Reklama

Mamo, tato, a ja na to…

Czy dzieci naprawdę źle się zachowują? Okazuje się, że niekoniecznie. Małgorzata Bajko i Monika Janiszewska w zabawnej książce pt. "(Nie)Grzeczni?" opowiadają, jak to naprawdę jest z naszymi pociechami. Oto jeden z rozdziałów, w którym znajdziecie mnóstwo ciekawych pomysłów na zabawę!

Zastanawiałeś się czasem, Drogi Czytelniku, jak by tu zostać rodzicem idealnym? Tak, tak, to niemożliwe z założenia, i wcale nie o to chodzi. Wystarczy być rodzicem fajnym. A oto dziecięca lista życzeń, której spełnienie pomoże Ci zdobyć ten zaszczytny tytuł. 

Rodzic odlotowy — rodzic zabawowy Jesteś już rodzicem fajnym? To wspaniale. Jeśli pokusisz się o awans, mamy dla Ciebie dobre nowiny — to jest możliwe. Następny szczebel rodzicielskiej kariery to rodzic odlotowy. Jak nim zostać? Po pierwsze — zabawa.

Po drugie — brudzenie. Po trzecie — zaskoczenie. To nie dla Ciebie? Trudno, nie każdy musi zdobyć rodzicielski Mount Everest, większości wystarczy Gubałówka. I w porządku.

Reklama

Jeśli jednak masz ochotę podjąć wyzwanie, niezbędne okażą się: poczucie humoru, włączenie trybu "kreatywność", postawienie na luz (odrobina farby na podłodze jeszcze nikogo nie uśmierciła), spuszczenie z rodzicielskiego tonu i zniżenie się do poziomu dziecka (często w dosłownym tego słowa znaczeniu).

Poniżej przedstawiamy listę figlarnych zabaw, które autorki książki przetestowały w relacjach z własnymi dziećmi. Te zabawy rozwijają wyobraźnię i poczucie humoru, pozwalają dziecku spojrzeć na dane zagadnienie w odmienny sposób, umożliwią robienie sobie żartów z rodzica i sprowadzenie go do roli równorzędnego partnera w zabawie, pozwalają na przewrotne traktowanie pierwotnych założeń i prowadzenie rodzica w zupełnie nowym kierunku.

Jeśli komuś wydadzą się głupie, bezwartościowe, żenujące, nielicujące z godnością rodzica czy zbyt ekscentryczne, to przepraszamy i nie zachęcamy na siłę. To bardzo subiektywna lista.

Pacjent — na dużej kartce (najlepiej takiej do flipcharta) rysujemy zarys postaci — pacjenta. Dziecko samo może dorysować włosy, twarz etc. W końcu to jego pacjent. Potem wymyślamy wspólnie, na co pacjent choruje i staramy się to zobrazować plastycznie.

Przykładowo: mogą to być zęby zaatakowane próchnicą (przygotowujemy małe kwadraciki, które dziecko koloruje na czarno czy inaczej), ospa (wysypka z kulek plasteliny), rana (czerwony pisak plus plaster), kłopoty z trawieniem (naklejamy na brzuchu zdjęcia wszelkich niezdrowych potraw). Możemy poniżej narysować jelita, które dziecko wypełni plastelinową masą — wiadomo, o co chodzi, a radości przy tym... kupa. Przed zabawą polecamy obejrzenie kilku odcinków z serii Było sobie życie.

Fryzjer — zabawa wymagająca od rodzica zachowania zimnej krwi, dużo cierpliwości i czujności. Bo też nigdy nie wiadomo, czym się ona skończy. Klientem jest oczywiście rodzic, fryzjerem — dziecko.

Warianty: dziesiątki warkoczyków z cieniutkimi gumeczkami, kilka kitek — każda z innej strony głowy, papiloty, pasemka — stawiamy na udawanie z wykorzystaniem folii aluminiowej.

Wykopaliska — na blachę do pieczenia wysypujemy bułkę tartą lub kaszę kuskus i ukrywamy w niej różne drobiazgi (groszówki, małe ludziki i zwierzątka, koraliki etc.). To jest skarb, który nasza pociecha ma odszukać. Fajnie będzie też, gdy role się zmienią. Można też wydrukować na kartce dinozaura, pociąć go na puzzle i niech maluch bawi się w Indianę Jonesa.

Tatuaż — dajemy naszej pociesze cienkopisy, wystawiamy rękę i zamykamy oczy. Niech się dzieje, co chce!

Mikstury — tworzymy łazienkowe laboratorium i pozwalamy dziecku miksować wszelkie możliwe kolorowe kosmetyki i nieżrące płyny.

Szminkowe portrety — stajemy z dzieckiem przed lustrem i tworzymy. Rodzic rysuje malucha, a on — rodzica, przy czym najlepiej podsunąć dziecku pomysł, by zrobiło jakąś hecę. Wtedy wąsy i broda u mamy gwarantowane.

Gra planszowa z zadaniami własnej roboty — wystarczy tektura, biała kartka, trochę kolorowych pól odrysowanych np. od małego kieliszka i wymyślenie zadań przyporządkowanych danemu polu (małe karteczki w tym samym kolorze co pole), zadania oczywiście figlarne i jak najbardziej uciążliwe dla rodzica (najlepiej, jeśli rodzic dostanie osobną pulę zadań). Będziemy robić pompki, śpiewać

Zuzię, stać na jednej nodze z zatkanym nosem, zjadać plaster cytryny, wpinać spinki we włosy (tatusiowie), udawać żubra, pływać na sucho etc.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy