Reklama

Jak przełamać szkolną nieśmiałość?

Jeśli mały uczeń boi się zgłosić do odpowiedzi, zapomina słów wiersza, który pięknie recytował w domu, to znak, że potrzebuje wsparcia. Pomóżmy mu znaleźć w sobie odwagę.

Dzieci, tak jak dorośli, mają różny temperament - wyjaśnia Małgorzata Rymaszewska, psycholog z warszawskiego gabinetu "Rodzice i Dzieci". - Niektóre są introwertykami i dobrze się czują w swoim towarzystwie, nie mają potrzeby wypowiadania się.

Inne są nieśmiałe - chciałyby uczestniczyć w życiu grupy, ale się boją. Kiedy indziej wycofanie się dziecka jest spowodowane lękiem społecznym, który wywołały określone sytuacje w domu lub szkole. Efekt jest zawsze taki sam.

Dziecko nie zgłasza się do odpowiedzi, choć ją zna, a gdy ma wyrecytować wierszyk, zacina się i mówi tak cicho, że nauczyciel nie jest w stanie go zrozumieć.

Reklama

Spójrzmy na to oczami kilkulatka

Gdy zaczniemy domyślać się, że nasz maluch boi się odezwać na lekcjach albo dostaniemy taki sygnał ze szkoły,najpierw z nim porozmawiajmy. Spróbujmy dowiedzieć się, co mu przeszkadza.

- Może się bowiem okazać, że nauczyciel inaczej niż my ocenia jego wiedzę albo zwyczajnie go nie lubi - mówi Małgorzata Rymaszewska. - Wówczas niezależnie od tego, co uczeń powie, jest niezadowolony z jego wypowiedzi. A to zabiera dziecku motywację do aktywności. Zwróćmy uwagę, czy jest nieśmiałe na wszystkich lekcjach?

Może np. podczas zajęć WF-u albo angielskiego nie ma takich problemów? Podpytajmy też o atmosferę w klasie. Gdy powie, że koledzy je wyśmiewają, zapytajmy, czy z taką reakcją spotykają się też inne dzieci. Jeżeli tak, to dzięki naszej rozmowie maluch uświadomi sobie, że to nie on jest przedmiotem kpin, że nie jest postrzegany jako mniej bystry, a reszta klasy szuka jedynie pretekstu do zabawy i przerwy w lekcji.

Przy okazji zapytajmy dziecko, jak ono się zachowuje, gdy wszyscy się śmieją z innego ucznia.

Nauczyciel może wiele

Po rozmowie z dzieckiem warto wybrać się do szkoły, by dowiedzieć się, co nauczyciele wiedzą na temat jego problemów. Pedagodzy mają sposoby, by trafić do dziecka i ośmielić wycofane. Potrzebne jest tylko (i aż!) indywidualne podejście, np. podczas ustnej odpowiedzi.

Jeśli nauczyciel widzi, że dziecko po prostu boi się, najpierw powinien zadawać proste pytania, na które maluch na pewno zna odpowiedź. Gdy jest problem z głośnym mówieniem, poprośmy nauczyciela, żeby nie zachęcał dziecka uwagami typu:"Głośniej, nic nie słyszę", lecz do niego podszedł, wysłuchał, a potem nawet powtórzył prawidłową wypowiedź całej klasie.

Dobrym pomysłem jest wyznaczanie dziecku funkcji w klasie, które nie wymagają odwagi, np. podlewanie kwiatków, ustawianie krzeseł itp. Ważne, żeby za każde dobrze wykonane zadanie nauczyciel pochwalił ucznia. Jeżeli dziecko jest w czymś dobre, warto, by mogło wykazać się, pomagając słabszemu uczniowi. Praca we dwójkę nie jest tak krępująca jak praca w grupie, a daje satysfakcję!

Najważniejsze - nie zawstydzać

Dla nieśmiałego dziecka trudne są sytuacje, w których musi przed całą klasą popisać się nie tylko wiedzą, ale i talentem. Tak jest na przykład podczas recytowania wierszy czy śpiewania piosenek. Poprośmy nauczyciela, by próbował minimalizować ten stres. Może przecież wysłuchać dziecka pod koniec lekcji albo podczas przerwy, gdy kolegów już nie ma w klasie lub jest ich mało.

Nie chodzi bowiem o to, aby zwolnić je z takich występów, ale by stopniowo się do nich przyzwyczajało.

Akceptacja bez zastrzeżeń, ale...

Nieśmiałość nie jest dysfunkcją, to cecha charakteru taka sama jak inne. I bez względu na to, jakie były czy są nasze oczekiwania wobec dziecka, nie dawajmy mu do zrozumienia, że nas zawiodło, że dla nas liczy się tylko piątka z recytacji wierszyka.

- To, co jest dziecku najbardziej potrzebne, to akceptacja ze strony najbliższych - przekonuje Małgorzata Rymaszewska. - Jeśli będzie czuło, że jest kochane i wspierane, stanie się pewniejsze. Wtedy jest duża szansa, że z czasem zacznie robić rzeczy, do których w tej chwili nie ma śmiałości. Nasza pomoc nie powinna oznaczać wyręczania dziecka. Bo przejmując jego obowiązki, wyrobimy w nim tylko poczucie bezradności.

To my, rodzice, jako pierwsi musimy uwierzyć, że dziecko poradzi sobie w życiu. I to nasze przekonanie musimy mu przekazać.

Pierwszy raz jest najtrudniejszy

Nie zawsze możemy być z dzieckiem. Należy mu jasno powiedzieć, że w razie potrzeby musi się odważyć poprosić o pomoc innych. Na przykład, przyznało się nam, że bolał je brzuszek w szkole, ale nie powiedziało o tym pani, bo się wstydziło.

Zapytajmy, co jego zdaniem stałoby się, gdyby poprosiło panią o pozwolenie na pójście do pielęgniarki? Pani może nie uwierzyć w ból brzucha, to prawda, ale bardziej prawdopodobne jest, że wyśle go do pielęgniarki albo zadzwoni po rodziców. Jest szansa, że następnym razem dziecko przetestuje tę sytuację i przekona się, że nic złego się nie stało, a swoim postępowaniem zmieniło coś na lepsze.

Kiedy znajduje się w nowym miejscu - na przykład na treningu - pokażmy mu, gdzie jest toaleta i szatnia. Ale jednocześnie powiedzmy, że mama nie może zostać z nim na zajęciach. Wykorzystujmy takie sytuacje do tego, żeby pomóc mu pokonać nieśmiałość, a jednocześnie akceptujmy, że coś dla niego jest trudne. Dobrze jest powiedzieć dziecku: "Wiem, że to trudne dla ciebie". Będzie wiedziało, że je rozumiemy!

A już w żadnym wypadku nie mówmy, że każdy to potrafi zrobić, że to proste. Dla dziecka nie jest i już!

Wykorzystujmy inne codzienne okoliczności, by zachęcać je do samodzielności. Gdy w sklepie lub podczas spaceru poprosi o lody, zaproponujmy, by kupiło je sobie samo. Gdy stwierdzi, że się wstydzi, powiedzmy: "Trudno, w takim razie nie będzie słodyczy". Jest duża szansa, że apetyt na loda okaże się silniejszy niż wstyd. Wtedy pochwalmy dziecko, że tak sprawnie dało sobie radę.

Działanie na siłę nic nie da

Nie stwarzajmy sztucznych sytuacji, by dziecko ośmielić. Mają przyjść goście, a ono się wstydzi? Nie zmuszajmy go, by prezentowało się przed nimi i opowiadało, jakie stopnie przyniosło ostatnio ze szkoły. Niech się przywita i w swoim tempie oswaja z sytuacją. Jeżeli myślimy o jakiś zajęciach dodatkowych, wybierajmy tylko takie, na których dziecko dobrze się czuje.

Nie ma sensu posyłanie dziecka do grupy teatralnej, jeżeli ono tego nie chce. To wywrze odwrotny skutek, bowiem otoczone śmielszymi dziećmi utwierdzi się tylko w przekonaniu, że się nie nadaje, że jest gorsze.

Ale jeśli już zdecyduje się wystąpić w klasowym przedstawieniu, pomyślmy, jak mu pomóc? Może jeśli będzie miało efektowny strój i maskę na twarzy, poczuje się znacznie pewniej?

Ważne, żeby nie pozbawiać dziecka doświadczeń, które mogą mu pomóc. - Nieprzyjemne sytuacje, przez które dziecko czasem musi przejść i poradzić sobie, są mu potrzebne - przekonuje Małgorzata Rymaszewska. - Im więcej doświadczy takich przeżyć, zakończonych sukcesem, tym bardziej będzie wierzyło w siebie następnym razem

Tekst: Iwona Jakubowska-Herc

Olivia
Dowiedz się więcej na temat: nieśmiałość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy