Reklama
„Moje dziecko nie chce jeść”

Fragment pochodzi z książki "Moje dziecko nie chce jeść" Carlosa Gonzaleza

Wielu zdesperowanym rodzicom wydaje się, że przekupienie dziecka, by jadło, to doskonały pomysł. Doktor Illingworth wymienia przypadek dziecka, które zebrało ogromną kolekcję miniaturowych samochodzików. O dziwo, znalazł się ktoś, komu chciało się zbadać o skuteczność takiego przekupstwa.

W ramach eksperymentu dwóm grupom dzieci  zaproponowano nowy produkt spożywczy. Jednej grupie obiecano, że jeśli spróbują, dostaną nagrodę, drugiej po prostu podano posiłek i dzieci mogły zrobić, co chciały. Po kilku dniach dzieci, którym obiecano nagrodę, zjadały mniej nowego produktu niż dzieci z drugiej grupy. No i w sumie trzeba by nie mieć oleju w głowie, żeby się nie połapać: "Skoro chcą mi dać nagrodę, to nie może być za dobre". 

Nie należy też samego posiłku traktować jak kary albo nagrody. "Jeśli będziesz grzeczny, kupię ci lody" albo "Uderzyłeś kuzyna, więc nie dostaniesz ciastka". Moim zdaniem w ten sposób łączymy błąd dietetyczny z pedagogicznym. Przede wszystkim, nawet gdyby nagrodą była zabawka, a karą rezygnacja z wyjścia do cyrku, myślę, że to nie najlepszy sposób wychowywania dziecka. 

Reklama

Dziecko ma postępować dobrze ze względu na satysfakcję, którą mu to daje, i nie potrzebuje innej nagrody niż aprobata rodziców (a wkrótce nawet i tego nie, bo samo będzie czuło aprobatę wobec swojego postępowania, a to najważniejsze). Będzie też unikać czynienia zła, kiedy zrozumie, że szkodzi to innym. Ludzie dobrzy, o wysokiej świadomości moralnej (a małe dzieci ją mają, nie ma co do tego wątpliwości), nie potrzebują kar ani nagród. A i dorosły działający tylko pod wpływem oczekiwania na nagrodę i obawy przed karą byłby wyrachowanym hipokrytą, czyniącym dobro na widoku, a zło w ukryciu.

Zabierając dziecko do zoo, nie psuj wycieczki zdaniami typu "to w nagrodę, bo w tym tygodniu sprzątałeś zabawki", bo pomijając już wszystko inne, to kłamstwo i wiesz o tym. Doskonale wiesz, że i tak byś go zabrała do zoo, że zabierasz go z miłości, bo to twoje dziecko i kochasz je bezwarunkowo, choćby nie wiem co zrobiło, i po prostu chcesz je uszczęśliwić i miło spędzić z nim weekend. Po co ukrywać przed nim tę miłość i udawać, że to tylko nagroda? 

Wracając do jedzenia, oprócz kwestii pedagogicznych, z którymi możesz się zgadzać lub nie, używanie posiłku jako kary lub nagrody powoduje dodatkowy problem żywieniowy. Ponieważ botwina nigdy nie będzie nagrodą, a czekolada karą, tylko odwrotnie, coraz bardziej idealizujemy dokładnie te produkty, których dziecko nie powinno nadużywać. Jeśli się zastanowić, jeszcze bardziej absurdalna jest scenka pt.: "Jeśli nie dokończysz groszku, nie dostaniesz ciastka". 

Kiedy słyszę zdanie tego typu, zawsze muszę z wysiłkiem powstrzymywać się od śmiechu. Jeśli dziecko nie jest już głodne, to jak chcesz sprawić, żeby oprócz groszku zjadło jeszcze ciastko? Logiczne byłoby coś wręcz przeciwnego: "Skoro zjadłeś dzisiaj dużo groszku, lepiej nie jedz deseru" albo "Zostaw już ten groszek, pamiętaj, że mamy deser".

Eksperymenty wykazują, że jeśli dzieci mają dany produkt żywnościowy pod ręką, ale nie wolno im go jeść, coraz bardziej im smakuje. Innymi słowy, jeśli w domu są cukierki, powtarzanie w kółko "dosyć już tych cukierków" sprawi tylko, że będą cię o nie jeszcze bardziej prosić. Jeśli nie chcesz, żeby twoje dziecko przyzwyczaiło się do jedzenia cukierków, prawdopodobnie będzie lepiej, żeby nie było ich w domu - w ten sposób nie trzeba będzie o nich wspominać.  

Upór    

- Mój synek, który ma pięć i pół miesiąca, nie chce zaakceptować karmienia łyżeczką. Zaczęłam próbować, kiedy miał cztery miesiące, ale chociaż bardzo się starałam (i byłam bardzo cierpliwa), mały piszczał, pluł i płakał. Musiałam przekładać mu kaszki i zawartość słoiczków do butelki. Teraz zdarza się, że bez szemrania zje mi cztery-sześć łyżeczek, ale to wszystko! Kilka dni temu zaczęłam podawać mu po każdej łyżce smoczek, w ten sposób zjada wszystko.   

Bardzo cierpliwa? Jeszcze jedno nieporozumienie. Cierpliwość oznaczałaby akceptację, że dziecko jeszcze nie chce jeść kaszki. Ta matka wcale nie była bardzo cierpliwa, ale raczej bardzo natarczywa (gdyby jej dziecko umiało mówić, prawdopodobnie użyłoby jeszcze mocniejszego słowa, co najmniej "nachalna"). Jeśli matka podaje dziecku po każdej łyżce smoczek, odruch ssania wyświadcza mu niedźwiedzią przysługę: zamiast wypluć, mały połyka jedzenie. Trwa to tylko kilka dni i na pierwszy rzut oka działa, ale na pewno szybko przestanie. Gdyby maluch zjadał wszystko przez dłuższy czas, rozchorowałby się, a natura rzadko pozwala, by tak się stało. Dziecko znajdzie sposób na to, by wypluć jedzenie mimo smoczka - albo nauczy się wymiotować.   

Nocne podchody 

- Mam trzynastomiesięczną córeczkę, która trochę dziwnie się zachowuje podczas jedzenia: nie chce jeść, to znaczy mimo że daję jej rożne rzeczy, ona nawet nie chce spróbować, tak jakby się bała jedzenia. Ale najdziwniejsze jest to, że jeśli w końcu dam jej butelkę, też odmawia, za to jeśli potem podaję jej mleko przez sen, wypija wszystko (razem z kaszką). 600-700 ml mleka z kaszką to wszystko, co zjada w ciągu 24 godzin. Wygląda, jakby ona nigdy nie była głodna. Czy dziecko, którego nigdy nie zmuszano do jedzenia, może je znienawidzić?   

Nigdy nie zmuszano do jedzenia? To jak nazwać wpychanie dziecku przez sen ponad pół litra mleka z kaszką? Oczywiście, że ludzie nie przywiązują dzieci do krzeseł. Mówiąc o zmuszaniu dzieci do jedzenia, mamy na myśli wszystkie sposoby, takie czy inne. Poza tym, jak można oczekiwać, że dziewczynka, która przez sen wypiła ponad pół litra mleka z kaszą, będzie głodna w ciągu dnia? Na pewno nic więcej jej się w brzuszku nie zmieści.



Fragment pochodzi z książki "Moje dziecko nie chce jeść" Carlosa Gonzaleza, która ukazała się nakładem wydawnictwa Mamania. 

Kolejna książka tego hiszpańskiego pediatry "Mocno mnie przytul".





INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy