Reklama

Najgorsze dziecięce imiona

​Stara prawda mówi, że o tym, jak wielu ludzi naprawdę nie lubimy, dowiadujemy się podczas wybierania imienia dla dziecka. Podczas rodzinnej giełdy pomysłów odrzucamy kolejne propozycje, które wywołują w nas negatywne skojarzenia. Ten nie, bo wredny, tamta nie, bo wariatka, a to już kompletny niewypał, bo przecież ten tam z drugiego piętra u mnie w biurze to przygłup. Epitety, którymi określa się wtedy znajomych bywają dużo mniej cenzuralne. W końcu jednak następuje wybór, klamka zapada, a potem przychodzi refleksja - czy to jednak dobre imię?

Oczywiście większość rodziców nie ma problemu z tym, jakie miano nadało swojemu dziecku. Patrząc na coroczne statystyki imion, można odnieść wrażenie, że Polacy uciekli już od wyśmiewanych Brajanków oraz Dżesik i skierowali się w stronę tradycji. Zuzanna, Julia i Zofia oraz Kuba, Antoni i Jan, to trójce, które od lat przodują w rankingach. O ile rodzice nie przejdą nagłej reorientacji poglądów politycznych lub nie poznają kogoś niesympatycznego o takim imieniu, to nie zastanawiają się już czy nie popełnili jednak błędu.

Reklama

Są też rodzice, dla których najlepszym określeniem jest "troll". Złośliwe bestie w ludzkiej skórze, w ramach żartu nadające dzieciom imiona, które powinny być traktowane przez sąd jako okoliczność łagodząca podczas procesów o matkobójstwo. Co prawda w urzędach stanu cywilnego, gdzie zgłasza się wybór imienia, pracują zazwyczaj ludzie rozsądni, którzy w świetle ustawy nie dopuszczają imion uznanych za obraźliwe czy krzywdzące, to z pewnością przechodzą drogę przez mękę. Dobrym przykładem, może być niedawna batalia jednego z dziennikarzy, aby dać dziecku na drugie imię Yoda. Jego sukces może oznaczać precedens i lada chwila doczekamy się wysypu Anakinów, Vaderów czy Obi-Wanów. W końcu nic nie brzmi tak dobrze, jak Anakin Qui-Gon Finn Kowalski. Prawie tak, jak Bruce Wayne Wieczorek.

Jednak przeglądając listę imion ciężko nie odnieść wrażenia, że mimo pewnego powrotu do klasyki, Polacy nie chcą sięgnąć do korzeni i tradycji słowiańskiej kultury. A przecież historia pokazuje, że mamy mnóstwo pięknych, staropolskich imion, które jakoś nie mogą powrócić do łask. Powodem może być ich, delikatnie rzecz ujmując, archaiczne brzmienie. Dlatego na listach imion męskich nie znajdziemy ani jednego sympatycznego Minigniewa czy odrobinę zapomnianego Nietubyła. Z nieznacznych powodów, popularnością nie cieszą się też Mszczuj, Dzierżywuj, Cirzpibog oraz jakże mocarny Budzigniew. Ale już taki Mieszko, cieszy się sporym powodzeniem, znacznie dystansując bliskich tradycji Dobromira i Gniewosza oraz nieco egzotycznego Logana.

Wśród żeńskich imion próżno szukać Częstowojny, Gniewosądki czy Bądzsławy. Nawet groźne Grzmisława, Mścisława i Sięgniewa nie znalazły uznania wśród polskich, z pozoru tak hołdujących tradycjom, rodziców. Również bogobojne imiona, jak Boguwłość czy Modliboga nie zostały uznane za godne, choć już Bogusława czy Bogumiła na listach figurują, zresztą zaraz obok tradycyjnej Dobrochny i kompletnie egzotycznej Yasminy.

Odkładając żarty na bok, rodzice powinni nadawać imiona dzieciom, mając na względzie ich dobro. Trudno oczekiwać, że noszące egzotyczne czy budzące śmiech miano, maluchy będą miały łatwo w szkole czy życiu. Ktoś może powiedzieć, że jeśli coś nas nie zabije, to tylko wzmocni, ale skazywanie dzieci na lata upokorzeń nie wpisuje się do rejestru pożądanych metod wychowawczych. Dlatego lepiej odłożyć głupie pomysły na półkę i wybrać imię, którego ani my, ani nasze dziecko nie będzie musiało się wstydzić.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: imiona dzieci
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy