Reklama

Niebolesne elementy porodu

Ból jest nieodłącznym elementem porodu, ale nie trwa on przez cały czas - skurcze pojawiają się, osiągają punkt kulminacyjny i mijają. Wiele kobiet zastanawia się, czy będą dodatkowo cierpieć podczas rodzenia łożyska, bądź ewentualnego nacinania krocza, a także, w jaki sposób odczują moment przecięcia pępowiny. Wtedy też pojawiają się doznania bólowe?

Przecinanie pępowiny

Choć pępowina łączy się z organizmem noworodka i zawiera naczynia krwionośne, przecinanie jej nie jest bolesne, ponieważ żaden jej element nie jest unerwiony. Matka także nie odczuwa żadnego dyskomfortu podczas tej czynności. W minionych latach zadanie to tradycyjnie należało do położnej, dziś, w dobie porodów rodzinnych, coraz częściej "zaszczyt" ten przypada w udziale ojcu dziecka, o ile ten wyraża takie życzenie i czuje się na siłach. Co ciekawe, przecinanie pępowiny wcale nie jest takie proste dla debiutanta; potrafi ona stawiać nożyczkom chirurgicznym niemały opór, dlatego młodzi ojcowie pragnący to zrobić muszą się niekiedy nieco natrudzić. Im później - tym łatwiej, gdy przepływ krwi ustaje, pępowina staje się bardziej miękka. Ale to nie jedyny powód, dla którego nie warto się spieszyć, istnieje jeszcze jeden, zdecydowanie ważniejszy.

Reklama

W świetle aktualnej wiedzy wiadomo już, że najlepiej, by pępowina została zaciśnięta i w konsekwencji przecięta dopiero wtedy, gdy przestanie tętnić. Co prawda nawet tętniąca nie sprawi bólu przy przecinaniu, ale taki pośpiech zabierze nowo narodzonemu bezcenne mililitry krwi, które będą chronić go przed niedoborami żelaza (anemią), a także zawarte w niej dodatkowe ilości hemoglobiny i hematokrytu. Dlatego warto zawrzeć odpowiedni zapis w swoim planie porodu, podkreślając, że zależy nam na opóźnionym odpępnieniu. Ma to szczególne znaczenie podczas porodu wcześniaków, ale z tych dobrodziejstw skorzysta każdy noworodek.

Rodzenie łożyska

Gdy zaczyna się poród łożyska rodząca na szczęście nie czuje już bólu. Także dlatego, że nawet nie ma wtedy do tego głowy - całą swoją uwagę skupia na nowo narodzonym dziecku, które, jeśli wszystko poszło dobrze, położono na jej brzuchu. Jednocześnie doznania płynące z ciała tłumi koktajl hormonów - oksytocyny i endorfin.

Zwykle omawiany okres porodu nie trwa długo. Najczęściej po kilku, kilkunastu minutach jest po wszystkim, ale czasami ta czynność może przedłużyć się nawet do godziny. Jeśli pojawiają się jakieś trudności, lekarz lub położna pomagają nieco naturze. Mogą wówczas uciskać podbrzusze położnicy, podać jej dodatkowo syntetyczną oksytocynę, aby zwiększyć efektywność skurczów macicy lub zasugerować kobiecie, jeśli ta czuje się na siłach, by przybrała pozycję wertykalną.

Położna sprawdza, czy łożysko urodziło się w całości. To ważne, bo jeśli tak się nie stanie, zachodzi konieczność łyżeczkowania - zabieg ten bywa bolesny (choć wiele zależy od indywidualnej odporności na ból i aktualnej kondycji pacjentki), dlatego często wykonuje się w go znieczuleniu. Pozostawienie w jamie macicy jakichkolwiek fragmentów popłodu mogłoby być niebezpieczne dla zdrowia kobiety.

Nacięcie krocza

Światowa Organizacja Zdrowia i rodzimy Standard Opieki Okołoporodowej mówią jednym głosem - rutynowe nacinanie krocza, mające powiększyć naturalną średnicę kanału rodnego, nie powinno być już zabiegiem rutynowym, profilaktycznym, a zamiast tego ma być stosowane wyłącznie w uzasadnionych medycznie przypadkach.

Jakich? Taka konieczność zachodzi najczęściej, gdy drugi okres porodu (faza parcia) niebezpiecznie się przedłuża, rodzącemu się dziecku spada tętno i trzeba sięgnąć po instrumenty położnicze mające przyspieszyć zakończenie porodu, albo okazało się, że wody płodowe są zielonkawe.

Zabieg ten najczęściej nie jest bolesny, tj. nie przysparza rodzącej dodatkowego bólu - wykonuje się go w szczytowej fazie skurczu, pod naporem rodzącej się główki - wówczas tkanki są odwrażliwione w naturalny sposób.

***Zobacz także***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy