Reklama

Jak poradzić sobie z kompleksami i upływem czasu?

Urodę utożsamiamy z młodością. O starości najchętniej byśmy zapomnieli. Ale psycholodzy mają dobrą wiadomość. Jeśli lękasz się zmian, pamiętaj, że klucz do poprawy samopoczucia jest w twoich rękach!

Większość z nas nie lubi swego wyglądu. Nie akceptuje go aż 80 proc. Polek. 30 proc. deklaruje także, że medycyna estetyczna rozwiązałaby ich problemy, lecz nie stać ich na zabiegi. Tymczasem brak akceptacji ciała nie wynika często z obiektywnej oceny. Bywa efektem niekorzystnych porównań i niskiej samooceny.

Czasem wystarczy spojrzeć na siebie bardziej przyjaźnie, otaczać się życzliwymi ludźmi i rozwijać zainteresowania, by kwestia wyglądu zeszła na dalszy plan. Obawy przed starzeniem dotyczą każdego. Jednak ci, którzy nie uciekają przed nim, są szczęśliwsi i wydają się młodsi.

Reklama

Lepiej czuję się w młodym towarzystwie

Joanna, 38 lat, nie akceptuje swojego wieku

Pokłóciłam się wczoraj z przyjaciółką. Zaczęło się niewinnie: pokazałam jej nową sukienkę. Ale Kasia zaczęła ją krytykować. Bo ma dziecinny nadruk, a w ogóle jest zbyt krótka. W końcu wyrzuciła z siebie, że ubieram się jak nastolatka i to śmiesznie wygląda. Bardzo mnie dotknęły jej uwagi. Przecież nie jestem jeszcze staruszką!

Jednak po namyśle w duchu przyznałam jej trochę racji. Od jakiegoś czasu prześladuje mnie myśl, że się starzeję. Urodziny nie są już dla mnie powodem do radości. Czterdziestka mnie przeraża, bo wtedy na pewno będę musiała wyrzec się tego, co lubię. Na przykład nadruku misia na sukience.

Rówieśnicy mnie nudzą

Zawsze byłam atrakcyjna. Podobałam się mężczyznom i korzystałam z tego. Lubiłam zabawę, koncerty, noce spędzałam w klubach. Dopiero całkiem niedawno zdałam sobie sprawę, że na tych imprezach jestem najstarsza. Zwłaszcza że chodzę na nie z młodszymi koleżankami, bo rówieśnice wolą siedzieć w domu.

Raz wdałam się w rozmowę z chłopakiem poznanym u znajomej. Był grzeczny, ale roztargniony, strzelał oczami na prawo i lewo. Dotarło do mnie, że traktuje mnie jak starszą panią, ponieważ dzieli nas 12 lat różnicy. Zrobiło mi się tak przykro, że szybko stamtąd wyszłam. Zaczęłam się zastanawiać, czy aby nie przesadzam.

W lustrze wciąż widzę młodą, zgrabną dziewczynę, ale otoczenie chyba postrzega mnie inaczej. Z równolatkami nie utrzymuję kontaktów, rozmowa nam się nie klei. Nudzą mnie sprawy, którymi oni żyją: dzieci, choroby, biurowe plotki. Wytrzymuję tylko z Kaśką, bo znamy się od przedszkola i mamy podobne charaktery. A teraz i ona surowo mnie ocenia.

Zaczynam powoli wpadać w obsesję na punkcie wieku. Tropię siwe włosy, pierwsze zmarszczki. Przestałam przyznawać się, ile mam lat, a pytana, odejmuję sobie trzy. Czy to taka zbrodnia, że noszę młodzieżowe T-shirty i trampki? Przecież jestem sobą i niczego nie udaję. Doskonale czuję się w towarzystwie młodych ludzi. Czytam te same książki, słucham podobnej muzyki, mamy wiele wspólnych tematów. Cenię luz i spontaniczność.

Co jednak będzie za dwa, pięć, 15 lat? W wyobraźni snuję czarne scenariusze. Widzę siebie smutną, coraz brzydszą. Dlaczego starszym osobom nie wypada robić tylu rzeczy? Jak tak dalej pójdzie, wpadnę w depresję.

Chcesz wiedzieć więcej? „Pokochaj swoje ciało, pokochaj swoje życie”, Sarah Maria wydawnictwo G+J

Znana specjalistka od wizerunku pomoże ci zaakceptować i polubić swój wygląd. Jej praktyczna metoda pięciu kroków stanowi skuteczne narzędzie do walki z kompleksami.

Porada eksperta

Sławomira Rozbicka psycholog www.wsparciepsychologiczne.pl

Każdy wiek ma swoje zalety i dobre strony

Na pani miejscu nie przywiązywałabym wagi do opinii wyrażanych przez przyjaciółkę. Powody jej krytyki mogą wynikać z niepokoju, ale również z zazdrości o beztroskie życie. Niezależnie od tego, warto zastanowić się, dlaczego tak bardzo zależy pani na utrzymaniu młodzieżowego stylu.

Wydaje mi się, że oscyluje pani między skrajnościami: albo nastolatka, albo staruszka. Idealizuje pani młodzieńczość, a dojrzałości przypisuje negatywne konsekwencje. A przecież pomiędzy wiekiem dziecięcym a końcem życia znajduje się cała bogata gama emocji, zachowań. Fakt, że nudzą panią rówieśnicy, wynika z różnicy doświadczeń. Ponieważ oni założyli już rodziny, co innego ich zajmuje. Ale ta ścieżka niekoniecznie jest ścieżką „starych ludzi”.

Kształtują ją tylko inne przeżycia. Myślę, że nadeszła okazja do zmiany nastawienia. Proszę spróbować powoli wprowadzać zmiany w ubiorze, np. rezygnując z wyzywających fasonów i infantylnych motywów.

Ceni sobie pani luz oraz spontaniczność, a to zazwyczaj oznacza dużą elastyczność umysłu. Dzięki temu na pewno znajdzie pani atrakcyjne dla siebie zainteresowania, które podzielają osoby zbliżone do pani wiekiem.

Tak bardzo chciałabym być atrakcyjna

Jestem brzydka. Tak po prostu. I nie chodzi tylko o jeden detal: niezgrabne nogi, duży nos czy brak biustu. Jestem nieładna w całości. W mojej twarzy nic do siebie nie pasuje. Jakby była poskładana z różnych elementów.

Sylwetka? Krótkie nogi i szyja, długie ręce, zero kobiecych kształtów. Najgorsze, że ze mną nic nie da się zrobić. Poprawić wyglądu makijażem, fryzurą ani innymi trikami. Gdyby jeszcze los obdarzył mnie wdziękiem. Ale nie! Nigdy nie miałam chłopaka, nikt nawet mnie jeszcze nie podrywał.

W sieci jestem swobodna

Dziś urodę utożsamia się z pozytywnymi cechami, a brzydota jest tabu. Przekonuję się o tym na każdym kroku. Moje życie towarzyskie zamarło, bo ile można patrzeć, jak wszyscy dookoła flirtują, a ty siedzisz sama jak palec. I te komentarze koleżanek: „Pofarbuj włosy, noś obcasy”.

Przerabiałam to i wiem, że nic nie pomaga. Faceci rozmawiając ze mną, nie patrzą mi w oczy i wykorzystują każdą okazję, by się ulotnić. Nie lepsze są rady typu: „nie liczy się wygląd zewnętrzny tylko osobowość”. Co z tego, jeżeli świadomość tego, jak wyglądam, kompletnie mnie blokuje. Parę razy nawiązałam fajną znajomość przez internet. W sieci byłam swobodna i dowcipna. Ale jak najdłużej odwlekałam moment bezpośredniego spotkania. Bo potem kontakt się urywał. Pod pretekstem braku czasu, nagłego wyjazdu. Ale przecież rozumiałam, o co chodzi.

Widziałam rozczarowanie w oczach tych mężczyzn, gdy tylko na mnie spojrzeli. W pracy też nie jest lepiej. Nie zabieram głosu publicznie. Nawet gdy mam coś do powiedzenia, milczę i wbijam wzrok w stół. Boję się momentu, gdy oczy wszystkich skierują się na mnie. Z takim nastawieniem nawet nie marzę o awansie.

Boję się, że do końca życia będę przemykać pod ścianami. A przecież z wiekiem będzie tylko gorzej. Straciłam nadzieję na odmianę losu.

Porada eksperta

Ryszard Lichuta psycholog www.wsparciepsychologiczne.pl

Sama zwróciła pani uwagę, że blokuje panią nie tyle wygląd, ile sposób myślenia o nim. To istotna różnica. Urodzie przypisuje pani ogromne znaczenie. Tymczasem wiele podziwianych kobiet nie było pięknościami. Wybitny psychoterapeuta, Alfred Adler, uważał nawet, że ludzie odnoszą sukcesy dzięki kompensacji. Próbując nadrobić własne ułomności, pokonują bariery wynikające z wrodzonych ograniczeń.

Z listu wynika, że jest pani inteligentna i dowcipna. Jednak ujawnia pani te zalety tylko w bezpiecznych warunkach. Dlatego proponuję pani trening autoprezentacji. Polega m.in. na częstym zabieraniu głosu w towarzystwie.

Na początku w gronie kilku znajomych osób, następnie także przy obcych. Zamiast na wyglądzie, proszę skupić się na swojej wypowiedzi. Gdy zainteresuje ona ludzi, na pewno zapomną o pani niedoskonałej twarzy i figurze.


Olivia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy