Reklama

Magia liczb

Pierwszy stycznia to data, której przypisywać zwykliśmy jakąś magię. Zakładamy hura optymistycznie, że z pierwszym dniem nowego roku zdołamy dokonać rewolucji w naszym życiu.

W czasie świąt Bożego Narodzenia składamy sobie mnóstwo życzeń. Tydzień później te życzenia stać się mogą postanowieniami, czy wręcz udręką noworoczną. Wielu z nas, niezadowolonych z obecnej sytuacji, chce zmienić zbyt wiele. Nie wiedzieć dlaczego, jako tę magiczną datę wybieramy właśnie przełom roku. A przecież data zmienia się codziennie. Zaprogramowanie się na nazbyt zachłanne wdrażanie życzeń, marzeń i postanowień nie prowadzi do celu.

Nadmiar oczekiwań najczęściej nie dodaje nam skrzydeł, a odbiera energię i obniża samoocenę. Według statystyk najczęstsze noworoczne postanowienia to rzucenie palenia i korekta wagi - z wyraźną tendencją do jej redukcji.

Reklama

Ciało do zmian niegotowe 

Zastanówmy się przez chwilę jak ten drugi cel może wyglądać z poziomu pojedynczej komórki ludzkiego ciała. Jesteśmy najczęściej ociężali i przemęczeni. Czas świąteczno-noworoczny z założenia błogi i pełen relaksu, sprowadza się do gonitwy po sklepach, kupowania ogromnej ilości jedzenia, a potem  bardzo obfitych kulinarnie dni. Większość z nas bierze kilka wolnych dni i dzięki temu cieszy się niemal dwutygodniowym urlopem na przełomie roku. Trudno zatem oczekiwać, że symbolicznego pierwszego stycznia ciało będzie w pełnej gotowości do zmian. Jesteśmy rozleniwieni a w głowie huczy: "Teraz muszę się za siebie wziąć".

Zmiana to proces 


Proponuję dać sobie kilka dni na rozbieg. Dać sobie czas i wybrać dla siebie właściwy moment do korekty nawyków żywieniowych. Zmiany wynikające z motywacji wewnętrznej mają przecież największą szansę na powodzenie. Nie musimy wszyscy "stadnie" ruszyć w lepszą stronę właśnie pierwszego stycznia. Zmiana jest procesem. Wielu z nas, zakładając błędne "muszę" zamiast "chcę, potrzebuję, będzie to dla mnie korzystne" wykolei się na pierwszym zakręcie. Potrzebujemy siły na start, ale jeszcze więcej jest nam jej potrzebne, aby wytrwać. Warto zwrócić uwagę, że dużo łatwiejsze okazuje się powiedzieć sobie: "Dziś nic nie jem. Robię sobie jednodniową głodówkę" niż codziennie, przy każdym posiłku, wstać od stołu z uczuciem niedosytu. A to właśnie małe decyzje, podejmowane każdego dnia, dają najbardziej trwały efekt.

Małe kroki są bardziej skuteczne, niż spektakularne skoki nad przepaścią. Odżywianie - podstawowa potrzeba życiowa, tak banalne, każdy jej dokonuje i jednocześnie tak trudne, aby robić to optymalnie, aby ciało odżywiać, a nie zaśmiecać. Zdecydowanie porzućmy pomysł kilkutygodniowych diet niskoenergetycznych, które owszem dadzą szybki efekt spadku wagi i jeszcze szybszy, a do tego trwalszy efekt jojo. Skąd się to bierze? Jedząc mniej niż wynosi Podstawowa Przemiana Materii spowalniamy przewód pokarmowy. Chudniemy. Później wracamy do utartych schematów postępowania, ale ciało jest wyciszone. Trawi wolniej. Stąd budujemy sobie tkankę tłuszczową.

Nie ma drogi na skróty. A właściwie jest, ale prowadzi donikąd. Zaplanujmy mądrze zmiany w naszym odżywianiu. Ustalmy cel i sposób jego osiągnięcia. Przecież cel bez planu to marzenie, a plan bez celu jest jedynie sposobem na zabicie czasu. Potrzebna nam będzie motywacja, konsekwencja i mądre wsparcie. Może lepiej dla nas i dla zdrowia osiągnąć cel poprzez zmianę nawyków żywieniowych niż szarpane, skokowe działania, które najczęściej kończą się fiaskiem. Zastanówmy się porządnie a potem do dzieła.


Ewa Koza, dietetyk, autorka bloga mamsmak.com, MAM s’MAK na życie  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dieta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy