Reklama

Jak odciągnąć dziecko od ekranu?

​Wyznaczanie czasu ekranowego jest jednym z rodzicielskich sposobów kontroli wystawienia dzieci na działanie różnorodnych wyświetlaczy. O tym, że zbyt długie wystawienie na działanie niebieskiego światła jest szkodliwe nie trzeba przekonywać dorosłych. Pozostaje pytanie, ja wytłumaczyć to dzieciom.

W przypadku najmłodszych, lekarze zalecają, aby nie pozwalać im spędzać ani minuty przed ekranem. Przynajmniej do trzeciego roku życia. Później można stopniowo wprowadzać oglądanie bajek, ale też nie dłużej niż pół godziny, w kolejnych zwiększając dawkę do maksymalnie dwóch godzin w przypadku nastolatków. Wydaje się to nierealne, bo chyba każdy rodzic przekonał się, co dzieje się w chwili, gdy próbuje wyłączyć bajkę lub grę.

Wszystko bierze się stąd, że małe dzieci nie radzą sobie z rozpoznawaniem ram czasowych. Określenie "jeszcze pięć minut" jest dla nich bełkotem. W zależności od okoliczności może być to cała wieczność, albo mgnienie oka. Jeśli wyłączymy dziecku telewizor, tablet czy komórkę po zapowiedzianych "pięciu minutach" spotkamy się z bardzo gwałtowną reakcją sprzeciwu. Płacz, krzyki i rzucanie przedmiotami to rodzicielska norma.

Reklama

Poza brakiem zrozumienia upływu czasu, rolę odgrywają tutaj jeszcze czynniki biologiczne. Dokładniej chodzi tu o dopaminę, zwaną przez wielu hormonem szczęścia. W chwili, gdy odcięty zostaje bodziec, który dostarcza przyjemności, poziom dopaminy gwałtownie spada. Dorośli mają za sobą wieloletni aparat poznawczy i potrafią radzić sobie z tym procesem fizjologicznym. Dzieci niestety nie.

Do tego, wszelkiego rodzaju aktywności przed ekranem dosłownie hipnotyzują dzieci. To zjawisko, które obserwował chyba każdy rodzic. Dziecko chłonie te bodźce całym sobą, a wyrwanie go z tego stanu przypomina odebranie głodującemu ostatniego kęsa chleba. Nie ma w tym ani krzty przesady, bo zbadany przez naukowców poziom powstałego stresu jest niebotyczny. Pojawia się zdezorientowanie, a chwilę później również zdenerwowanie.

Rodzice prześcigają się w pomysłach, jak łagodzić ten stres i nie powodować wybuchów złości przy każdym wyłączaniu telewizora. Skrajną metodą jest całkowite ograniczenie czasu ekranowego, jednak to prowadzi do innych problemów, choćby zwiększenia dystansu od grupy rówieśniczej.

Jedną z lepszych metod jest zrobienie czegoś, czego większość rodziców nie potrafi wykonać automatycznie. Poświęcić te magiczne "pięć minut" dziecku. Okazuje się, że siadając obok najmłodszych i oglądając jego bajkę, albo zabawę w grę komputerową możemy przerwać swoisty trans. Wystarczy powoli wprowadzać elementy rozmowy o tym, co dzieje się na ekranie. Maluch zostaje wyciągnięty z ekranowego świata, musząc odnieść się do otaczającej go rzeczywistości. Jednocześnie nie następuje oderwanie od źródła przyjemności. Kolejny etap rozmowy prowadzi w końcu do wyłączenia ekranu i braku ostrej, negatywnej reakcji.

Strategia ta została opracowana przez francuską psycholog kliniczną Isabelle Fillizat. Sprowadza się do wprowadzenia rodzica do świata dziecka, skąd razem mogą delikatnie wyjść na zewnątrz. Takie przejście nie jest uznawane przez nasz ośrodek nerwowy za gwałtowne i dzięki temu nie prowadzi do stresu i wybuchów złości.

Okazuje się, że ta chwila rozmowy i późniejsza informacja o końcu czasu ekranowego, prowadzi do tego, że dzieci same wyłączają telewizor lub odkładają elektroniczny gadżet. Owszem mogą przebąkiwać, że chciałyby więcej czasu przed ekranem, ale uczucia nie zostają podbite przez fizjologiczną reakcję na odcięcie bodźca. Spróbujcie sami, efekt was zaskoczy.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy