Reklama

Jak mogła wyrzucić przez okno własne dziecko?

W ostatnim tygodniu żyjemy nieprzerwanie tragedią z Dębicy. Matka wyrzuciła 3-miesięczne niemowlę przez okno.

Społeczny lincz.  Wylewanie wiadra pomyj. Zła matka, psychopatka, "to ona wyrzuciła 3-miesięczne dziecko" pisze jeden z brukowców. Ktoś osądza, że to żadna depresja, bo "jego siostra miała i wie, jak to przebiega.....". Padają "fakty", że sama w domu z wielkiej płyty, że okrutna, że zrobiła to z premedytacją.....

A ja się pytam: Kto i co pozwala nam wydawać taki osąd? Znacie depresję poporodową? Doświadczyliście jej? Wiecie jak to jest?

Uwielbiamy wydawać oceny, w tym jesteśmy fenomenalni. Niestety, o wiele gorzej wychodzi nam trzeźwa, obiektywna ocena sytuacji i przede wszystkim zrozumienie. Nie mając pojęcia o tym, na czym polega depresja poporodowa potrafimy linczować i mówić złe rzeczy. Czy to sprawia, że jesteśmy lepsi? Poprawia nam się samoocena?

Reklama

Jeśli będziemy w taki sposób, jako społeczeństwo podchodzić do tego typu tragedii, to niestety nie zajdziemy zbyt daleko... Wypadałoby się pochylić nad problemem, przeczytać, choćby to miała być wikipedia, o tym - czym jest depresja poporodowa, a potem zadać sobie pytanie: Co robić, aby uchronić przed tego typu tragediami? Jak pomagać matkom? Jak znaleźć fundusze na dobrą i solidną pomoc psychologa? Bo przecież nas to też kiedyś może dotknąć ... naszej rodziny, znajomych, sąsiadów... Kobieta nie musi wyrzucić od razu przez okno dziecka, może sama odebrać sobie życie, może robić inne rzeczy, które będą miały negatywny wpływ na nią i na jej bliskich...

"Depresja dotyka tylko biednych, i margines..."

Kolejny mit. A jeśli ktoś potrzebuje dowodów, to wystarczy spojrzeć kilka tysięcy kilometrów dalej, na Wielką Brytanię, gdzie obecnie "mówi się" dość sporo o depresji Księżnej Kate. Tylko tam padają inne oskarżenia. Bo jak ona, w dostatku, mająca wszystko, pomoc, opiekunki i ofcourse pieniądze, "śmiała" zapaść na depresję?! "Normalnie w głowie jej się przewróciło...".

Depresja nie wybiera, nie ma też targetu, jak określona np. grupa społeczna.

Dotyka aż ok. 10-20 proc. kobiet po porodzie

W przeciwieństwie do tego, na stan lęku i złego samopoczucia, który określany jest mianem baby blues cierpi nawet 50-60 proc. świeżo upieczonych mam. Tylko BB nie jest aż tak groźny...

Odpowiedzialne za pojawienie się depresji poporodowej są w znacznej mierze hormony (w okresie połogu wydziela się oksytocyna i prolaktyna, a oprócz tego następują intensywne wahania hormonów płciowych, tarczycy i nadnerczy), ale nie tylko. Kobieta po porodzie może spotkać się z nadmiernymi oczekiwaniami społeczeństwa, brakiem wsparcia, może również być osamotniona na swojej nowej drodze. Poród przewraca jej życie do góry nogami, często wiąże się również z ogromnym stresem.

Szalejące hormony, a do tego negatywne emocje, osamotnienie, powiązane z niesamowitym wręcz zmęczeniem, w niektórych przypadkach mogą mieć bardzo negatywne skutki...

Kiedy uczucie smutku nie mija...

Często po porodzie wiele z nas czuje zmęczenie, połączone z negatywnymi emocjami. Czasem płaczemy. Ale po jakichś dwóch tygodniach wszystko powoli wraca do normy. Problem pojawia się wtedy, kiedy ten nastrój nie mija... Ale to nie wszystko. Depresja może pojawić się zarówno tuż po przyjściu na świat dziecka, jak i nawet rok po porodzie, kiedy kobieta czuje się osamotniona, lub nieatrakcyjna, lub ma poczucie, że nie radzi sobie z nowymi obowiązkami. We wszystkich tych przypadkach niezbędna jest konsultacja z psychiatrą lub psychologiem.

Mamom potrzebne jest wsparcie

Zarówno tuż po porodzie, jak i później. Nasze Państwo powinno zadbać o lepszą opiekę okołoporodową. I mam tutaj na myśli nie tylko "rodzenie po ludzku", ale i wszystko to, co następuje potem. W szpitalach nadal panują poglądy ze średniowiecza, straszenie matek, że mają za mało pokarmu i zagłodzą dziecko.

Jest za mało położnych laktacyjnych, które każdej mamie z osobna powinny wytłumaczyć, w jaki sposób karmić i co zrobić, kiedy mają za mało pokarmu. Pielęgniarki (pomijam te z powołania) traktują dzieci niestety często jak małe kurczaki. Przywykły do swojej pracy tak bardzo, że traktują ją rutynowo, są pozbawione empatii dla matek, które po porodzie mogą przechodzić przez istną gehennę.

Wymagam zaangażowania od tatusiów, udziału nie tylko w porodzie, ale i w późniejszej opiece nad dzieckiem i mamą. Bez wsparcia taty, mamie będzie niezwykle ciężko. A społeczeństwu mówię - zacznijmy analizować, a nie oceniać "na lenia", na podstawie pojedynczych informacji z prasy. Spróbujmy zrozumieć, zgłębić problem, a nie tylko odnieść się do niego w sposób powierzchowny. Tak świetne wychodzi nam ocena naszych bliźnich, a tak mało wiemy o pomaganiu. Czy będąc w takiej sytuacji nie chcielibyśmy, żeby ktoś nam poświęcił chwilę i pomógł?!


BeMam
Dowiedz się więcej na temat: Baby blues
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy