknem pierwszej gwiazdki.

Nie wyobrażamy sobie świąt bez ręcznie lepionych uszek, barszczu, aromatycznej kapusty i karpia, który nigdy nie smakuje tak dobrze, jak 24 grudnia. Bez życzliwej atmosfery, życzeń przy opłatku, chwili oddechu od codziennej gonitwy i czasu spędzonego z rodziną i przyjaciółmi. W wielu domach święta to także kolędowanie przy dźwiękach gitary i nocna wyprawa po skutych lodem ulicach na pasterkę.

Reklama

Ale to nie wszystko... Nie wyobrażamy sobie świąt także bez owoców popkultury, dotykających część z nas w święta mocniej niż religia, tradycja i obyczaje razem wzięte. O tym jak mocno są zakorzenione w bożonarodzeniowej rzeczywistości przekonali się przed paroma laty szefowie Polsatu, kiedy zrezygnowali ze świątecznej emisji przygód omyłkowo zostawionego samemu sobie małego chłopca - Kevina McCallistera.

Zna go co drugi Polak

Po fali protestów "Kevin sam w domu" wrócił do świątecznej ramówki. Dziś pół Polski pewnie zna film na pamięć, doskonale wie, że dzielny chłopak powstrzyma złodziei, a zdesperowana matka - i podążająca za nią reszta rodziny -  zdąży przyjechać na czas do syna, ale mimo to chętnie zasiadamy przed telewizorami i śmiejemy się z tych samych gagów.

Z tych samych powodów przeżywamy kolejny raz miłosne zawody bohaterów filmu "To właśnie miłość" i cieszymy się, kiedy ich związki i relacje wychodzą na prostą. Polski odpowiednik produkcji, czyli "Listy do M." także może na długie lata zagościć w bożonarodzeniowej ramówce. Bo niesie za sobą tak potrzebne nam przesłanie, głoszące, że miłość może zdziałać cuda. A kiedy w te cuda uwierzyć, jeśli nie w święta?

Z zupełnie innych pobudek cyklicznie w okolicach Bożego Narodzenia patrzymy w szklane ekrany, jak detektyw John McClane rozprawia się z terrorystami. Co takiego świątecznego kryje w sobie postać grana przez Bruce’a Willisa? Absolutnie nic, ale "Szklana pułapka", podobnie jak osamotniony we własnym domu i Nowym Jorku Kevin, jest stałym elementem ramówki ostatniego tygodnia grudnia.

Chris Rea już jedzie

Świąteczna popkultura to też, a może przede wszystkim, muzyka. I nie mamy tu na myśli kolęd, tylko zgrane hity, powtarzane co roku od listopada do końca grudnia. Nawet z lodówki wyskakuje George Michael w duecie Wham i informuje nas, że w poprzednie święta oddał swe serce niewdzięcznej ukochanej, Mariah Carey ujawnia, kogo chcę dostać na gwiazdkę, a Chris Rea w każdej szanującej się rozgłośni podaje, że właśnie jedzie do domu na święta.

Także polscy wykonawcy mają w zanadrzu kilka bożonarodzeniowych szlagierów, które co roku grane są od supermarketów po imprezy w akademikach. Dajemy się ponieść świątecznej atmosferze, sprawdzając, "czy za rogiem nie stoją anioł z Bogiem" i nucimy pod nosem "pędzi, pędzi kulig", pamiętając, że "ciągle pada śnieg" i właściwie, to niech nas zasypie, bo "całkiem miło jest w ten zimowy, świąteczny czas".

Dodajmy do tego klasykę, chociażby w postaci "White Christmas" Binga Crosby’ego czy "Jingle Bell Rock" Bobby’ego Helmsa i mamy gotową playlistę świątecznych hitów. Czy bylibyśmy gotowi z nich zrezygnować? Nigdy!

Jesteśmy jak Kevin

Często śmiejemy się ze zgranych telewizyjnych i muzycznych bożonarodzeniowych przebojów. Ale z jakichś przyczyn tak chętnie do nich wracamy. Być może w głębi duszy marzymy o tym samym co Kevin - żeby w święta bliscy byli obok nas, nawet jak na co dzień się ze sobą spieramy i oddalamy od siebie.

Tych kilka grudniowych dni może łączyć, niezależnie od tego, czy spędzamy je wierząc w narodziny Boga, moc rodzinnej tradycji czy magię popkultury i Mikołaja z supermarketu.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy