Reklama

Nie przenoś traum na dziecko

Chcemy ochronić nasze dzieci przed tym, co najgorsze. Niestety, często zapominamy, że to co najgorsze dla nas, nie jest najgorsze dla nich.

Plac zabaw. Dziewczynka podeszła do właścicielki psa i zapytała:

- Czy mogę go pogłaskać?

- Oczywiście. Jest łagodny jak baranek.

Zobaczyła to jednak mama dziewczynki. Przybiegła, odciągnęła córkę od czworonoga i zrobiła jej karczemną awanturę: jak mogła zachować się tak bezmyślnie? Przecież mama tyle razy powtarzała, że psy gryzą. Ją pogryzł w dzieciństwie, więc wie najlepiej.

"Najgorsza jest matematyka. Koszmar" - powtarzała w kółko jedna z moich koleżanek. Nie mogła uwierzyć, że jej syn uwielbia ten przedmiot i całkiem dobrze mu z niego idzie.

Reklama

Myślę, że każdy z nas mógłby odnaleźć we własnej pamięci sytuację, w której pod wpływem rodziców zmieniliśmy nasze postępowanie, porzuciliśmy marzenia, albo zaczęliśmy się bać czegoś.

Trucizna na kromce chleba

W mojej rodzinie do dziś opowiada się historię zatrutego smalcu. Był czas, kiedy dzieci sąsiadów regularnie do nas przychodziły, albo ja odwiedzałam je, by bawić się z Indian i budować domki na drzewie.

Kiedyś mama przyszła mnie odebrać i zobaczyła, że trzymam w ręku wielką pajdę chleba ze smalcem. Widziałam jej przerażoną twarz, a gdy w pobliżu nie było nikogo z dorosłych domowników, ostrzegła mnie teatralnym szeptem: "Wyrzuć to! To trujące!".

Ale jak mogło być trujące coś, co dostawały od swoich rodziców moje trzy koleżanki? Jak na grzeczną córkę przystało, odłożyłam jednak kromkę na bok, a wracając do domu usłyszałam kazanie na temat ciężkostrawnego obrzydlistwa.

Problemem tkwił w tym, że ja to obrzydlistwo chciałam jeść, a mama pragnęła karmić mnie szynką z Peweksu.

Nie ma takich samych ludzi

Podobnych przykładów jest bez liku. Komuś w dzieciństwie rodzice zabronili się wspinać, bo spadnie. Ktoś inny marzył o gitarze, ale nie dostał jej, bo ani mama, ani tata słuchu nie mieli, więc uznali, że i potomek jest bez talentu.

Córka marzyła, żeby iść do szkoły sportowej, jednak dorośli uznali, że taka szkoła jest dla chłopców. Dzieci są nasze, ale nie są nami. Ich zbiór genów jest niepowtarzalny.

Dajemy im inny przykład niż nasi rodzice, bo tworzymy osobną i jedyną w swoim rodzaju rodzinę. Mają swoje preferencje, zainteresowania i własny potencjał, ale też odmienne niż rodzice słabości. Nie ma na świecie dwóch takich samych ludzi. Warto pamiętać o tym, patrząc na swoje latorośle.

Nie nakładajmy na nie kalek z własnego dzieciństwa, bo wcześniej, czy później spotkają się z własnymi traumami. A te w zupełności im wystarczą.   

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Trauma
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy