Reklama

Każde dziecko powinno mieć swoją rodzinę

Mieli własne dzieci, ale postanowili adoptować dwoje z Azji, by stworzyć im dom i obdarzyć ich miłością. Co na to biologiczne dzieci? Sprawdźmy.

Adrianne i Jason Stewart z Utah są rodzicami dwóch córek, ale nie mogli pogodzić się z myślą, że wiele maluchów wychowuje się w sierocińcach. Dlatego w 2012 roku adoptowali dziewięciomiesięcznego Joshuę, a w 2015 roku trzyletnią Marię, która urodziła się bez kończyn.

Dzieci pochodzą w Filipin. Stewartowie lubią kulturę filipińską i Filipińczyków. Nazywają ich najbardziej sympatycznymi i przyjacielskimi ludźmi na świecie. Jason, kilkanaście lat temu, przez dwa lata pracował na misji swojego kościoła na Filipinach i mówi po tagalsku.

Reklama

Rodzina należy do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, którego członkowie są powszechnie zwani mormonami. Zapytani, co na to ich biologiczne dzieci, odpowiadają, że zawsze są podekscytowane przyjęciem nowego rodzeństwa. Będę miały okazję przeżyć to jeszcze raz, gdyż rodzice są w trakcje finalizacji trzeciej adopcji.

Tym razem dołączy do nich 9-letnia dziewczynka wymagająca specjalnej troski. Rodzina prowadzi kanał na YouTubie, subskrybowany przez 46 tys. osób, na którym można śledzić postępy ich pociech.     

Joshua  

W wieku 6 lat maluch zaczął tracić siły i chęć do zabawy. Na początku nikt nie przewidywał niczego złego, ale po wykonaniu badań okazało się, że cierpi na białaczkę. Chłopiec przeszedł trzy cykle chemioterapii i wiele tygodni spędził w szpitalu. Jednak dzięki dobrej opiece medycznej, wrodzonej pogodzie ducha i wsparciu rodziny, pokonał chorobę.

Obecność nowej siostry Marii pomagała mu w powrocie do zdrowia, ponieważ rodzeństwo ma ze sobą szczególną więź.     

***Zobacz także***

Maria  

W 2014 rodzina znalazła ją na liście dzieci przeznaczonych do adopcji i... zakochała się. Po roku uzyskali zgodę na przysposobienie i jesienią pojechali na Filipiny, by zabrać małą do nowego domu.

Dziewczynka miała to szczęście, że po urodzeniu trafiła do Chosen Children Village, ośrodka dla dzieci specjalnej troski, który w niczym nie przypomina typowych ochronek z Azji. Wręcz przeciwnie, robi duże wrażenie, bo porzucone dzieci mają tu świetne warunki i doskonałą opiekę.

Maria, dzięki intensywnej terapii, nauczyła się samodzielnie pić, jeść, malować, trzymając pędzel w ustach, a nawet schodzić po schodach. Sterowanie wózkiem elektrycznym idzie jej coraz lepiej i daje dużo wolności.   

***Zobacz także***

Rodzice nie stawiają córce żadnych ograniczeń, bacznie obserwując, w jakim kierunku może pójść jej rozwój. Maria ma przepiękny uśmiech i pogodne usposobienie.

Najbliżsi uważają, że przy niej nie można się smucić i narzekać, skoro dziecko, które tyle doświadczyło w życiu, ciągle znajduje w nim powody do radości. Dziewczynka jest także inspiracją dla starszego rodzeństwa. Lubią z nią przebywać i bawić się. Poprawia nastoje wszystkich, którzy są w jej otoczeniu.      

  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: adopcja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama