Reklama

Ekorodzicielstwo to nie fanaberia

Hasło "ekorodzice" niektórym kojarzy się z poprzypinanymi do drzew "oszołomami", którzy ciągną własne dzieci na kolejne demonstracje. Tymczasem w dobie coraz większej świadomości ekologicznej troska o środowisko naturalne powinna być koniecznością.

Gdy zostajemy rodzicami zwykle nie myślimy już, że "po nas choćby i potop" (o ile w ogóle kiedykolwiek rozumowaliśmy w ten sposób), bo kieruje nami troska o dobro naszych potomków. Co możemy zrobić jako rodzice, aby zadbać o przyszłość swoich dzieci? Nie chodzi tu o spektakularne akcje czy protesty, a proste codzienne wybory.

Chusta zamiast wózka - największy wydatek na wyprawkowej liście? Wózek. Ten głęboki, z gondolą. Trzeba mieć na uwadze, że taki sprzęt będzie w użyciu zaledwie sześć-siedem miesięcy, wszak w drugim półroczu życia większość malców przesiada się już do spacerówek. Taka kolej rzeczy. Może więc uda się nam go wypożyczyć? Poza tym nie zapominajmy, że wiele noworodków i młodszych niemowląt wózków nie toleruje. Trudno przewidzieć, że akurat nasze dziecko okaże niewózkowe, ale to jest możliwe. W takim wypadku lepiej sprawdzi się chusta.

Reklama

Chusty tkane oraz elastyczne dostosowane są do potrzeb najmłodszych dzieci (od urodzenia aż do ukończenia 18. miesiąca, albo i dłużej). To naprawdę wielka oszczędność, biorąc pod uwagę pokaźne kwoty na wózkowych metkach, a przy okazji możliwość budowania wyjątkowej więzi z dzieckiem w sposób bardzo naturalny. Badania pokazały, że maluszki noszone w chustach wcale nie wyrastają na uczepione maminej spódnicy płaczliwe marudy, a przeciwnie, dzięki poczuciu bezpieczeństwa i intensywnej stymulacji rozwoju rośnie też dziecięca samodzielność. Dzięki chustowaniu nie generujemy kolejnych trudno biodegradowalnych odpadów, koniec końców wysłużone wózki (gondole, stelaże) trafiają na wysypiska śmieci.

Pieluchy wielorazowe zamiast jednorazówk - co za wygoda! Nasze mamy i babcie o takim rozwiązaniu mogły tylko pomarzyć. Niestety, za komfort trzeba słono zapłacić. Trzy lata (bo tyle to zwykle trwa) pieluchowania typowymi jednorazówkami, a zostało to bardzo dokładnie policzone i sprawdzone, oznacza wydatek 4,5 - 5,6 tys. zł. Oczywiście wydatek ten rozkłada się w czasie, ale i tak podane kwoty robią wrażenie. 

Wracające do łask pieluszki wielorazowe nie mają nic wspólnego z wyrobami z tetry. Składają się z pięknego otulacza i chłonnego wkładu (np. bambusowego!), więc urzekają już nawet samym widokiem. Decydując się na nie, zyskamy więcej niż trendy gadżety. Co ważne, dzieci tak prowadzone siłą rzeczy dużo wcześniej przechodzą trening czystości, tj. wcześniej zaczynają zgłaszać potrzeby fizjologiczne i zasiadają na nocnikach. To proste, nosząc wielorazówki, znają uczucie mokrej pupy (ale odparzenia zdarzają się rzadziej niż przed laty przy klasycznej tetrze), więc szybko zaczynają kojarzyć pewne fakty, uczą się sygnalizowania potrzeb. Ale to nie koniec, dzięki ekopieluchowaniu sporo zostanie nam w kieszeni. Pranie? Oczywiście, że należy doliczyć związane z nim koszty, ale zestaw pieluszek wielorazowych na rok kosztuje 300-350 zł, więc pieluchując podręcznikowo, a więc dwa lata, zamkniemy się w kwocie 700 zł. Wersja dla zdeterminowanych i konsekwentnych rodziców to wychowanie bezpieluchowe, w ramach idei NHN, czyli naturalnej higieny niemowląt. Większość z nich bardzo chwali wybrane rozwiązanie, ale rzecz jasna nie jest to metoda dobra dla wszystkich. Zachęcamy jednak do zapoznania się z tą ideą i podjęcia decyzji, która będzie zgodna z trybem życia rodziny.

Trudno przymykać oczy na tony rozkładających się zużytych pieluch. W ich oceanie wkrótce zanurzymy się z głową! Rozkładać się będą setki lat, więc problem nie znika po wyrzucaniu zabrudzonej pieluszki do kosza. Czy powinno się zabronić stosowania tych wyrobów i zablokować ich produkcję? Republika Vanuatu, jako pierwszy kraj na świecie, już ich zakazała. Czas pokaże, czy europejskie kraje też pójdą tą drogą. Pamiętajmy, że stawiając na wielorazówki dbamy o przyszłość swoich dzieci i środowisko, w jakim przyjdzie im żyć.

Mleko - natury nie udało się podrobić. Nie ma lepszego pokarmu dla noworodka i niemowlęcia niż mleko matki. Jego skład, a nawet konsystencja zmienia się w zależności od potrzeb malucha. Pokarm ten zawsze jest gotowy do podania, w odpowiedniej temperaturze, w matczynych piersiach nie może się zepsuć ani przeterminować. Jeśli więc to tylko możliwe - warto karmić  piersią. Im dłużej, tym lepiej - według Światowej Organizacji Zdrowia pół roku to minimum, wówczas dziecko powinno dostawać wyłącznie mleko, chyba że lekarz zaleci inaczej. Mleko stanowi polisę dla dziecka, zawiera to, co dlań najzdrowsze. Malec nabiera odporności, zwykle dobrze przybiera na wadze, dynamicznie rozwija się też jego układ nerwowy. To też gigantyczna oszczędność - wystarczy policzyć, ile zapłacimy za roczny zapas mleka modyfikowanego i za akcesoria, jak butelki czy sterylizatory. 

Wyprawka - najlepsza będzie taka z drugiej ręki. Z korzyścią dla delikatnej dziecięcej skóry (ubranka kilkukrotnie wyprane i prasowane nie są już tak przesiąknięte nieobojętnymi dla zdrowia środkami chemicznymi używanymi na różnych etapach produkcji) i dla planety, bo to nie mit, że większość wytworzonej odzieży trafia do śmietnika w ciągu roku, a produkcja ubrań na skalę masową jest obciążająca dla środowiska naturalnego. Taka decyzja oszczędzi też naszą kieszeń, dlatego warto przyjąć to, co będą chcieli sprezentować nam zaprzyjaźnieni rodzice.

Gadżety - warto się zastanowić, czy nasze dziecko rzeczywiście będzie potrzebowało podgrzewacza do pieluch, przewijaka czy zabawek w ilościach zastraszających. W zakupowym szale można łatwo stracić głowę. Dobrze jest upewnić się, że rzeczy, które kupujemy (zwłaszcza przez internet), mają wszystkie stosowne atesty, a także - czy powstały z materiałów biodegradowalnych.

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy