Reklama

Miejsce zamieszkania ma wpływ na otyłość

Mieszkańcy tych dzielnic Toronto, których zabudowa nie zachęca do poruszania się na piechotę, mają aż o 33 proc. wyższe ryzyko otyłości lub cukrzycy - to wyniki najnowszego badania przeprowadzonego w szpitalu St. Michael's w Toronto.

Miejska zabudowa może zapobiegać otyłości i cukrzycy. Badaczy zaciekawiło, jak charakter zabudowy miejskiej wpływa na stan zdrowia.

Toronto, największe kanadyjskie miasto, jest zabudowane przede wszystkim domami jednorodzinnymi, wysokie budynki apartamentowe powstają stosunkowo od niedawna na drogich gruntach w centrum miasta.

W starszych częściach Toronto zabudowa jest gęsta, domy znajdują się blisko siebie, często dzielą je odległości nieprzekraczające pół metra. "Stare" Toronto ma niezłą komunikację miejską, wyjście do sklepu czy szkoły nie jest związane z koniecznością używania samochodu, funkcjonują też lokalne centra - miejsca handlowo-kulturalne pełniące też funkcje deptaku.

W nowszych częściach Toronto, gdzie odległości między domami są większe, życie bez samochodu jest mocno utrudnione.

- Choć cukrzycy można zapobiegać dzięki aktywności fizycznej, zdrowemu odżywaniu się i utracie wagi, dowiedliśmy, że otoczenie, w którym się mieszka jest również istotnym wskaźnikiem ryzyka - powiedziała cytowana w komunikacie szpitala dr Gillian Booth, endokrynolog z St. Michael's i współautorka badania opublikowanego właśnie w prestiżowym PLOS ONE.

Reklama

Pieszo - zdrowo

W badaniu analizowano dwa wskaźniki: gęstość zabudowy i odległości do istotnych dla mieszkańca miejsc, które można pokonać na piechotę. Zdaniem badaczy każdy z tych czynników jest ważny, ale kombinacja obu daje bardzo znaczące wyjaśnienia z medycznego punktu widzenia.

Tam gdzie jest gęstsza zabudowa i gdzie łatwiej się poruszać na piechotę, dwa razy większe jest prawdopodobieństwo, że mieszkańcy będą chodzić pieszo, jeździć rowerem lub używać transportu miejskiego.

Zdaniem dr Booth i doktora Ricka Glaziera, autorów badania, w którym zebrano dane ze spisu powszechnego, analizy transportu miejskiego i dane o stanie zdrowia, te informacje są użyteczne dla miejskich planistów i polityków, bo mogą być wykorzystane dla poprawy stanu zdrowia mieszkańców.

Badania naukowców z St. Michael's mają wymiar finansowy - oblicza się, że w Kanadzie koszty leczenia cukrzycy i jej powikłań będą do 2020 r. kosztować publiczną służbę zdrowia 16,9 mld dolarów kanadyjskich rocznie.

Siedem lat temu Booth i Glazier opublikowali inne badanie o związkach między miejscem zamieszkania a stanem zdrowia. Wykazali w nim, że częstotliwość występowania cukrzycy jest wyższa w dzielnicach uboższych, o wyższym poziomie bezrobocia wśród mieszkańców i wyższym odsetku tzw. widocznych mniejszości - czyli imigrantów.

Samochód niepotrzebny?

Możliwość życia bez samochodu jest doceniana na rynku nieruchomości. Np. w ofertach sprzedaży nieruchomości można się zresztą spotkać z oceną "walk score" - to ocena w skali 1 do 100, pokazująca, czy mieszkaniec danego domu lub mieszkania może poruszać się bez samochodu.

Ocena między 90 a 100 pkt to "raj dla piechura", oceny między 0 a 49 punktów oznaczają, że samochód jest potrzebny prawie do wszystkiego.

Badanie specjalistów ze szpitala w Toronto jest związane z ciekawostką polityczną - choć oczywiście badanie o niej nie wspomina.

Jeśli nałożyć na siebie dwie mapy: dostępności życia na piechotę (opracowanej w St. Michael's) i rezultatów wyborów burmistrza Toronto w 2010, w których wygrał kontrowersyjny konserwatysta Rob Ford, to widać, że Ford wygrywał tam, gdzie gęstość zabudowy jest mniejsza i trudno żyć bez samochodu.

Dzielnice, gdzie łatwiej poruszać się na piechotę, głosowały na liberała George'a Smithermana.


Informacja własna

RMF24.pl
Dowiedz się więcej na temat: otyłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy