Dorosłe dzieci wracają do domu
Starają się usamodzielnić, ale czasami sprawy tak się układają, że muszą wrócić do rodziców i żyć pod ich dachem. A to bywa trudne!
Badania przeprowadzone przez CBOS pokazują, że aż 45 proc. Polaków w wieku od 25 do 34 lat oraz 81 proc. w wieku od 18 do 24 lat mieszka z rodzicami. Są wśród nich tacy, którzy nigdy nie opuścili rodzinnego domu z wygody. Ale też i tacy, którzy przez jakiś czas żyli samodzielnie, natomiast okoliczności skłoniły ich do powrotu.
Zjawisko to obserwujemy również w rozwiniętych krajach europejskich i w USA. Socjologowie wiążą je z kryzysem ekonomicznym i chęcią obniżenia kosztów życia. W przypadku utraty pracy lub zbyt niskich zarobków młodych ludzi nie stać na wynajęcie mieszkania. Wtedy wyjściem jest powrót do domu, chociaż „na trochę” – do chwili, gdy staną na nogi. Niejeden młody człowiek przeżywa to jako osobistą klęskę.
– Musiałam wrócić do mamy po kilku latach samodzielnego życia. Tak jak w dzieciństwie, jadać rodzinne obiadki i informować, kiedy wrócę. Znajomi mamy patrzyli na mnie ze współczuciem, jak na tą, która wysoko mierzyła, ale dostała po nosie. To było okropne! Z drugiej strony dzięki mamie przetrwałam najtrudniejszy okres: poszukiwania pracy – mówi 28-letnia Ewa, absolwentka polonistyki, dziś nauczycielka.
– Zabieram dzieci i wracam do mamy! – ileż to kobiet codziennie wypowiada takie zdanie i rzeczywiście wprowadza słowa w czyn. Nie mówiąc już o parach, które popadły w tarapaty finansowe i wracają z własnymi dziećmi do kochających rodziców. A ci na ogół przyjmują ich z otwartymi ramionami, nie dostrzegając jednak problemów, jakie wynikają z takiej sytuacji.
Młodzi nie zawsze pamiętają, żeby dołożyć się do budżetu domowego, różnie też bywa z obowiązkami typu pranie i sprzątanie. Z kolei starsi tracą domowy spokój, pojawiają się też np. problemy z łazienką, która „ciągle jest zajęta”. Dlatego też dla większości takich „ponownie połączonych” rodzin wspólne mieszkanie stanowi etap przejściowy – sposób na przeczekanie trudnej sytuacji życiowej.
Powrót dorosłych dzieci do domu bywa postrzegany jako porażka... Czy można go interpretować inaczej? Na każde doświadczenie warto spojrzeć z innej perspektywy – to bardzo ważna i potrzebna umiejętność. Ale zacząć trzeba od zestawienia siebie z faktami – takimi, jakie są, bez koloryzowania.
Tego typu powroty rzeczywiście bywają odbierane jako niepowodzenia – mówi się, że coś komuś nie wyszło: praca, związek, wyjazd za granicę. Trzeba więc po prostu uznać, że taki jest odbiór społeczny i że moje życie poszło w stronę, której nie planowałem, a potem spytać siebie o przyczyny. A jeśli już oceniamy: dobrze się stało czy źle? Warto wtedy pamiętać, że żadna sytuacja w naszym życiu nie jest ostateczna.
Często to, co w pewnej chwili uznajemy za porażkę, staje się pomostem do wygranej, do budowania lepszego życia. Znana mądrość mówi, że tylko nocą widać gwiazdy, czyli najpierw musi zapaść ciemność, żeby w ogóle można było dostrzec jasne punkty na niebie...
Czy z takiego powrotu mo że wyniknąć coś dobrego? Tak, ale najpierw musimy sami to zrozumieć i w to uwierzyć. Możemy zacząć od pytania: „Co mi ta sytuacja może dać?”. Jednym z ważniejszych plusów jest szansa, aby wystartować jeszcze raz: „doplanować”, ponownie zaprojektować swoje życie. Można też zastanowić się, co nam przeszkadzało w samodzielnym życiu, a co w nim było po prostu fajnego.
To przyda się na przyszłość? Nieraz obserowałem, jak po ponownym zamieszkaniu w domu z rodzicami ich „dorosłe dziecko” dochodziło do wniosku: „Fajnie jest jednak być na swoim. Warto zacząć jeszcze raz”. I odwrotnie: takie mieszkanie z rodzicami okazywało się szansą na nawiązanie z nimi bardziej dojrzałych relacji. Jednak celem powinna być samodzielność.
Katarzyna Mikulska (35) mieszka w Makowie pod Skierniewicami. Z tym miejscem wiążą się jej najlepsze wspomnienia z dzieciństwa. Ale by poszerzać swoje horyzonty, 14 lat temu wyjechała do Łodzi, gdzie skończyła studia na Bibliotekoznawstwie i Informacji Naukowej.
– Byłam też wolontariuszką w szpitalu oo Bonifratrów i wolnym słuchaczem na Akademii Medycznej, bo fascynuje mnie ziołolecznictwo – opowiada. – Po studiach, ze względu na ówczesnego partnera, zostałam w mieście. Pracowałam jako kierownik biblioteki w Skierniewicach. Kiedy mój związek się rozpadł, niewiele trzymało mnie w mieście.
Wtedy pomyślała, że najlepszym miejscem do rozwijania jej ziołoleczniczej pasji będzie wieś, którą świetnie zna. – Kilka lat temu wróciłam do Makowa – opowiada. – Miałam wiedzę, doświadczenie i pomysł na założenie własnej firmy „W Miejskiej Kniei”. Popularyzuję w niej wiadomości o bogactwie natury, uczę znajomości ziół, prowadzę warsztaty. Mieszkam z rodzicami i chwalę to sobie. Kocham ich i mogę na nich liczyć. Tata pomagał mi w przygotowaniu siedziby w... stodole. Mama wspiera mnie choćby w kulinarnych warsztatach. Kasia nie wstydzi się powrotu pod rodzicielskie skrzydła, bo go chciała. Nie był koniecznością, a jej wybo rem.
- Mama, tata i ja jesteśmy bardzo rodzinni – wyjaśnia. – Mój aktualny partner, który też angażuje się w pracę firmy, nie jest o to zazdrosny. A rodzice są szczęśliwi, że mają mnie blisko, a nie w miejskiej dżungli.
- Wspólne obowiązki. Umówcie się, kto będzie robił pranie i zakupy, kto gotował.
- Wydatki. Porozmawiajcie o tym, kto, w jakiej części i w jaki sposób będzie regulował rachunki za utrzymanie wspólnego domu. Warto omówić finanse na początku, aby potem nikt nie czuł się wykorzystany.
- Przyjmowanie gości. Domownicy powinni być uprzedzani o wizytach przyjaciół, żeby uniknąć niezręcznych sytuacji, np. nieoczekiwanego spotkania o poranku właścicieli domu i nieznanych im gości, którzy postanowili przenocować.
- Wspólne obowiązki, Od razu sobie wyjaśnijcie, kto będzie robił pranie, zakupy, gotował. Warto pamiętać, że „opieranie” dorosłych pociech nie jest obowiązkiem rodziców.
Dorosłe dzieci na garnuszku rodziców – to zjawisko znane nie tylko w Polsce. W rodzinnym domu mieszka razem z rodzicami:
56% Słowaków. U nich sytuacja jest najbardziej zbliżona do Polski. 54% Greków, którzy od kilku lat boleśnie odczuwają skutki kryzysu. 46% mieszkańców Włoch. Tam dorosłe dzieci często żyją z rodzicami z wygody.
1,8% Duńczyków, niewiele więcej Szwedów i Norwegów. Skandynawowie są samodzielni!