Reklama

Muzyka otwiera emocje

- Jesteśmy sobie nawzajem potrzebne. Kiedyś było to naturalne, dzisiaj już takie nie jest. A szkoda, bo nadal potrzebujemy wsparcia. Szczególnie wtedy, gdy rodzi się dziecko. Mąż czy partner wychodzi do pracy, a ty zostajesz w domu. W macierzyństwie można być bardzo samotnym - mówi Karolina Gwardzik, muzykolożka i muzykoterapeutka.

Monika Szubrycht: Czy prawdą jest, że jeśli dziecko będzie słuchać muzyki poważnej wyrośnie na geniusza?

Karolina Gwardzik, muzykolożka i muzykoterapeutka: Badano wpływ muzyki Mozarta na dzieci i ich poziom IQ. Jeszcze kilkanaście lat temu panowało przeświadczenie, że wpływa ona na podwyższenie inteligencji, ale to nie jest prawda, badania to zweryfikowały. Niemniej jednak muzyka Mozarta jest bardzo dobrym stymulatorem słuchu i umiejętności poznawczych. Wielu muzykoterapeutów bazuje w swojej pracy na muzyce austriackiego kompozytora i muzyce z okresu klasycyzmu.

Reklama

A co jeśli kobieta nie lubi muzyki poważnej, czuje przy niej dyskomfort, ale wie, że słuchać jej powinna? Ma się zmuszać?

- Trafiła pani w samo sedno tego, co my chcemy zaszczepić kobietom podczas zajęć. Słuchajcie muzyki, dbajcie już teraz o rozwój swoich dzieci, ale przede wszystkim spróbujcie wprawić siebie w dobry nastrój. Badania prowadzone przez muzykoterapeutów amerykańskich - Thomasa Very i Johna Kelly - polegały na nakłanianiu kobiet spodziewających się dziecka do słuchania przede wszystkim muzyki poważnej, choć nie tylko takiej i okazało się, że po jakimś czasie kobiety deklarują pozytywny wpływ dźwięków na ich stan psychofizyczny. Również polskie badania prowadzone przez Jadwigę Kozłowską potwierdzają redukcję negatywnych stanów emocjonalnych u ciężarnych, które zostały poddane regularnym odsłuchom muzycznym - i tu uwaga - wedle indywidualnie dobranego materiału muzycznego!   

Czyli?

- Stymulacja dźwiękowa, nie tylko muzyką poważną, ale muzyką w ogóle.

A jeżeli mama słucha disco polo?

- Stymulacja prenatalna to jedno, wyrabianie gustów to drugie. Przede wszystkim oddziałujemy na dziecko naszym głosem, mówieniem, czytaniem. Nie twierdzę, że przyszłe mamy powinny słuchać disco polo. Natomiast jeżeli kobieta w ciąży lubi jakąś piosenkę disco polo, jeżeli ta piosenka sprawia, że poziom endorfin i innych hormonów szczęścia, które wtedy działają, podnosi się, jeżeli ta muzyka sprawia, że ona czuje się radosna, mniej zestresowana - na pewno pozytywnie wpłynie to na jej dziecko. Ono jest jak gąbka. Wszystko, co czuje mama, ma wpływ na dziecko. Możemy profilować gust dziecka, bo to będzie miało wpływ na jego przyszłość. Staramy się proponować mamom ambitną muzykę. A Mozart zawsze będzie stymulował dobrze, ponieważ posługuje się wysublimowaną harmonią w ramach systemu dur-moll, na którym to opiera się cała muzyka popularna, do której jesteśmy przyzwyczajeni, bo wybrzmiewa na co dzień . Nawet muzyki disco polo nie byłoby bez dokonań wcześniejszych kompozytorów. Na przykład "Eine kleine Nachtmusik" Mozarta jest serenadą, muzyką popularną tamtych czasów. W ciąży jest taka złota zasada: robię to, co na mnie dobrze wpływa, ćwiczę, pływam - ale większość tych rzeczy zalecana jest do granicy komfortu mamy. Jeżeli ta granica zostaje przekroczona - odpuszczamy, stawiamy na relaks, na spokój. Tym kierujemy się podczas zajęć. 

Jak wyglądają takie zajęcia? Na czym polegają?

- W Stanach Zjednoczonych niezwykle popularna jest muzykoterapia podczas ciąży i porodu. Nasze zajęcia są próbą realizacji muzykoterapii podczas ciąży. Proponujemy mamom zapoznanie się  różnymi  technikami  muzykoterapii w taki sposób, żeby potem mogły w domu samodzielnie z tego korzystać. Spotykamy się raz, albo dwa razy w miesiącu. W tak krótkim czasie nie jesteśmy w stanie oddziaływać na przyszłą mamę w efektywny sposób. Proponujemy więc aktywności, które później będzie mogła realizować w zaciszu domowym.

Ile trwają spotkania?

- Najmniej godzinę, zazwyczaj półtorej. Staramy się jednak, żeby granica czasu nie była ściśle określona. To wynika zresztą z charakteru zajęć, które zawierają kilka propozycji. Jedną z nich jest relaks, który zazwyczaj trwa 15 minut, ale może się przedłużyć. Zajęcia mają zawsze ten sam schemat. W zależności od tematu są w niewielkim stopniu modyfikowane. I tak zaczynamy od przywitania i ćwiczeń fizycznych z towarzyszeniem muzyki. Przygotowała je specjalnie dla nas fizjoterapeutka. Pierwsze są ćwiczenia oddechowe, potem rozciągające, rozluźniające, dobrze wpływające na kręgosłup, albo mięśnie miednicy. Po ćwiczeniach zapraszam uczestniczki do relaksacji.

- Kiedy się zrelaksujemy, siadamy przy stolikach, pijemy wodę, ciepłą herbatę i rozmawiamy na tematy związane z ciążą. Następnie przechodzimy do części związanej ze śpiewaniem do brzuszka. Podczas zajęć staramy się prowadzić relaks w stylu treningu autogennego Schultza. Kobiety nastawiają się na wyciszenie, obserwację swojego oddechu, wszystkich odczuć pochodzących z ciała - poczucia ciężkości ciała, jego ciepła. Udzielam słownych sugestii i staram się, by uczestniczki skupiły się na swoich odczuciach tu i teraz. Ostatnią fazę treningu Schulza modyfikujemy, bo znajdują się w niej afirmacje typowe dla mamy w ciąży.

Co wspólnie śpiewacie?

- Przede wszystkim piosenki ułożone specjalnie pod nasze zajęcia. Po relaksie wspólnie z mamami uczymy się ich oraz kołysanek. Wszystko w bardzo luźnej formie, przeplatanej rozmową. Staramy się wychodzić naprzeciw potrzebom uczestniczek. Pytamy w ankietach, czego oczekują od naszych spotkań. Jeżeli chcą rozmawiać o tym, jak stymulować dziecko, albo o psychologii prenatalnej, to taki temat poruszamy. Jeśli chcą mówić więcej o sobie, swoich problemach, radzeniu sobie ze stresem w ciąży, czy ambiwalentnych uczuciach, skupiamy się bardziej na tym. Nigdzie się nie spieszymy.

Czym kierujecie się dobierając piosenki do zajęć?

- Proponujemy takie, które mają podziałać na wyobraźnię. Mogę nawet zacytować jedną, nazywa się "Główka-brzuszek". Ma na celu uświadomienie mamie, że tam, w środku jest człowiek. Śpiewamy: "Główka, brzuszek, nóżki dwie, oczy, uszy, usta też. Głaszczę się po brzuszku, przytul się maluszku. Kocham cię". Jest też piosenka bardziej dla mamy: "Oddech mój i twój". Tu śpiewamy: "Każdy mój smutek i każdy śmiech płyną do ciebie, jak każdy wdech. Wszystko, co moje, to twoje jest, każdy mój wydech i każdy wdech". Chodzi o uświadomienie sobie w jaki wielkim stopniu, dziecko czerpie z matki.  Liczy się nie tylko to co zjesz, jaką masz kondycję. Znaczenie mają również twoje smutki i radości. Poprzez piosenki oddziałujemy na matkę i dziecko jednocześnie. I to jest najlepsze! 

Kto wymyśla piosenki?

- Tak się złożyło, że ja. Nieraz się zdarza, że kobiety płaczą podczas zajęć i ja to w pełni rozumiem. Bo czasami krąg intymności jest bardzo potrzebny by uwolnić emocje. Tego kobietom dziś bardzo brakuje, czują się same. Czasami nie są się w stanie otworzyć przed siostrą, mamą, czy nawet przyjaciółką. Zachęcam kobiety, by się przed sobą otwierały. Jesteśmy sobie nawzajem potrzebne. Kiedyś było to naturalne, dzisiaj już takie nie jest. A szkoda, bo nadal potrzebujemy wsparcia, szczególnie wtedy, gdy rodzi się dziecko. Mąż czy partner wychodzi do pracy, a ty zostajesz w domu. Naprawdę, można być w macierzyństwie bardzo samotnym. 

Z tego co wiem i widzę wśród moich koleżanek, część kobiet wstydzi się śpiewać. Zauważyła pani?

- Tak. Wstydzą się.

Mówią, usprawiedliwiając się: nie będziemy tego robić, bo nie umiemy, fałszujemy.

- "Ja fałszuję, mam brzydki głos, nie mam poczucia rytmu, piszczę, mój głos nie jest przyjemny dla ucha" - tak bardzo często mówią mamy. Pierwszą rzeczą, którą trzeba sobie wtedy uświadomić jest, że to jaki mamy głos, czy fałszujemy, czy nie, absolutnie nie będzie miało wpływu na rozwój umiejętności muzycznych naszego dziecka i na kształtowanie się jego słuchu muzycznego. To nie ma znaczenia. Najważniejsze jest to, żebyśmy śpiewały. To najwięcej, co możemy zrobić dla naszego potomstwa. Czy linia melodyczna będzie zaśpiewana przez nas czysto, czy nieczysto, nie ma aż takiego znaczenia. Dziecko, jeśli będzie miało słuch muzyczny, powtórzy fałszywą melodię  bez błędu, ale jak usłyszy poprawną, nauczy się i tej poprawnej. Dużo zależy od regularnej stymulacji. To uspokaja część mam. Dobrze gdy przyszła mama, mimo uprzedzeń i barier, chce przełamać tę granicę. Sama nie chce śpiewać, ale chce, żeby inne osoby w ich towarzystwie śpiewały, grały na instrumentach. Zajęcia z muzykoterapii w kręgu kobiet dają taką możliwość.

Skąd się bierze ten nasz wstyd? Czemu nie chcemy śpiewać nawet dla własnego dziecka? 

- Myślę, że to domena naszych czasów, kiedyś tak nie było. Dawniej muzykowanie w domu, przy jedzeniu, podczas świąt, to było coś tak naturalnego, że nikt się nie zastanawiał, czy śpiewa czysto, czy rytmicznie czy właściwie odtwarza daną melodię. Powstawała kolejna wersja piosenki, kolejna wersja kołysanki. Nikt się tym nie przejmował. Dzisiaj, jak mama chce się czegoś nauczyć dla swojego dziecka, to wklepuje tytuł w YouTube i uczy się najczęściej wyświetlanej wersji. Często powtarzam mamom, że ja podczas zajęć tylko pewne rzeczy proponuję. "Nie bójcie się improwizować" - mówię. To, co zaśpiewacie swojemu dziecku, wasza wersja tej melodii, tego tekstu będzie najpiękniejsza, będzie twoja i twojego dziecka. Nie musi być idealnie.

Zauważyłam też, że wiele kobiet nie potrafi się relaksować. W ciąży jest jeszcze gorzej, bo wpadają w błędne koło - powinnam się relaksować, a stresuję się tym, że nie potrafię. To zaszkodzi mojemu dziecku.

- W większości przypadków kobieta, zanim zajdzie w ciążę, na relaks sobie bardzo rzadko pozwala. W ogóle nie umiemy wchodzić w stan relaksu, bo tego nie ćwiczymy. Trzeba więc po prostu zacząć to robić. Niewątpliwie też ciąża jest czasem pogłębionego stresu. Siebie jakoś znamy, mówiąc kolokwialnie jesteśmy w stanie "ogarnąć się", a tutaj dochodzi nowy człowiek, który w nas rośnie i kolejne związane z ciążą wymagania społeczne.

O jakie konkretnie wymagania chodzi? 

- Jestem w ciąży, czyli nagle powinnam zadbać o to, żeby zdrowo jeść, żeby się wysypiać. Koniecznie muszę utrzymać formę, nie mogę przytyć więcej niż trzeba. Może wypiję jedną kawę mniej, albo wcale. Ciąża wiąże się z presją i nowymi wymaganiami. Wszystkie takie "drobiazgi" wpływają na naprawdę wysoki poziom stresu. Przyszła mama od momentu zobaczenia dwóch kresek na teście stresuje się prawie wszystkim. Czy podołam? Przecież dla mojego dziecka muszę zrobić wszystko, a przede wszystkim muszę natychmiast przestać się stresować. Dochodzi kwestia pracy: czy pracować, jak długo, co powiedzą koleżanki? Pojawia się presja społeczna, tak ogromna w dzisiejszych czasach potrzeba uznania społeczeństwa i rodziny, potrzeba akceptacji. Wiem to bo sama mam za sobą trzy ciąże. Stąd pomysł na takie zajęcia, żeby pokazać alternatywę, podpowiedzieć, jak przystopować.

Wróćmy do muzyki. Jest dużo zdjęć pokazujących kobiety w ciąży z przystawionymi do brzucha słuchawkami, a wiem, że tak się robić nie powinno. 

- Też przypominam o tym mamom. Taka forma słuchania muzyki jest dla dzidziusia zbyt inwazyjna. Natura tak wszystko stworzyła, żeby było jak najlepiej. Maluch ma dużo powłok, które go chronią przed światem zewnętrznym. Dobrze, żeby do niego dochodziły dźwięki , ale przez naturalne bariery: wody płodowe i ścianę macicy. Nieco zmodyfikowane, wygłuszone, ani zbyt niskie, ani zbyt wysokie. 

Co słyszy dziecko w łonie mamy?

- Bicie jej serca, wszystkie dźwięki organizmu, szumy, odgłosy pulsującej krwi, jelit, wód płodowych, oddech i głos mamy. Mówi się żartobliwie, że pierwsze 3 miesiące życia dziecka  to czwarty trymestr ciąży. Kiedy dziecko się urodzi nieprzypadkowo uspokaja się na dźwięki suszarki, odkurzacza. Nie dziwi więc popularność szumiących misiów. Między siódmym a ósmym tygodniem od poczęcia dziecko odbiera już wszystkie bodźce akustyczne, drżenia i wibracje. Ciało dziecka rezonuje. Po piątym miesiącu ma już dobrze wykształcony słuch funkcjonalny i odbiera dźwięki bardzo podobnie, jak będzie odbierało po urodzeniu. Myślę, że w trzecim trymestrze ciąży przyszła mama powinna już sobie odpuścić koncert ze sztucznym nagłośnieniem. Stymulujmy dziecko, owszem, ale dźwiękami do bez sztucznego wzmocnienia i nie zbyt głośnymi do 70, maksymalnie 80 decybeli.

A co z festiwalami na świeżym powietrzu?

- Mamy często mnie o to pytają. Odpowiadam, że tak dopóki jest to koncert bez wzmacniaczy. Oczywiście ważny jest zdrowy rozsądek. Plenerowy event z nagłośnieniem można sobie odpuścić. Narażamy niepotrzebnie dziecko na stres. Każdy z nas ma różne preferencje, ale tak, jak małemu dziecku na koncercie zakładamy słuchawki, tak chrońmy też naszego maluszka w brzuchu. Nie zaleca się słuchania w ciąży muzyki powyżej 70 decybeli i nie dłużej niż 4 godziny.

Mówimy tu o całej ciąży?

- Tak, ale szczególnie należy uważać w trzecim trymestrze. Przyszła mama powinna myśleć o tym, jak długo, jak niską i jak wysoką muzykę słyszy. Badacze podają, że dziecko uspokaja się przy dźwiękach o niskiej częstotliwości drgań między 1500-2000 Hz. Wzmożoną aktywnością reaguje natomiast na wysokie częstotliwości. Jednak koncert dubstepowy, gdzie od niskich dźwięków drży całe ciało też sobie odpuśćmy. 

A jak już dzidziuś się urodzi, wystarczy założyć mu odpowiednie słuchawki i pobiec na koncert? 

- Takie rzeczy zawsze warto konsultować ze specjalistą. 

Tyle, że jeżeli pani pójdzie do lekarza pediatry i powie: chcę wziąć niemowlę na festiwal, lekarz niekoniecznie będzie znał odpowiedź. Co wtedy?

- Jeżeli zależy nam na wyjeździe z tak małym dzieckiem to należałoby to skonsultować z audiologiem. Trzeba chronić słuch. Nie mówiąc już o szoku poznawczym malucha.  Dzisiaj rodzice są świadomi. Więcej mówi się o wczesnej diagnostyce wad słuchu, zaraz po urodzeniu mamy bezpłatne, przesiewowe badania słuchu. Odpowiednie funkcjonowanie tego zmysłu wpływa na harmonijny rozwój maluszka.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy