Reklama

Moc flipperów

Zawsze byłam w tym gorsza od chłopców. Naprawdę starałam się naciskać palcami wskazującymi jak najmocniej, ale kulka wznosiła się tylko do połowy maszyny, by z impetem spaść w sam środek, między dwoma łapkami.

Nie poddawałam się jednak i ćwiczyłam, pozbawiając się całego kieszonkowego, które nader szybko znikało w czeluściach automatu. Pamiętacie jeszcze flippery? Wielkie, kolorowe maszyny, brzęczące, świecące i wydające z siebie mnóstwo różnorakich dźwięków. Trzeba było wrzucić monetę, by wyskoczyła kulka i sterując bocznymi guzikami, które uruchamiały łapki, podrzucać ją jak najdalej w górę, trafiając w różnego rodzaju tunele, gdzie obijająca się żelazna piłeczka zdobywała dla nas punkty. Łapki owe w języku angielskim to "flipper", stąd nazwa całego urządzenia.

Reklama

To nie sentyment, a przypadek

Dlaczego właśnie dziś przypomniałam sobie o sromotnych porażkach z dzieciństwa? Nie z sentymentu, ale przez przypadek. Czasami chcesz się podzielić ze swoimi dziećmi opowieściami z dzieciństwa. Często okazuje się, że niepotrzebnie, bo twoje pociechy ani nie są zainteresowane tym, co mówisz, ani nie potrafią zrozumieć rzeczywistości sprzed ponad dwóch dekad. W tym roku urodziny mojego syna wypadły w poniedziałek.

Poniedziałek nie jest dobrym dniem na świętowanie, ale nie znaczy, że się nie da spędzić go wyjątkowo. Koleżanka podpowiedziała mi, że jest miejsce, które może mu się spodobać, a informacja ta była sprawdzona - odwiedziła owo miejsce ze swoją rodziną i wszyscy znakomicie się bawili. Gdzie? W krakowskim Muzeum Flipperów.

Hulaj dusza

Maszyny lśniły jak dawniej, świeciły i dźwięczały tak samo. Różnica była taka, że po wejściu do muzeum dokonywało się jednorazowej opłaty i hulaj dusza piekła nie ma - nie potrzebowaliśmy monet. Flippery zapraszały nas całą swoją okazałością. Byłam zachwycona. Nie tylko ja, syn także. Przecież nie dałoby się mu opowiedzieć, jak działają takie zabawki. To trzeba po prostu przeżyć.

Niektóre maszyny były naprawdę stare (z roku 1967). Inne opowiadały filmowe historie, jak choćby Dirty Harry, The Shadow, Addams Family. Bawiliśmy się cudownie. Nie wiem tylko, kto z nas bardziej - ja czy mój syn.

Mam swoją teorię, dlaczego powinniśmy grać we flippery. Otóż ich twórca, Amerykanin polskiego pochodzenia, Steve Kordek przeżył 100 lat! Pierwszy z nich stworzył w 1947. Potem pracował nad innymi - powstało ich łącznie 100. Wierzę, że nie była to tylko praca, ale po prostu prawdziwa pasja. A jej efekty cieszą bez względu na wiek.  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama