Reklama

"Przyjdźcie koniecznie, ale bez dzieci"

Rodzice mający już odchowane dzieci, podobnie jak osoby bezdzietne, niekoniecznie chcą, by spotkania towarzyskie, w których uczestniczą zamieniały się w kinderbale. Jeżeli na imprezie pojawią się dzieci, z reguły wiadomo już, że będą grały pierwsze skrzypce. Noworodki w becikach czy rozbrykane starszaki – wszystko jedno.

Te pierwsze, co prawda, mogą przespać całą balangę, ale sama ich obecność sprowokuje rozmowy na tematy związane z ciążą, porodem i laktacją. Część towarzystwa wejdzie w to jak w masło, reszta będzie się salwowała ucieczką. I po balu.

Ze starszakami jest problem innego rodzaju - jeśli nie będą miały towarzyszy zabaw, znudzone jak poczciwe mopsy zaczną nurkować pod stołem, kręcić się pod nogami, domagać się uwagi i marudzić, że "chcą do dooooomu!". Goście ponaglani takim pokwękiwaniem szybko się rozejdą, a niewykluczone, że jeszcze szybciej zdezerterują ci, którzy przyszli bez dzieci.

Reklama

W czasach, gdy knajpki czy pensjonaty child-free przestają być traktowane jak wymysły wojujących oszołomów, zaproszenia na imprezę "tylko dla dorosłych" niektórym wciąż jeszcze wydają się dużym nietaktem. Tacy ludzie ciągają za sobą swoje pociechy prawie wszędzie, nierzadko ku rozpaczy gospodarzy. Oczywiście, rodzinne spotkania w gronie najbliższych rządzą się nieco innymi prawami, ale wielu z nas jest zdania, że sylwestrowe party przyjaciół, wieczorna prywatka, a nawet wesele nie są imprezami dla dzieci. Dlaczego?

Alkohol się leje - trzeba liczyć się z tym, że na takim spotkaniu będzie alkohol. Na zabawie weselnej czy sylwestrowej będzie prawie na pewno. Dzieci powinny wiedzieć, że alkohol istnieje, jest napojem dorosłych i najlepiej, by był spożywany kulturalnie, z umiarem. Jednak na imprezach tego typu biesiadnicy często kontrolę tracą i nie chodzi bynajmniej o bójki, sceny rodem z filmów sensacyjnych czy wymiotowanie do umywalek, a zwyczajne sytuacje typu: ktoś zachwiał się w tańcu, inny stracił równowagę, a jeszcze inny całkiem się zapomniał i zaklął tak siarczyście, że marynarza z dwudziestoletnim stażem by zawstydził. Cóż, widok podpitych krewnych ma to do siebie, że długo zostaje pod powiekami. A pomijając wszystko inne - nietrzeźwi opiekunowie nie mogą sprawować pieczy nad dzieckiem, więc jeśli zdarzy się jakiekolwiek nieszczęście, będą mieć problem. Poważny.

Robi się swobodnie  - a przynajmniej gospodarze zwykle chcieliby, żeby tak było. Mimo wszystko jakoś dziwnie jest szaleć na parkiecie czy wychylać kielicha pod czujnym spojrzeniem pięciolatka. Nie wszystkie rozmowy przeznaczone są dla dziecięcych uszu, a dorośli spotykający się być może po długim czasie niewidzenia, przeważnie mają sobie do opowiedzenia bardzo dużo. Chcieliby też pewnie móc zachowywać się naturalnie, żywo dyskutować o bieżących wydarzeniach, a tak muszą studzić zapędy i hamować się w oratorskim galopie, bo, jak wiadomo, dzieci pozornie zajęte zabawą wychwycą każde nowe, interesujące słówko. Im bardziej nieparlamentarne, tym lepiej. I będą się nim później popisywać w przedszkolu.

Nie warto psuć zabawy - gdy dzieci niespodziewanie zjawiają się na imprezie dorosłych, siłą rzeczy wiele punktów programu trzeba na szybko pozmieniać i przygotować pod nie. Goście pouczeni, że od teraz mają ściszyć muzykę i porozumiewać się szeptem, bo za ścianą śpi niemowlę, specjalnie uradowani nie będą, zwłaszcza, że nie tego oczekiwali. Wyrozumiały gospodarz zrozumie problem młodych rodziców, których opiekunka w ostatniej chwili wystawiła do wiatru, ale czy będzie chciał z tego powodu zakończyć zabawę po dobranocce?

Nie każdy lubi ich towarzystwo - niektórym rodzicom trudno to przetrawić, bo swoje latorośle uważają najpewniej za urocze i niekłopotliwe, ale czasami bywają odosobnieni w tych osądach. Co więcej, niejedno z nas kompletnie nie ma pojęcia, o czym rozmawiać z dwulatkiem ani jak zabawiać niemowlaka, co jest tym trudniejsze, gdy przyglądają się temu współbiesiadnicy. A podczas tzw. łączonej imprezy i tak może się zdarzyć. Są osoby, które sztywnieją ze strachu, gdy berbeć przyjaciół zaczyna raczkować w ich stronę lub gdy starszak ciągnie je ku podłodze celem wspólnej zabawy. Taka perspektywa stresuje je do tego stopnia, że wolą odpuścić sobie całe te imprezowanie i zostać w domu w towarzystwie swojego kota.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy