Reklama

Niezwykła rodzina

Wspólne hobby wzmacnia więzi rodzinne. Tę rodzinę połączyła pasja do ochrony środowiska. Na jej rzecz pracują już od trzech pokoleń.

Łowca krokodyli  

Steve Irwin był znanym australijskim przyrodnikiem, działaczem na rzecz ochrony środowiska i prezenterem telewizyjny. Od dzieciństwa wychowywał się wśród zwierząt i pomagał w parku gadów, który prowadzili jego rodzice. Pierwszego krokodyla odłowił, pod okiem ojca, w wieku 9 lat. Z czasem stało się to jego pracą. W sumie złapał 100 krokodyli, które zagrażały okolicznej ludności. Część z nich została przeniesiona w odludne miejsca, część trafiła do rodzinnego parku.

Charyzmę i pasję Irwina doceniła telewizja i zaproponowała mu stworzenie przyrodniczego serialu dokumentalnego na kanale Animal Planet. "Łowca krokodyli" (The Crocodile Hunter) cieszył się wielką popularnością w wielu krajach, również w Polsce.  

Reklama

Razem z żoną, przejęli i rozbudowali park rodziców Steve’a i nazwali go Australia Zoo. Za zarobione pieniądze kupili ziemię w Australii i USA i przeznaczyli ją na tworzenie chronionych parków dla zwierząt.  

W 2006 roku Steve zginął ugodzony prosto w serce kolcem jadowitej płaszczki. Miał 44 lata. Wypadek zdarzył się podczas kręcenia podwodnych ujęć do filmu dokumentalnego.

Rodzinne dziedzictwo      

Żona Terri, córka Bindi i syn Robert, kontynuują misję Steve’a. Australia Zoo to raj dla zwierząt rozciągający się na 400 hektarach i oferujący turystom spotkanie z dzikimi ptakami, ssakami i gadami, zamieszkującymi Australię, Azję i Afrykę. Dzieci mogą tu same karmić małe zwierzęta i ptaki oraz oglądać, jak pracownicy dają jedzenie krokodylom. Na terenie zoo działa także szpital, jeden z największych na świecie. W ciągu kilku ostatnich lat, weterynarze udzielili w nim pomocy ponad 90 tys. zwierząt.    

Z powodu pożarów szalejących w Australii, od kilku tygodni liczba przyjęć jest rekordowa. W wyniku katastrofy zginęło 20 tys. koali, czyli połowa populacji, która żyła na tym kontynencie. Kangury mają większe szanse na ucieczkę, a misie w obliczu zagrożenia, instynktownie uciekają na czubek drzewa.  

Szacuje się, że w ogniu straciło życie ponad miliard zwierząt, wliczając w to nietoperze, żaby i bezkręgowce. Część zginęła z głodu i pragnienia, lub pod kołami samochodów, gdy uciekały z miejsc zagrożonych, inne zatruły się wyziewami unoszącymi się nad spalonymi terenami.  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ochrona środowiska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy