Reklama

Cierpliwość jest cnotą

Jej brak odczuwamy każdego dnia. Stojąc w korku i trąbiąc na innych, przestępując z nogi na nogę w poczekalni u lekarza, czy zbywając kilkulatka, bo zmęczyliśmy się jego pytaniami. Cierpliwość jest cnotą wyjątkową. Czyni z nas lepszych ludzi.

Moja rozmowa z pewną nauczycielką przybrała nieoczekiwany obrót. Chodziło o ucznia w pierwszej klasie szkoły podstawowej, który nie zachowywał się tak, jak inne dzieci. Jego odmienność nie przeszkadzała wychowawczyni, ani panu od WF-u. Protestowała tylko rzeczona pani.

- Powinien natychmiast opuścić szkołę! - niemal krzyczała.

- Dlaczego? - zapytałam ze spokojem.

- Bo biegał z nożyczkami po klasie - odpowiedziała zniecierpliwiona. A ponieważ nauczycielka miała duże doświadczenie w swoim zawodzie, zapytałam, czy przez 20 lat nie zdarzyło jej się, żeby jakieś dziecko nie biegło z nożyczkami po klasie. Jej tłumaczenie brzmiało tak, że nic z niego nie zrozumiałam, ale końcówka wypowiedzi wybrzmiała jasno. Chłopca należy jak najszybciej usunąć, bo jest inny, powinien być w szkole specjalnej i tyle. Nie będzie tracić na niego cennego czasu. Są inne dzieci. Kobieta była nieprzejednana.

Reklama

Prawda bardziej prawdziwa

Pomyślałam o tischnerowskiej zasadzie dialogu. Głosi ona, że dialog jest wtedy, kiedy każda ze stron uznaje dwie rzeczy: pierwsza - częściowo nie mam racji, druga - mój partner częściowo ma rację. Wtedy naprawdę można się dogadać.

Niestety, komunikacja z nauczycielką nie była możliwa. Jej prawda była bardziej prawdziwa.

Zapytałam wtedy, co by się stało, gdyby na przykład wskutek wypadku komunikacyjnego straciła mowę. Czy chciałaby, aby jej dzieci oddały ją do specjalnego ośrodka? Czy wolałaby przebywać w otoczeniu, w którym żyje na co dzień? Popatrzyła na mnie ze złością. Jej coś takiego nie spotka.

Obrażona uczennica

Pracowałam kiedyś z pięciolatką, która miała poważne problemy z mówieniem. Dziewczynka miała mocny charakter, zdarzało się, że manipulowała rodzicami. Pamiętam jedne z naszych zajęć - przyszła na nie obrażona, bo pokłóciła się z mamą. Usiadła na krześle i ostentacyjnie demonstrowała, że nie powie ani słowa. Minęły dwie, trzy, cztery minuty, a dziecko milczało niczym zaklęte. Jak miałam przeprowadzić zajęcia logopedyczne z pacjentką, która siedzi w ciszy? Okazało się, że mogę.

Dawałam jej ćwiczenia, które nie wymagały powtarzania. Trenowałyśmy pamięć, kategoryzację, wnioskowanie, motorykę małą i koncentrację, wszystko w milczeniu, na obrazkach. Tak minęła godzina. Na początku naszej lekcji czułam złość, w końcu mała po tu to przyszła, żeby pracować. Ale po chwili uświadomiłam sobie, jak bardzo moje emocje są głupie. Mam złościć się na pięcioletnie dziecko, bo nie robi tego, co ja chcę? Muszę znaleźć sposób, by chciało.

Szatnia jak poligon

Moje dzieci są już duże i chodzą same do szkoły. Cieszę się z ich samodzielności i z tego, że nie muszę odwiedzać szkolnych szatni. Omijają mnie karzące zdania i pokrzykiwania rodziców w stylu: "Ty zawsze wszystko robisz tak wolno", "Ruszasz się, jak mucha w smole!", "Gdzie kładziesz ten worek?", "Masz dwie lewe ręce!".

Myślę sobie, że jeśli dorośli nie znajdują cierpliwości dla swoich małych dzieci, nie znajdą jej za kilka lat, kiedy maluszki staną się nastolatkami.

Jeśli nie potrafią opanować się przy siedmiolatku, czy umieją robić to przy partnerze? Albo w pracy?

Czasami nie jest łatwo utrzymać samokontrolę. Ale warto pracować nad nią i uczyć się jej w każdym wieku. By żyło się lepiej i nam, i z nami.  


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: cierpliwość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy