Reklama

Brak dobrych aplikacji

Większość aplikacji pomagających w bezpiecznym korzystaniu z internetu przez nastolatków opiera się na kontroli rodzicielskiej, nie ma uczeniu prawidłowych zachowań. Może to mieć negatywny długoterminowy wpływ na młodych ludzi – ostrzegają badacze z USA.

Aż 89 proc. aplikacji tego typu dostępnych na Androida wykorzystuje przede wszystkim kontrolę rodzicielską, a tylko 11 proc. pomaga nastolatkom zachować bezpieczeństwo w internecie przez samodzielną kontrolę i prawidłowe zachowania - wynika z badań przeprowadzonych na Pennsylvania State University. 

Programy skupiające się na kontroli rodzicielskiej pozwalają przede wszystkim ograniczyć możliwości smartfona i nadzorować działania dziecka. Celują one w kontrolowanie najczęstszych sposobów używania smartfona przez nastolatki: smsów, mediów społecznościowych czy konkretnych aplikacji. 

Reklama

Aplikacje oparte na kontroli rodzicielskiej spełniają swoją rolę na krótką metę, jednak badacze ostrzegają, że nie sprzyjają one dialogowi pomiędzy rodzicami i dziećmi, oraz nie pozwalają nastolatkom uczyć się zachowań, które również w przyszłości pozwolą im zachować bezpieczeństwo w internecie.

- Funkcje te nie pomagały rodzicom pośredniczyć w tym, co ich dzieci robiły w internecie. Nie poprawiały one komunikacji, ani nie pomagały one nastolatkowi wypracować bardziej krytycznego podejścia do swojego zachowania - tłumaczy członkini zespołu badawczego Pamela Wisniewski. Dodaje, że bez tego kontrolowanemu nastolatkowi może być trudno samodzielnie nauczyć się odpowiednich zachowań.

Badacze sugerują przy tym, że ostra kontrola, na którą pozwala większość aplikacji, nie przystaje do stylu wychowania większości rodziców. Według nich najlepszym wyjściem byłoby opracowanie programu łączącego cechy obydwu typów aplikacji.

- Rodzice prawdopodobnie nie czują się komfortowo nadzorując każdego smsa wysyłanego przez ich dziecko, lub też nie chcą ostro ograniczać tego, co dziecko może i czego nie może zobaczyć na swoim telefonie. Uważam, że rodzice chcą raczej znaleźć sposoby na zaangażowanie się w to, co robią ich dzieci i chętnie dadzą im możliwość uczenia się z tego, co robią - podsumowuje Wisniewski.

PAP Nauka

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy