Reklama

Dzieci lubią znać zasady

Przytłoczeni wysypem poradników, blogów, programów telewizyjnych poświęconych wychowaniu dzieci czasem mamy ochotę przestać konsultować się z kimkolwiek. Za dużo, czasem zupełnie niespójnych wskazówek, może zniechęcić każdego.

Ale zmieniający się świat sprawia, że mamy wątpliwości. Czy nasze metody wychowawcze są odpowiednie w nieprzewidywalnym XXI wieku?

Intuicja podpowiada, że warto trzymać się rzeczy prostych. Chociaż proste wcale nie równa się łatwe, ważne jest, żeby dało się je uniwersalnie zastosować. I żeby nie było ich zbyt wiele. Na przykład siedem. Dzieci potrzebują jasnych zasad. Czegoś, co rozumieją i do czego będą umiały przyrównać swoje zachowanie.

Nawet, jeśli będą je testować, przy okazji sprawdzając cierpliwość swoich opiekunów. Do takich zasad będą mogli odwołać się rodzice i opiekunowie najmłodszych.

Reklama

Każdy z nas pamięta jakieś reguły z dzieciństwa. Nawet jeśli nie pasują do współczesności, jak przestroga: stój w kącie, zauważą cię. Jak z takim przesłaniem radzić sobie na dzisiejszym rynku pracy?  

A gdyby nauczyć córkę lub syna, żeby byli kowalami swojego losu? Że to, czy coś się w ich życiu wydarzy lub nie, zależy w dużym stopniu od nich? Albo przyzwyczaić do tego, że kiedy zaczynają coś robić, zawsze określali swój cel. Skoro się uczą, to po co to robią? Jeśli zaczynają zbierać na coś pieniądze, to czy zgodne z ich celem będzie wydanie ich na pierwszą lepszą zabawkę? Inna zasada - najpierw obowiązki, potem przyjemności. Najpierw sprzątasz puzzle, potem oglądasz bajkę. Lekcje odrabiasz przed graniem na komputerze.

Brzmi jak pobożne życzenia? U nas to nie przejdzie? Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Czasem od książki.  

Ośmioro rodzeństwa, ośmioro dzieci  

Sean Covey mówi o sobie "emerytowane dziecko". Wychował ośmioro własnych, choć przez długi czas był znany głównie jako syn sławnego ojca. I obydwu można kojarzyć z liczbą siedem.

Ojciec, Stephen R. Covey wydał książkę o siedmiu nawykach skutecznych ludzi. To już klasyka, wydana w 1989 roku, doczekała się mnóstwa przekładów i wielu wznowień. Miała być biznesowym samouczkiem dla ludzi, którzy chcieli być efektywni, ale nie zamierzali zamienić się w roboty.

Przyniosła seniorowi wielką sławę i czytelników na całym świecie. Pomysł jest prosty - siedem nawyków, których pielęgnowanie jest codzienną praktyką. Żadnego voo-doo, zgrywania się na guru. Bez złotych recept i fałszywych obietnic. Będziesz ćwiczyć - to wejdzie ci to w krew.  

Sean - jedno z dziewięciorga dzieci Coveya, rozmawiając z ludźmi, którym spodobało się siedem nawyków, wciąż słyszał utyskiwania "dlaczego nie nauczono mnie tego w dzieciństwie?", "dlaczego o tym nie mówią w szkole?". Postanowił przełożyć metodę ojca na język i realia życia nastolatków.

Napisał dla nich książkę, w której pokazał, jakimi zasadami warto się kierować w okresie hormonalnej burzy, żeby podejmować dobre decyzje rzutujące na dorosłe życie. Świetny odbiór książki sprawił, że Sean zaczął się spotykać z nastoletnimi czytelnikami. Historia lubi się powtarzać, dlatego słyszał "dlaczego nie nauczono mnie tego już w przedszkolu?".  

Pochodzący z wielodzietnej rodziny, Sean jest ojcem ośmiorga dzieci. Jak mówi o nich w wywiadach, każde jest inne, jakby pochodziły z różnych rodzin. Mają różne charaktery, zamiłowanie do sportu albo do sztuki, albo nie interesuje ich ani jedno ani drugie.

Przyglądając się im, postanowił obdarować ich cechami ośmioro zwierzątek. Opisał ich przygody w siedmiu opowiastkach. Już nie dla młodzieży, nie dla dorosłych, ale dla najmłodszych odbiorców. Nie "czytelników", bo niektórzy z nich nie potrafią jeszcze czytać.

Tak powstało "7 nawyków szczęśliwego dziecka", które po dziewięciu latach od amerykańskiego wydania ukazało się właśnie w Polsce. Po drodze stało się między innymi bestsellerem z listy New York Timesa i trampoliną programu, który realizują szkoły i przedszkola na całym świecie.  

Siedem nawyków, wszystkie ważne  

Sean Covey zyskał sympatię wielu dzieci i rodziców z bardzo prostego powodu - zupełnie się nie mądrzy. Pisząc o Króliku Raptusie, Wiewiórze Witku, jego siostrze Wandzi i reszcie mieszkańców Siedmiu Dębów u podnóża Odwiecznych Gór, przedstawia dzieciom, dlaczego warto posłuchać, zanim się coś powie. Albo dlaczego w grupie jest raźniej. I co przynosi zasada "najpierw praca, potem zabawa".

A że to nie książka dla robotów, najlepiej świadczy nawyk siódmy, związany z metaforą ostrzenia piły. Bo nie można cały czas rąbać, trzeba też odpoczywać, żeby móc wrócić z nowymi siłami to obowiązków. Chociaż to amerykański autor, zasady są uniwersalne, jak prawo ciążenia i zrozumieją je dzieci z każdego kontynentu.

Warto je wpajać nie po to, żeby wychować super geniusza czy rozpychającego się łokciami karierowicza, ale szczęśliwe dziecko. A ze szczęśliwych dzieci mogą wyrosnąć szczęśliwi dorośli.  

"7 nawyków szczęśliwego dziecka" to książka dla dzieci. Ale po każdym opowiadaniu autor umieścił "Kącik rodziców". Przeczytawszy wspólnie przygody Witka, który nudzi się i zadręcza wszystkich prośbami o wymyślenie mu zabawy, dostajemy podpowiedzi, jak pociągnąć tę historyjkę dalej.

O czym porozmawiać z dzieckiem, jakie zadać mu pytania. I wreszcie, jakie "Małe kroczki" podjąć, żeby zamiast naśladować Wiewióra, przyzwyczajało się do bycia bardziej aktywnym i szukało rozwiązań dla swoich problemów. Najmłodsi mogą się utożsamić z bohaterami książki, a rodzicom, nawet po czasie, łatwo jest wrócić do opisanych w niej sytuacji.

Wystarczy przywołać Lilkę Skunks i wszystko jasne!   Z tego podejścia korzysta też coraz więcej szkół, także w Polsce. Wprowadzają siedem nawyków do codzienności uczniów, ale i nauczycieli, woźnych, pracowników stołówek i sekretariatów. Już trzy tysiące szkół realizuje program "The Leader in Me" ("Lider we mnie), dzięki któremu wypuszczają w świat ludzi, których nie trzeba w dorosłym życiu oduczać złych nawyków.

To, co właściwe, mają wpojone już na starcie. Aż żal nie zapewnić tego własnemu dziecku. Nie po to, żeby zostało człowiekiem sukcesu. Po to, żeby zostało szczęśliwym człowiekiem, którym wymarzy sobie być.

INTERIA.PL/materiały prasowe
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy